Rozdział 20

44.9K 1K 1.4K
                                    

Poranne promienie słońca zaczęły przebijać się przez zasłony w oknach, rażąc mnie prosto w twarz. Odwróciłam głowę w drugą stronę i przykryłam moje ciało kołdrą, bo było mi strasznie zimno. Skuliłam nogi pod siebie i nagle zorientowałam się, że jest mi tak zimno, bo jestem całkowicie naga, a wtedy odrazu wszystkie wspomnienia z wczorajszej nocy do mnie wróciły. Pamiętam jak David zamknął drzwi na klucz i przygniótł nas do ściany. Pamiętam jego usta na swoich oraz to jak się rozbieraliśmy. Pamiętam jego dotyk, który koił moją skórę i to, że później przenieśliśmy się na łóżko. Pamiętam jego wszystkie pocałunki na moim ciele oraz wszystko co wydarzyło się później. Pamiętam dosłownie wszystko, a najgorsze jest to, że oboje byliśmy w pełni świadomi tego co robimy.

Chciałam upewnić się, że nadal leży obok, więc nie otwierając oczu wymacałam ręką miejsce obok mnie. I nie poczułam go. Nie poczułam jego obecności, a to oznacza, że zapewne musiał wyjść w środku nocy lub nad ranem. Otworzyłam delikatnie oczy i pierwsze co ujrzałam to moją piżamę, leżącą na podłodze. Nie wiedziałam nawet która była godzina, ale chyba było dosyć wcześnie, bo Hazel jeszcze nie wróciła. I naprawdę cieszę się, że tak się stało, bo miała bym przejebane, gdyby zobaczyła mnie w takim stanie.

Nie chciałam, żeby zastała taki widok, więc nie myśląc racjonalnie zrzuciłam z siebie kołdrę i wstałam na równe nogi. Byłam całkowicie naga, więc jak najszybciej podniosłam piżamę z podłogi i nie opłacało mi się już jej zakładać, więc rzuciłam ją niechlujnie do walizki, a zamiast jej wyjęłam normalne ubrania i z nimi w ręku weszłam do łazienki. Jeszcze zanim się przebrałam to spojrzałam w lustro i prawie się przestraszyłam na mój widok. Moja twarz wyglądała jak po jakiejś nieprzespanej nocy, a włosy były całe rozczochrane i każdy z nich stał w innym miejscu. I aż cała zbladłam, widząc na mojej szyi kilka czerwonych i dosyć sporych malinek, których nawet nie wiem kiedy David zdążył zrobić.

Ukryłam twarz w dłoniach i jak najszybciej przebrałam się. Umyłam zęby i rozczesałam włosy oraz zrobiłam mocniejszy makijaż niż zwykle, który na szczęście przynajmniej trochę mnie ożywił. Zaczerwienione miejsca próbowałam zakryć dużą ilością korektora, ale i tak to za wiele nie dało, bo nadal wyróżniały i odznaczały się na mojej szyi, więc przeklnęłam, ale w końcu poddałam się z próbą zakrycia tego gówna. Gdy już się w miarę ogarnęłam to wyszłam z łazienki. Chciałam sięgnąć po mój telefon, żeby sprawdzić, która jest godzina, ale nie zdążyłam tego zrobić, bo nagle usłyszałam otwieranie się drzwi wejściowych. Spojrzałam w ich kierunku i dostrzegłam uśmiechniętą Hazel, która zamknęła za sobą drzwi i nawet na mnie nie patrząc z pełnym uśmiechem na twarzy rzuciła się na swoje łóżko. Lekko mi ulżyło, bo w tym momencie ucieszyłam się, że zdążyłam ubrać się zanim przyszła.

-A co ty taka uśmiechnięta?- zapytałam, siadając obok niej.

-Spędziłam wczoraj z Louisem najlepszy wieczór mojego życia.- odpowiedziała rozpłomieniona.

-To cieszę się, że przynamniej tobie się tak dobrze układa.- powiedziałam, przez co dziewczyna gwałtownie oderwała się od łóżka i usiadła do pionu. Nie wiedziałam o co jej chodzi, więc próbowałam do tego dojść, ale nagle wszystko zrozumiałam, bo zdałam sobie sprawę ze znaczenia moich wypowiedzianych słów.

-Jak to przynajmniej mi?- zapytała i zatrzymała teraz wzrok na mojej szyi.- I co to są za malinki?

W tym momencie chciałam po prostu zapaść się pod ziemię i zniknąć. Szczerze, to miałam nadzieję, że dam radę ukryć to co się pomiędzy nami wydarzyło, ale i tak nie umiem kłamać, więc prędzej czy później by się dowiedziała. Może jakby był to ktoś inny to bez żadnych problemów bym się przyznała, ale teraz boję się powiedzieć prawdy, bo i tak zapewne to dla niego nic nie znaczyło.

Hateful LoveWhere stories live. Discover now