Rozdział 2

56 1 0
                                    

Markiz musiał czekać n przebudzenie swojej ukochanej okrągły miesiąc. Sierpień, ustąpił miejsca bardziej dostojnego wrześniowi, który dość szybko zstąpił na soczyście zielone ziemie francuskie, chłodnym deszczem.

Podczas jednego z tych bardziej mokrych wieczorów, swoje oczy - teraz w kolorze ciemnego burgunda - w końcu otworzyła Marianne. Jej skóra nadal pozostawała blada, ale sprawiała wrażenie bardziej ożywionej, niż przedtem. Pierwsze co poczuła to zmiana zapachu, teraz w powietrzu unosiła się woń ostra i słodka, trochę jak tabaka w połączeniu z imbirem. Gdy spojrzała w stronę jej źródła, spostrzegła Claude'a. Spoglądał na nią tak, jakby nie dowierzał, że kobieta się obudziła. Cały był sztywny, jakby przyczepiono go do fotela, ale oczy ciągle żywo patrzyły w jej stronę. Miały piękny kolor, szaroniebieskie tęczówki upstrzone małymi, ciemnymi plamkami nadając im głębi. Gęste i czarne rzęsy, były naturalnie wykręcone ku górze, jakby starannie je wypielęgnowano. Zafascynowana Marianne, sięgnęła dłonią do jego pokrytego zarostem policzka. Dopiero na ten gest, Claude zareagował i wrócił do rzeczywistości, nakrywając jej dłoń swoją.

- Jak się czujesz Ma Chérie? Coś cię jeszcze boli, czy już zupełnie zapomniałaś czym jest ból? - zapytał z wyczuciem, badając czy w tym życiu, kobieta jest jego przyjacielem czy wrogiem. Ostatnia wymiana zdań między nimi, była dość ostra i nie sprzyjająca. Nie doszli do porozumienia, mimo że mężczyzna spuścił z tonu, starając się jej uświadomić że na prawdę, nie jest jej przeciwnikiem. Zdążył się w niej zwyczajnie zakochać, zupełnie tak jak ludzie. Ale gdy jej to wyznał, nie uwierzyła mu, nie rozumiejąc jego uczuć. Claude był tym trochę zaskoczony, ale bardziej, rozczarowało go to w jaki sposób został potraktowany. Teraz jednak zamierzał puścić to w niepamięć, sytuacja całkowicie się zmieniła, skoro Marianne nieomal odeszła z tego świata już na zawsze, bez szansy nawet na nieśmiertelność ,którą chciał jej podarować nie co później.

- Czuję się trochę sztywna, jakbym zbyt długo leżała w jednej pozycji. Mrowi mnie całe ciało i trochę bolą mnie zęby, ale poza tym, jest dobrze. Moja rana już się zagoiła? Byłam pewna że już umieram, ale skoro się obudziłam, to wygląda na to że przeżyłam. -zapytała jeszcze trochę oszołomiona Marianne. Trudno jej było się przyzwyczaić, że jednak przeżyła spotkanie z Charlesem, choć pamiętała że straciła przytomność i stanęło jej serce. Z drugiej strony, Marianne odkąd poznała Claude, czuła się umarła już nie jeden raz, nawet w Londynie, kiedy miała te wszystkie koszmary, zastanawiała się czy żyje, czy nie. I jeszcze te niezliczone chwile gdy chorowała, nie zapomniała o tym co działo się w rodzinnym domu. Tutaj, poprawiło się jej, ale wspomnienia pozostały.

Markiz nie zdradził się z tym, że ponownie zaczął słyszeć jej myśli i że teraz, słyszał je jeszcze lepiej niż wcześniej. Odpowiedział na pytanie Marianne, opowiadając jak ją znalazł w podziemiach ukrytych pod stajnią. Przyznał się też do tego, że pozwolił Charlesowi uciec.

- Znajdziesz go prawda? Nie powinien pozostać bezkarny wobec tego co zrobił. Jeżeli zaatakuje inną kobietę a ona nie będzie się mogła obronić i zginie, nie wybaczę sobie tego. - odpowiedziała, gdy Claude skończył jej streszczać przeszłe wydarzenia.

- Razem go znajdziemy a potem możemy go nawet zabić, jeżeli chcesz. Zdradził naszą przyjaźń, naraził cię na śmiertelne niebezpieczeństwo a do tego prawie zabił. To dość przewinień aby odesłać go do grobu z którego wypełzł. - rzekł zupełnie poważnie Claude, obserwując z uwagą reakcję Marianne na te słowa. Na jego słowa o zabiciu Chrlesa, nawet nie drgnęła jej powieka, do tego nie wyraził wobec tego żadnego sprzeciwu. I właśnie wtedy zdecydował, że odnajdzie Charlesa i dokona na nim egzekucji. Dopuścił się przewinień wobec niego i Marianne, wykazał się brakiem honoru i złamał przymierze które zawarli zanim w ogóle pomyślał o szukaniu sobie żony.

Może i Charles był nieśmiertelnym podobnie jak Claude, jednak znano kilka sposobów na ukrócenie ich wiecznego żywota. Markiz zamierzał sprawdzić na byłym towarzyszu, je wszystkie.

Uosobienie NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz