Rozdział 1

382 21 1
                                    

Pewnego dnia, pani Mathilda Loyd ogłosiła zaręczyny z bardzo wpływowym prawnikiem, Johnatanem Browningiem, z tej okazji miał się odbyć w Londynie wielki bal na który tak się składa iż zostałam zaproszona z całą moją rodziną. Przyszła pani Browning była moją bardzo bliską przyjaciółką z którą często spotykałyśmy się na herbacie lub na spacerze po cudownych ogrodach, które  zostały udostępnione mieszkańcom Londynu kilka lat wcześniej.

Wybraniec mojej przyjaciółki, pan Johnatan Browning był bardzo młodym, bogatym i szalenie inteligentnym prawnikiem, któremu najbardziej wpływowi mieszkańcy miasta wieszczyli sukces i świetlaną przyszłość. To że to właśnie na niego zasadziła się Matilde, nie było dla mnie żadnym zaskoczeniem. Moja przyjaciółka była młodą dziewczyną w kwiecie wieku, która kochała się w historycznych romansach , było więc to zaledwie kwestią czasu, gdy zakocha się w jakimś wpływowym i atrakcyjnym dżentelmenie.
Choć mnie mężczyźni nie interesowali, cieszyłam się z nią tak bardzo, jakbym sama miała zostać żoną i z przyjemnością omawiałam z nią kwestie balu, przyszłych zaślubin i wesela, a tak że jej przeprowadzki do pana Browninga.

Bal podczas którego Matild miała po raz pierwszy pokazać się publicznie z narzeczonym, odbył się w jej rodzinnej posiadłości.
Dom aż lśnił, a w jego progu kamerdyner rodziny, pan Jackson - bardzo miły i starszy pan, witał gości z szerokim uśmiechem.
Na Sali balowej roiło się od urodziwych dam i dorównujących im urodą mężczyzn, którzy rozmawiali ze sobą od lat, znając się gdy byli jeszcze dziećmi albo należąc do członków najbardziej wpływowych i zamożnych rodzin.
Po mieście krążyły plotki, iż na bal został zaproszony na życzenie króla, specjalny gość, nikt jednak nie wiedział jak ma on wyglądać.

Wraz z matką i siostrą przyszłyśmy nieco później od innych gości z powodu nieprzyjemnego wypadku. Pary zdążyły już się w większości podobierać do walca, a na sali pozostało nie wielu panów, którzy chcieliby tańczyć, z daleka jednak dostrzegłam jak macha do mnie młodszy brat Mathilde, Jacob. Z przyjemnością przyjęłam jego dłoń, aby zatańczyć pierwszego walca balu.
Jacob był przystojnym chłopakiem, młodszym ode mnie i swojej siostry która była moją rówieśniczką, o jakieś cztery lata, zdążył jednak złamać już serca dwóm najładniejszym damom z miasta i już miał w planie zakręcenie w głowie kolejnej z nich. Tancerzem był obłędnym i wiele dziewcząt patrzyło na nas z zazdrością, nie planowaliśmy jednak niczego, prócz przyjaźni, którą graliśmy na nosie zarówno mojej matce jak i wielu dziewczynom z zamożnych domów.

-Jak postępy w sprawie Caitlin, Jack? - zapytałam.

-Oj An, nie bądź taka ciekawska. To nie przystoi takiej starszej Pani.- zaśmiał się.
Jacob bardzo lubił żartować sobie z tego iż jestem w wieku, w którym wiele dziewcząt było już po ślubie, miałam dwadzieścia trzy lata. Ja jednak z przyczyn osobistych, nie kwapiłam się do tego za bardzo.

-Uważaj Jack, bo jeszcze odejdę i poproszę aby zatańczyła z Tobą Mary. - odparłam ze śmiechem. Mary, była córką kupca który kiedyś przyjaźnił się z moim ojcem, czasami przychodziła do naszego domu razem z nim. Była zimną kobietą, z jednej strony nie lubiła gdy nie poświęcano jej uwagi, ale z drugiej, gdy zagadywał ją ktokolwiek kto nie słynie w mieście z dużego majątku, nie poświęcała mu ani chwili lub ośmieszała go. Nie lubiłam jej, była zaledwie tolerowana gdy ojciec jeszcze żył. Moja matka nigdy jej nie polubiła a siostra, jej było wszystko jedno bo i tak mało z kim rozmawiała.

-Oh nie, to nie sprawiedliwe An, proszę, tylko nie Mary. Jest zbyt wyniosła, i taka zimna. - poskarżył się Jack z udawanym przestrachem.

-Zimna mówisz? Niech będzie, dzisiaj odpuszczę sobie przyjemność rozmowy z Mary.

-Odbijany - rzekł nagle do mnie jakiś mężczyzna. Nim się obejrzałam, trzymał mnie już w swoich ramionach i prowadził za kolejnymi parami. Nie spodobała mi się taka zaborczość. Poza tym znaczna większość mężczyzn, trzymała się ode mnie z daleka. Chcąc dać znać mężczyźnie iż to co zrobił jest niepożądane, podniosłam na niego wzrok. Twarz miał owalną, a na niej charakterystyczny, lekko zadarty, arystokratyczny nos. Jego oczy miały ciemny kolor, który przypominał barwą burzowe chmury, miał też bardzo długie i kręcone włosy, kruczoczarnej barwy, które opalizowały niczym krucze pióra. Był szalenie przystojnym mężczyzną i byłam nieomal pewna, iż jest on cudzoziemcem.
Pojawienie się przy moim boku takiego atrakcyjnego człowieka, wzbudziło jawne zainteresowanie nie tylko kobiet które znały mnie jako osobę kompletnie antyspołeczną,
ale również mojej matki. Nieomal słyszałam, jak w jej głowie krystalizuje się pomysł wyswatania mnie z tym facetem. Miałam jednak nadzieję, że to tylko zwykłe, nic nie znaczące przeczucie.

