Rozdział 54

1.2K 66 1
                                    

-Rose, spakowałaś wszystko? Musimy za chwilę już jechać na lotnisko.

-Tak, wszystko zabrałam. Przylecimy przecież jeszcze, więc będę mogła wtedy coś jeszcze zabrać.

Pakujemy torby do samochodu. Na lotnisko zawozi nas mąż Gemmy. Spoglądam jeszcze raz na nasz dom i chwilę później ruszamy na lotnisko.

-No to zaczynamy nowe życie kochanie. – mówi Harry i całuje mnie w policzek

Kiedy dojeżdżamy na lotnisko, żegnamy się z mężem Gemmy i wchodzimy do środka. Oddajemy nasze walizki i ruszamy do miejsca, aby czekać na nasz lot.

Po 2 godzinach czekania przez głośnik zostajemy wezwani, aby ustawić się do wejścia. Harry i ja siedzimy obok siebie, a Kornel za nami. Zapinamy pasy i chwilę później startujemy. Łapię Harry'ego za rękę, spoglądam przez okno i widzę jak zostawiamy za sobą jedną część naszego życia.

Po 3 godzinach dolatujemy do Londynu. Po odebraniu bagażu, powoli udajemy się do wyjścia.

-Musimy jechać taxówką?

-Nie, oczywiście, że nie. Jak jechałem do Was, zostawiłem swój samochód pod lotniskiem.

Lotnisko w Londynie w porównaniu z lotniskiem w Polsce jest olbrzymie. Dobrze, że nie jestem tutaj sama, bo pewnie od razu bym się zgubiła. Chwilę później docieramy na parking.

-No nieźle. Twoje auto? – pyta Harry

-Tak.

-Świetne jest. Audi R8?

-Oczywiście. Wsiadajcie.

Wsiadamy do samochodu i ruszamy w stronę domu Kornela. Jedziemy przez centrum Londynu, dzięki czemu mogę po części go zobaczyć. Jest to naprawdę piękne miasto, nie mogę uwierzyć, że teraz będę tu mieszkała na stałe. 15 minut później podjeżdżamy pod dom Kornela. Musi zarabiać o wiele więcej od Harry'ego w tym swoim szpitalu, skoro stać go na taki dom. Jest większy niż Harry'ego. Kiedy wchodzimy na posesję, dostrzegam, że za domem jest basen, a obok niego jacuzzi. Następnie wchodzimy do środka. Na wejście moim oczom ukazuje się salon, a po lewej stronie kuchnia z jadalnią. Kiedy wchodzę głębiej do salonu, po prawej stronie dostrzegam duże rozsuwane drzwi.

-Jak chcesz Rose, to możesz tam wejść. – zupełnie jakby czytał mi w myślach. Rozsuwam drzwi, a za nimi stoi duże łóżko sypialniane, ładnie udekorowane poduszkami. Po jednej stronie są kolejne drzwi, za którymi znajduje się garderoba. Rozglądam się po sypialni i wracam do salonu.

-I jak, podoba Wam się mój dom?

-Jeszcze się pytasz? Jest świetny, ale z jednej strony po co Ci taki duży dom, skoro mieszkasz sam?

-Niekoniecznie zawsze będę mieszkał sam.

-Powiedz jeszcze, że sam to wszystko sprzątasz?

-No a czemu nie. Raz w tygodniu jak mam wolne to sprzątam.

-Podziwiam Cię, że Ci się chce. Ja jak sprzątałam dom Harry'ego to byłam wykończona, a jest o wiele mniejszy od twojego.

-Chodźcie pokażę Wam górę. Możecie wybrać sobie sypialnie.

Na piętrze znajduje się kolejne 6 pokoi. Nie wiem czy w ciągu roku chociaż raz ktoś w każdym spał. Oglądamy z Harrym pokoje i po chwili wybieramy jeden z nich. Harry przynosi nasze torby do środka, a następnie zaczynamy rozpakowywanie.

-Harry, myślę, że powinnam także rozejrzeć się za jakąś pracą.

-Słucham? Po co?

-Jak to po co, nie może być tak, że będziesz pracował tylko Ty. Za mieszkanie tutaj także musimy płacić.

-Rose, damy radę. Nie musisz iść do pracy.

-Ale chciałabym. Poznałabym nowych ludzi, nie chce siedzieć cały czas w domu, kiedy Ty będziesz w pracy.

-Dobrze, porozmawiamy o tym później, teraz rozpakujmy nasze ubrania.

Odsuwam szafę, w której będziemy trzymać nasze ubrania. Jest tu tyle półek, że mogę je poukładać jak tylko chcę. Kiedy kończymy całkowicie się rozpakowywać, kładziemy się na chwilę na łóżku.

-No wygodne nawet. – mówi Harry

-Dzisiaj się okażę. Muszę zadzwonić do rodziców, że dojechaliśmy. Ty też powinieneś.

-Wiem, ale zrobię to później. Idę na dół zobaczyć co robi Kornel i za chwilę do Ciebie wrócę – całuje mnie w policzek i wstaje z łóżka. Ja w takim razie wyciągam telefon i wybieram numer mojej matki.

-Rose! Wreszcie dzwonisz. No i jak, dojechaliście do domu już?

-Tak, nawet już się rozpakowaliśmy.

-Podoba Ci się tam?

-Mamo, nie zwiedziałam jeszcze miasta. Pewnie jutro to zrobimy.

-Musiałaś naprawdę się tam wyprowadzać?

-Już Ci tyle razy to tłumaczyłam. Nie mam zamiaru robić tego po raz kolejny.

-Dobrze, pamiętaj, dzwoń do mnie często.

Kiedy kończę rozmawiać z matką, postanawiam zadzwonić jeszcze do Jennifer.

-Cześć Jennifer!

-Cześć Rose! No i jak Londyn?

-Bardzo fajnie, ale nie zwiedzaliśmy jeszcze.

-Jak dom Kornela?

-Jest świetny. Powiem Ci, że jest większy od naszego. Na razie czuję się tu trochę skrępowana, ale myślę, że z czasem to minie.

-Byłam dzisiaj u lekarza.

-Wszystko w porządku z dzieckiem?

-Tak. Będę miała syna.

-Naprawdę? Tak się cieszę, gratuluję.

-My z Joshem też się cieszymy. Josh chciał syna. Mam nadzieję, że przyjedziecie jeszcze tutaj.

-No pewnie, że tak. Jak mogłabym w ogóle nie przyjeżdżać.

-Muszę kończyć Rose, bo moja mama mnie potrzebuje. Pa.

-Pa.

Odkładam telefon i schodzę na dół do chłopaków. Siedzą na kanapie i o czymś rozmawiają.

-Już Rose, podzwoniłaś, że żyjesz? – pyta Kornel

-Tak, dałam znać, że przeżyłam podczas lotu z Tobą.

-Rose, pewnie chciałabyś zwiedzić Londyn.

-Tak, ale może zrobimy to jutro? Jest już prawie wieczór.

-Londyn wieczorem jest najpiękniejszy.

-No dobrze, to możemy wyjść.

-To zrobimy to, ale najpierw pojedziemy coś zjeść.

-To wy jedźcie zwiedzać, a ja muszę pojechać do szpitala.

-Teraz, wieczorem?

-Tak. Nie było mnie tam tydzień. Muszę wszystko sprawdzić.

Kornel wstaje z kanapy i ubiera się do wyjścia. My z  Harrym ruszamy do swojego pokoju, aby zabrać najpotrzebniejsze rzeczy i ruszamy na wieczorne zwiedzanie Londynu.

Doktor Stylesजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें