Rozdział 17

106 4 0
                                    

Nie wiem czego się spodziewałam po tym, jak rzucił hasło o naszej nocy poślubnej, ale z pewnością nie tego, że ledwo po tym jak zaczęliśmy szczerze rozmawiać, zostanę ugryziona. Jak się okazało, nie pamiętałam jak to na prawdę wyglada.
Miałam mgliste wspomnienia o tym, jak Claude śnił mi się po nocach i co robił z moją szyją. Pamiętałam wyraźnie, tylko to popołudnie poprzedzające nasz ślub.
Tego dnia, Markiz zaniósł mnie do pokoju, położył na łóżku i nachyliwszy się nade mną, wbił się w moją szyję, czym,  nie wiedziałam. Pamiętałam ból tego ukłucia, ale po tym, wspomnienia się urywały.

Teraz było zupełnie inaczej.

Claude , mimo że przylgnął do mojej szyi, nie zadał mi dodatkowego bólu oprócz tego pierwszego, który poczułam. Ten ból towarzyszył mi tylko na początku i przez chwilę a potem, jakby coś we mnie pękło. Zaczęłam odczuwać o wiele więcej fizycznych aspektów tego zbliżenia. Jego usta dotykały mojej szyi, ale potem też nie okrytych suknią ramion. Ich wilgotna wędrówka, kończyła się tuż przy rękawie sukni.
Potem wodził swoimi ustami i językiem w dół, aż do moich piersi, były okryte ale nie całkowicie. Wykorzystał całą wolną od ubrania przestrzeń dookoła mojej szyi, ramion i na piersi. Każde miejsce zostało dotknięte przez jego pocałunki i każdy z nich, pozostawił po sobie wrażenie gorąca. Było to na tyle trudne do zniesienia, że bezwolnie zaczęłam te miejsca dotykać swoimi rękami. To spowodowało tylko dziwniejsze uczucia. Skóra zrobiła się taka wrażliwa, że nawet suknia zaczęła mi przeszkadzać. Zaczęłam zsuwać ją z ramion, ale Claude powstrzymał mnie przed tym, raz po raz zabierając mi moje ręce. Każdorazowo przy tym, czule całował wierzch mojej dłoni a potem jej wewnętrzną stronę, powodując że robiłam się tylko bardziej podniecona.
Wkrótce, gdy nie mogłam opanować rąk już zupełnie, zaprowadził mnie do swojego łóżka. Oparłam się o nie , a Claude w tym czasie rozpłatał sznurki mojego gorsetu i odrzucił go na bok. Następnie, rozwiązał mi wierzchnią warstwę spódnicy, szybko znalazła się  na podłodze w ślad za poprzednim elementem garderoby. Delikatnie mnie podtrzymując, zdjął mi buty a potem szybko zdjął mi pończochy. Na nagich nogach, poczułam powolny ruch powietrza.
To było zawsze przyjemne uczucie, gdy mogłam zrzucić buty i ściągnąć z siebie wszystko inne, co opinało moje ciało.
Noszenie gorsetu i fortugału, nie było warte tego dyskomfortu i bólu, który przez nie odczuwałam każdego dnia.

Wracając do Claude'a, jego długie włosy muskały mi skórę łydek, po których delikatnie teraz wodził rękami. Uczucie było wyzwalające i bardzo relaksujące. Szybko rozluźnił tym moje spięte plecy. Chwilę potem, nie pytając o zgodę i dając się ponieść, pozbawił mnie reszty elementów ubrania. Zostałam przed nim z odsłoniętymi  ramionami, piersiami i brzuchem, bo pozostawił tylko pantalony. Odważnie i bez zastanowienia, szybko zaczął mnie przytulać i całować, w usta, szyję a potem poprzez piersi aż po brzuch. Poczułam się wolna i sama położyłam się na łóżku przed nim. On oczywiście tylko na to czekał. Zerwał ze mnie bieliznę i śmiało wykorzystał nowo odkryte fragmenty skóry, których jeszcze nie dotykał. Jego ręce i usta były prawie wszędzie, językiem wodził po moich udach. Wkrótce poczułam jego dłonie na wewnętrznej ich stronie.
Trudno powiedzieć czy to z przyzwoitości, rozsądku czy ciekawości, nie posunął się dalej,
ale spojrzał na mnie pytająco.