Minęła dłuższa chwila, nim wyrwałam się z zamyślenia, zdając sobie sprawę iż ciągle miałam twarz zwróconą ku nieznajomemu. Zawstydzona, opuściłam głowę, modląc się w duchu aby nie doszedł do wniosku iż mi się tak bardzo spodobał, że nie potrafiłam odwrócić od niego wzroku.

-Nie powinna się Pani wstydzić pożądania.- usłyszałam jego przyjemnie brzmiący, miękki głos nad uchem -To naturalne iż w obecności atrakcyjnego mężczyzny zaczyna się Pani pobudzać.

Początkowo nie wierzyłam, że naprawdę takie słowa usłyszałam z jego ust. Mówienie o takich rzeczach na balu było czymś bardzo nieprzyzwoitym. Takie słowa nigdy nie powinny wyjść z ust mężczyzny publicznie. Chwilę zastanawiałam się w jaki sposób powinnam postąpić, zignorować takie lubieżne zachowanie czy też po prostu poinformować go uprzejmie iż jest to nie na miejscu.

Wedle wychowania, które dostałam w domu od matki, kobieta w mojej sytuacji nigdy nie powinna zwracać uwagi mężczyźnie. Jednakże słowa które usłyszałam, ośmieszały mnie i stawiały mnie w bardzo złym świetle. Czułam, że powinnam oczyścić swoje dobre imię, dlatego też zestrofowałam go, zważając jednak na to, w jakim miejscu i okolicznościach się znajdujemy starałam się być w tym wystarczająco uprzejma.

-Jaśnie Panie, chciałabym uprzedzić, że takie słowa są wysoce nieprzyzwoite.

-Ah, przyzwoitość- rzekł, smakując to słowo niczym najlepszy koneser - Jakże można mówić o przyzwoitości w czasach, gdy dookoła powstaje tak wiele szalonych wynalazków - dodał prześmiewczo.

-Proszę przestać.- rzekłam, co raz bardziej się denerwując tą absurdalną sytuacją, w której się znalazłam.

-Ale dlaczegoż droga Pani, proszę się nie denerwować. To tak nie wypada aby młoda dama na wydanie, zachowywała się w taki sposób.- dodał, wzniecając we mnie gniewny ogień.

-Sądzę iż to nie Pana sprawa. Proszę natychmiast przestać.

-Jak mógłbym przestać, skoro wygląda Pani tak bardzo atrakcyjnie z tymi zaróżowieniami na policzkach.- dodał, całkiem nagle przechodząc do namacalnego i jak najbardziej nie pożądanego flirtu. Tego było już dla mnie zbyt wiele. Nie zważając na to, jaką opinię mi to przyniesie, puściłam tego lubieżnego człowieka i odeszłam od niego, nie oglądając się za siebie. Pełna gniewu, zasiadłam przy stole przeznaczonym dla mojej rodziny.

Mężczyzna tak bardzo mnie zdenerwował, że zapragnęłam opuścić bal tylko po to, abym nie musiała go już więcej oglądać. Zepsuł mi całą radosną uroczystość. Byłam taka szczęśliwa gdy Mathilde przedstawiała publicznie swojego narzeczonego, czułam dumę gdy publicznie ją pocałował, a ten gbur, nie dość że odważył się mnie dotknąć, to jeszcze próbował flirtować. Swoją drogą, mężczyzna nie tracił czasu i zupełnie nie świadomy tego, jak bardzo mi przeszkadza, porwał do tańca pannę, która odważyła się do niego podejść.

To był śmiały gest ze strony tej dziewczyny. Ja nigdy nie postąpiłabym w taki sposób. Kobieta nie powinna zabiegać o uwagę mężczyzny. Powinna przyciągnąć go do siebie mową ciała, atrakcyjnym wyglądem, swoimi wyróżniającymi się umiejętnościami lub elokwencją, ale nigdy nie powinna jawnie mówić o tym co czuje i pierwsza prosić go o taniec.

W gruncie rzeczy, ja nie szukałam żadnego mężczyzny. Unikałam kawalerów i wdowców bardzo szerokim łukiem. Jack był wyjątkiem, ale był mi jak brat. Ze względu na Mathilde, starałam się też zawsze być uprzejma wobec jej narzeczonego - Johnatana.

Moja matka natomiast, nieustająco przy okazji każdej większej uroczystości czy też miejskiego festynu, starała się mnie wyswatać, ale jak dotąd, całkiem skutecznie udawało mi się zniechęcić tych nieszczęśliwców, których dla mnie wybrała.

Miałam nadzieje że niebawem uda mi się zostać guwernantką młodszej siostry Mathilde, Sofii. Dzięki temu, mogłabym wyprowadzić się z domu i zostawić matkę za swoimi plecami aby zarabiać na siebie sama. Zamieszkałabym z Mathilde, a gdybym się sprawdziła, być może mogłabym się opiekować jej przyszłymi dziećmi. Wiedziałam, że planowała małą gromadkę razem z Johantanem. Było go stać, aby w razie czego utrzymać całą ich rodzinę.

Uosobienie NocyWhere stories live. Discover now