Rozdział 11

40.8K 1.1K 2.4K
                                    

Po zakończonych lekcjach we trójkę jak zawsze udaliśmy się do szafek, żeby schować nasze książki. Przez cały dzień rozmyślałam tylko o spotkaniu z Liamem, na które mnie zaprosił. Dokładnie zapamiętałam dzień, w którym Neil pierwszy raz zaprosił mnie na spotkanie. Pamiętam jak cholernie się wtedy z tego cieszyłam, a teraz to już nie było to samo szczęście co kiedyś, bo to nie był on.

-Ale fajnie, że nasza szkoła pierwszy raz organizuje jakiś wspólny wyjazd i to na dodatek jeszcze w góry.- uśmiechnęła się Hazel.

-Zgadzam się i mówię wam, że będziemy się świetnie bawić.- zaklaszczał Jacob, chowając książki do szafki.

-Myślicie, że będzie aż tak fajnie?- zapytałam, zamykając szafkę.

Na samą myśl o tym, że David też tam pojedzie coś ściska mnie w żołądku, bo zapewne jak zawsze zepsujemy ten wyjazd naszymi ciągłymi kłótniami, których mam już szczerze tak cholernie dosyć. Najgorsze jest tylko to, że mieliśmy już dawno zakończyć tą całą dziecinadę, a nadal tego nie zrobiliśmy.

-Stara będzie zajebiście, a nie fajnie.- powiedziała z przekonaniem czarnowłosa.

-Oby.- mruknęłam.

-A jakie macie plany na teraz?- Jacob zmienił temat.

-Veronica ma za chwilę spotkanie z Liamem, a jak chcesz to my możemy pójść do mnie i coś porobić.- odpowiedziała Hazel, na co Jacob jej przytaknął.- Pamiętajcie też, że jutro idziemy wszyscy na urodziny Louisa.

-To już jutro?- zaskoczona otworzyłam szeroko oczy. Louis ma jutro urodziny? Hazel mi wspominała, że będą, ale nie sądziłam, że aż tak szybko.

-Tak, przecież ci już kilka razy o tym wspominałam.

-To chyba jakoś tego nie zaczaiłam.- próbowałam przypomnieć sobie kiedy mi o tym wspominała.

-Dobra, ale mam nadzieję, że nas nie zawiedziesz i będziesz?- uniosła brwi do góry.

-Będę, będę.- obiecałam.- W takim razie ja już idę, bo zapewne Liam już na mnie czeka.

-Ale pamiętaj, że jak skończysz to masz odrazu do nas zadzwonić i opowiedzieć jak poszło.

Pożegnaliśmy się i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia ze szkoły. Przez cały dzień nie stresowałam się tym spotkaniem, ale teraz zaczęłam odczuwać lekki stres tym spowodowany, ponieważ nie byłam nigdzie z nikim po tym co się stało z Neilem.

W rozmyśleniu miałam wychodzić już ze szkoły, ale zanim to zrobiłam to mój wzrok uniosłam na Davida i Maddie, którzy stali przy wejściu i nie mal pożerali się na oczach wszystkich. Na szczęście nie zauważyli mnie, bo byli zbyt pochłonięci sobą, więc jedynie przewróciłam na nich oczami i przeszłam obok nich obojętnie.

Wyszłam z budynku i zaczęłam kierować się w stronę parku, który oddalony był tylko kilka metrów od naszej szkoły. Gdy byłam już bliżej serce zaczęło bić mi jeszcze szybciej niż dotychczas, a stres stał się jeszcze bardziej silniejszy. Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu tylko tej jednej osoby. I nagle zauważyłam go jak oparty był o pień jakiegoś pobliskiego drzewa. Zanim do niego podeszłam to wzięłam jeszcze jeden głęboki oddech i ruszyłam pewnym siebie krokiem w jego kierunku.

-Długo już czekasz?- podeszłam bliżej niego.

-Właśnie też przed chwilą przyszedłem.- odbił się od drzewa.- To co? Idziemy się przejść?

-Tak.- pokiwałam głową, więc zaczęliśmy kierować się przed siebie. Szliśmy pośród dużych i pięknych drzew, na których powoli zaczęły pojawiać się liście. Między nami panowała krępująca cisza, bo żadne z nas nie wiedziało jak zacząć temat, ale w końcu postanowiłam, że to ja powinnam pierwsza się odezwać.

Hateful LoveWhere stories live. Discover now