- Czy pozwalasz mi na wszystko co przystaje małżonkom Marianne? Spiesz się z decyzją, bo doprowadziłaś mnie na skraj wytrzymałości.  - zapytał niskim od emocji głosem. Jego spojrzenie było wygłodniałe, usta miał lekko nabrzmiałe od naszych pocałunków, a jego długie włosy były w zupełnym nieładzie.
Był tak bardzo atrakcyjny w tym momencie, że moje pragnienia wzięły górę nad rozsądkiem.

- Pozwalam ci Claude. Zróbmy to. - odparłam zachrypniętym głosem. Od dłuższego czasu, już bardzo szybko musiałam łapać powietrze. Nie tylko on był tutaj u granic. 
Rozpromieniony i pełen determinacji, od razu sięgnął dłonią między moje nogi.
Dotyk jego palców w tym najdelikatniejszym miejscu, był niesamowitym uczuciem. Nigdy się tam nie dotykałam, nie miałam odwagi, ale teraz ,gdy mogłam to poczuć, chyba zacznę to robić. Nie da się tego porównać z niczym innym, co dotąd przeżyłam. Byłam i czułam się zupełnie obnażona i to przed Nim, Markizem de Lafevre, mężczyzną, który twierdził że jest czymś więcej niż człowiekiem. Mężczyzną, który właśnie oficjalnie stawał się moim mężem i kochankiem, dopełniając tego miłosnego aktu.
Szybko się zorientowałam, kiedy znalazł się cały wewnątrz mnie. Prawie nie bolało, gdy przebijał moją skórę. Potem poruszał się we mnie łagodnie, niczym powolny przypływ i odpływ morza. Fala za falą, co raz bardziej się we mnie zagłębiał, a gdy już nie miał możliwości wypełnić mnie bardziej, objął mnie mocno i całując w usta, nie przestawał się już we mnie poruszać.
Szybko weszliśmy w ten rytm, jego długie włosy falowały nade mną w rytm jego ruchów, raz po raz ocierając się kosmykami po moim ciele, powodując dreszcze przyjemności.
Jego oczy, wpatrywały się we mnie natarczywie a lekko rozchylone usta, ukazały prawdziwe oblicze jego kłów. Nie oszukiwał, był kimś więcej niż tylko człowiekiem, wydłużone górne kły, wyglądające jak małe i smukłe szpikulce, na prawdę tam były. Ale teraz, zupełnie mi to nie przeszkadzało. Dopóki trzymał je z daleka, mogliśmy tak trwać przez całą noc.
Żadne z nas nie chciało przerywać tej pełnej namiętności chwili,  jednak moje ciało zdradziło nas pierwsze i nim Claude doszedł, ja zaczęłam wić się pod Nim z rozkoszy, drżąc na ciele, łapczywie chwytając powietrze i cicho jęcząc. On nie sprawiał wrażenia jakby miał z tym problem, nie przestał się we mnie poruszać ani na moment. Gdy zaczęłam drżeć, pochwycił mnie w ramiona i dalej kontynuował aż poczułam że jego kres także nadszedł. Westchnął z takim uczuciem, że aż mnie to zaskoczyło. Nie sądziłam że jest skory do takich ludzkich odruchów. Mocno mnie obejmował aż zupełnie skończył. Jego soki, wypełniły mnie całą, powodując tylko jeszcze większe poczucie przyjemności.
Podczas gdy zgrzana i zlana potem, doszłam przy nim, Markiz obejmował mnie i się mi przyglądał. Już nie czułam się z tym niezręcznie, wręcz przeciwnie, teraz pod jego spojrzeniem czułam się wyjątkowa. Doprowadziłam go do szczytu, mimo że był silniejszy ode mnie. Na krótki moment okiełznałam go i poddał się tylko mi. To było uzależniające uczucie, mogłabym do tego przywyknąć.

Uosobienie NocyWhere stories live. Discover now