Rozdział 14

142 6 3
                                    

Gdy lokaj wrócił , zastał mnie w pozie zupełnie nie przysługującej kobiecie o moim statusie. Kucałam przy jednym z malowanych paneli i podziwiałam znajdujące się na nim ptaki . Wyglądały bardzo egzotycznie i nigdy jeszcze takich nie widziałam. Na malowidle były jednak oddane tak realnie, że sprawiały wrażenie nie tylko jakby istniały na prawdę, ale też jakby miały z niego lada moment odfrunąć.
Gdy tylko Johnny odchrząknął, aby zasygnalizować swoje przyjście, natychmiast się podniosłam. Szybko poczułam jeszcze większy wstyd, gdy spostrzegłam że przyszedł z kilkoma osobami.
Czterech mężczyzn i cztery kobiety. Niektórzy wyraźnie byli ze służby inni wyglądali jakby byli stałymi mieszkańcami rezydencji. To była zaskakująca odmiana w stosunku do tego, jakie miałam pierwsze wrażenie o tym domostwie.

- Szanowna Pani Markizo, przedstawiam Pani kilkoro naszych drogich mieszkańców.

- Pan René Le Fleur , pomieszkuje u nas stosunkowo regularnie. Jest bliskim pomocnikiem Pani męża, Markiza de Lafevre.- rzekł, przedstawianie rozpoczynając od mężczyzny, który miał na sobie odświętny strój podobny do ślubnego stroju hrabiego. Miał gęste, kręcone włosy w kolorze ciemnego brązu i wesołe, zielonoszare oczy.

- Następnie - kontynuował lokaj, nie pozostawiając czasu na powitanie każdego z osobna - Pan Jeremy Thick, nasz główny kucharz. - opowiadał  o stojącym obok siebie mężczyźnie w średnim wieku o przerzedzonych, rudych włosach i w roboczym fartuchu.

- Pani Lavia Thick, małżonka Pana Jeremy'iego.- dodał, teraz wskazując na blondynkę stojącą obok kucharza, miała szczupłą twarz i ubrana byłą w skromną czarną sukienkę oraz wykrochmalony biały fartuch z falbanką. Wyraźnie należała do służby.

- A także ich syn, Raul Thick. Wkrótce ma opuścić nasze domostwo z powodu zaręczyn. - dodał Johnny, wskazując najmłodszego z zebranych mężczyzn, o jasnych włosach wyraźnie po matce, związanych z tyłu i ubranego w roboczy strój kuchcika. Emanował swego rodzaju elegancją i spokojem, różnił się w tym od rodziców, którzy skromnie opuszczali głowy.

- Następnie przedstawiam Panią Maud Legrand. Pani Legrand blisko współpracuje ze mną, przy rozdzielaniu codziennych zadań. Aktualnie, po Pani przybyciu, została mianowana na Pani guwernantkę, wprowadzi Panią w podstawy kultury i języka francuskiego, pozostałymi rzeczami związanymi z naszym krajem, zamierza się dla Pani Markizy, osobiście zająć Pani szacowny małżonek, Markiz de Lafevre. Panienka Louise będzie Pani osobistą służącą. - dodał.

Pani Maud była wysoka, miała bardzo czarne włosy związane w kok, i ubrana była bardziej szykownie od Pani Thick, jej suknia była skromna w jednolitym, ciemnoniebieskim kolorze, ale można było dostrzec pod materiałem ślad nie nazbyt szerokiej krynoliny i gorsetu, które świadczyły o jej wyższym statusie. Obok niej stała młodziutka Louise, jej włosy był schowane pod roboczym czepkiem ze skromną falbaną, miała na sobie prostą jasnoniebieską sukienkę i biały fartuch wykończony elegancką, białą koronką.

Ostatnie przedstawione osoby, to było rodzeństwo Dubois , byli do siebie podobni nie tylko z koloru włosów które były w kolorze kawy z mlekiem, ale też mieli podobne do siebie twarze. Ich stroje były ciemnozielone; kobieta miała na sobie skromną roboczą sukienkę a w ręku trzymała słomkowy kapelusz, chłopak - który sprawiał wrażenie starszego w tym duecie- miał jasno-białą koszulę i średniej długości, ciemnozielone spodnie na szelkach. Byli jedynymi ogrodnikami w rezydencji. Widok który podziwiałam dziś rano, był więc ich zasługą.

- Aktualnie mamy tu zatrudnione jeszcze cztery pokojówki oraz jeszcze jednego kuchcika. Czasem rodzeństwo Dubois odwiedza ojciec - Pan Jules Dubois, i pomaga im przy ogrodzie. - kontynuował Johnny, po czym zakończył kwestię przedstawiania mi kolejnych osób.

Uosobienie NocyWhere stories live. Discover now