Rozdział 8

170 7 4
                                    


Nie pamiętam jak znalazłam się w domu, może cały czas w nim byłam, a to co się wydarzyło nocą, tylko mi się śniło? Przecież to niemożliwe, abym w środku nocy i w dodatku całkiem sama, wyszła na zewnątrz. Do tego, przyjęłam oświadczyny tego dziwnego francuza z balu, pamiętałam też że się całowaliśmy i nie były to delikatne całusy. Mogłam jednak śmiało przypuścić, że towarzyszący mi w snach nieustająco od już tygodnia, Claude Jean de Lafevre, w rzeczywistości nadal mi się nie oświadczył.
Wciąż pamiętałam co robił siostrze mój ojciec, nie miałam zamiaru zostać mężatką. Tak więc to wszystko nie mogłoby się wydarzyć naprawdę, to musiał być bardzo realny sen spowodowany przez chorobę, byłam słaba, nawet teraz czułam, że jestem wciąż chora. 

Emocje których doświadczyłam we śnie, były jednak bardzo realistyczne i wciąż miałam wrażenie, jakby hrabia zostawił na moich ustach jakiś ślad. Dlaczego w ogóle ja go pocałowałam w tym śnie? Bo był intrygujący? Może trochę a do tego nawet całkiem przystojny, ale czułam się przy nim bardzo nieswojo. To nie był ktoś, kogo oświadczyny chciałbym przyjąć naprawdę. Nawet się dobrze nie znaliśmy, w dodatku wcale nie czułam do niego żadnego pożądania. Zachowywał się jak arystokrata przekonany o tym, że jest atrakcyjny i bogaty, i że to wystarczy aby miał każdą. Nie ma mowy, abym uległa komuś takiemu. Widziałam że tańczył z innymi Pannami, dlaczego akurat ja miałabym zawrócić mu w głowie? Byłam nawet gorsza od nich.

Nagle rozległo się pukanie i do pokoju bez mojej zgody, weszła moja matka. Była dziwnie rozpromieniona, jakby skowronek zeskoczył z okna, nigdy jej takiej nie widziałam. Coś się musiało wydarzyć i bałam się usłyszeć, co miała mi do przekazania. Bardzo szybko stanęła naprzeciwko mnie od razu chwytają jedną z moich dłoni. Z zachwytem wpatrywała się w coś, na co nie zdążyłam zwrócić uwagi wcześniej, a co zabłysło w słonecznym świetle sączącym się z okna. To był ten złoty pierścionek z jadeitowym oczkiem ze snu !

-Kochanie, jestem z Ciebie tak bardzo dumna.- zaczęła entuzjastycznie, po czym wycałowała moje policzki, czego nie robiła od lat.

-Nie sądziłam, że tak szybko zrozumiesz jak ważna jest dla naszej rodziny twoja znajomość z tym francuskim markizem. - podjęła temat, gdy skończyła już mnie całować.

- Służące nie przestają krążyć, przyjmując gratulacje dla ciebie i twojego nowego narzeczonego. Ty mała krętaczko, jak mogłaś mi nie powiedzieć, że przyjęłaś oświadczyny Pana de Lafevre! Wkrótce zabierze cię ze sobą do Paryża, do samego Paryża dziecko! Nawet nie wyobrażasz sobie jakie to wspaniałe miasto! Czy ty rozumiesz kochanie, jakie ogromne szczęście cię spotkało?!

Gdy tylko powiedziała te słowa, zrozumiałam, że to wszystko to nie był sen. Chociaż bardzo bym tego pragnęła. Naprawdę wykradłam się nocą z domu i spotkałam się z Claudem. Stanęłam przed nim w jednej z najlepszych sukni, całowaliśmy się a potem przyjęłam jego zaręczyny! Dlaczego ja to zrobiłam, dlaczego wyszłam i zapomniałam o wszystkich dotąd przestrzeganych zasadach?! Szybko przywołałam w pamięci cały wieczór i noc, co robiłam, jak się czułam, o czym myślałam.
"Gdy zasypiałam, czułam się bardzo źle, byłam zmęczona dniem, lekarzem i tymi jego 'badaniami', mama wspomniała że przyjechał Lafevre ale nie pozwoliła mu wejść do pokoju. Zasnęłam, nie śniłam o niczym szczególnym, obudziłam się i wypiłam kieliszek z winem... " . Tym samym co wcześniej! Tym który spowodował, że poczułam się nagle tak świetnie. Jednak gdy zakosztowałam go po raz pierwszy, noga Lafevre nie stanęła wewnątrz tego domu, nie mógł więc tego dla mnie naszykować. Tak samo było dziś w nocy, wypiłam to wino i poczułam, że wypełnia mnie nowa energia. Jednak i tym razem Lafevre nie mógł przygotować dla mnie tego napoju. Może pośród naszych służek była jakaś samozwańcza zielarka? Szykował mi tą miksturę na 'wzmocnienie' a tak naprawdę, nie wiedziała jaki to może mieć na mnie wpływ?! Może to w efekcie działało na mnie tak , że aż dostawałam halucynacje... że postępowałam irracjonalne i zapominałam o tym, jak zazwyczaj postępuje.

- Oh nie milcz kochanie! - zawołała nagle matka, najwyraźniej w nastroju do pogawędki - To taka cudowna wiadomość, że ktoś się nareszcie Tobą zainteresował i że go przyjęłaś tak szybko! Kto by się spodziewał ! Dzięki Bogu dobremu i sprawiedliwemu, dzięki wielkie najświętszej Panience! Ile ja się namodliłam za dobre życie dla Ciebie! Nareszcie moje wysiłki zostały wynagrodzone! Hrabianka ! Ah co za radość! Muszę podjąć przygotowania, zorganizować wam wesele, wynająć kościół na waszą uroczystość zaślubin. Oh, tyle pracy przede mną, ale warto, WARTO! - wznosiła okrzyki do samych niebios, jakby sam Bóg mógł naprawdę ją usłyszeć! Co tu się porobiło dzisiejszej nocy? Oby mój narzeczony - o ile w ogóle jest jakieś prawo na to aby go tak nazywać , pod czas gdy ja, nie podjęłam tak naprawdę i świadomie, żadnej decyzji na temat ślubu- pojawił się w tym domu jak najszybciej, bo musimy chyba coś sobie bardzo pilnie wyjaśnić.

- Musisz być oszołomiona cała tą sytuacją. Dobrze więc , nie mam czasu do stracenia. Lada chwila przyjdzie do ciebie Megan, aby przygotować cię na oficjalne przyjęcie w tymczasowym lokum Twojego narzeczonego, Pan de Lafevre mówił, że masz się tam spotkać z jego rodziną.- kontynuowała ogromnie podekscytowana. Ja coraz bardziej zaczynałam się obawiać czym jeszcze zaskoczy mnie hrabia i jaką jest jego rodzina. Miałam bardzo złe przeczucia i w dodatku wciąż byłam chora. Gdy skończyła do mnie mówić, znowu ogromnie rozbolała mnie głowa.

-Powóz ma być po ciebie o 12! Nie spóźnij się!- rzekła jeszcze i wyszła z pokoju.

To spotkanie będzie ogromnym wyzwaniem, jak mam zachować czujność podczas niego, gdy byłam chora i słabiutka jak dziecko. Jeżeli on coś kombinuje, na tym spotkaniu będzie miał mnie podaną jak na tacy!

Uosobienie NocyWhere stories live. Discover now