Prolog

8.5K 107 15
                                    


POV Damien 

 Fascynacja. Czym niby jest? Dla ogółu, zamyka się ją w klasyfikacji zakochania się w drugiej sobie. Zauroczenia się nią, wystawiając na piedestał. Typowe ckliwe gówno. Zawsze muszą sprowadzać coś do jednego rozwiązania.

 Dla mnie była czymś niezdrowym. Mój mrok brał się z fascynacji. Nastawiałem się na coś i do tego dążyłem. Fascynowało mnie dążenie do celu. Do stworzenia Imperium, bo ono było wisienką na torcie, którego miałem fundament. Zabawne, że owe Imperium było mrokiem. Bo jak wytłumaczyć chęć zdobycia lepszej lokalizacji dla rzeczy niestosownie dobrej?

 W rzeczy samej, chodziło o podziemie. Biznes, który od początku do końca tworzyłem sam. I miałem kurewską ochotę by go powiększyć. Znaleźć się w takim miejscu, gdzie wszyscy całowaliby mnie po stopach. Chciałem by rosły w siłę z dnia na dzień. To była moja popierdolona ambicja. Bym stał się największym i zarazem najgroźniejszym królem podziemi. Już były moje. Teraz musiałem zadbać by nikt nie strącił mnie ze stołka. To było wręcz niewykonalne. Jeśli ktoś by spróbował, to życzyłem mu, kurwa, powodzenia.

 Moim priorytetem było przeniesienie lokalizacji Czerwonych Bram. Ustabilizowałoby to grunt. Miałem nawet wybrane miejsce, wręcz stworzone do zbrukania go krwią, rządnych adrenaliny. To był hedonizm każdego, kto choć raz postawił nogę w progu mojego biznesu. Ludzie je kochali, a ja kochałem ich rozkosz, jaką czerpali z oglądania tańca w klatce.

 Przesunąłem spojrzeniem po mapach z zaznaczonymi pineskami. Punkty przedstawiały miejsca idealne pod nowy biznes. Szczególnym zainteresowaniem obrałem sobie pewną hale produkcyjną. Niegdyś stanowiła fabrykę, obecnie był przekształcony w biurowiec dla korporacji i w coś, co mnie zaskoczyło. Cały parter został zajmowany przez klub sportowy.

 Strzeliłem z karku, przejeżdżając dłonią po lekkim zaroście. To był punkt zaczepienia. Pod spodem, na minusowym piętrzę, plany wskazywały na parking podziemny. Jego zabudowa i struktura była stworzona do nielegalnych przedsięwzięć. Zacząłem podejrzewać, czy przypadkiem niegdyś fabryka nie była halą produkcyjną narkotyków. Miała do tego warunki. Musiałem się upewnić, nim wpuściłbym tam chłopaków.

— Damien. — Do pomieszczenia wszedł Ryan. Zbiłem z nim piątkę wracając do projektów. — Znalazłeś? Powiedz, że tak. Mam dość twojego zrzędzenia.

— Ryan. — mruknąłem stwarzając przedłużenie napięcia. — Mam idealne miejsce.

 Podrzuciłem mu papiery. Podszedłem do barku nalewając nam do literatek whisky. Dorzuciłem lodu, chłodzącego alkohol. Podałem przyjacielowi szkło, zasiadając na swoim fotelu. Podciągnąłem do łokci rękawy koszuli, przypatrując się zamyślonej twarzy.

 Uważnie studiował inżynierskie zapiski, szybko z nich rezygnując. Przekierował spojrzenie na pisemny opis. Z uznaniem uniósł brew, rzucając niedbale kartki na biurko.

— Wystarczy, że kupisz fabrykę.

— Już to zrobiłem. — Przyznałem przeglądając faktury przesłane przez księgowego mailem. Drugi mail dotyczył zapotrzebowania w dostawy baru i klubu. Przyjemność, przyjemnością, najważniejsza była robota.

— Skurwysyn. — Poderwał brew, kręcąc głową. Upił bursztynowego płynu, opanowując niedowierzanie. — Nigdy nie pierdolisz się w interesach.

— Nigdy. — przytaknąłem, wertując rozliczenia. — Znalezienie podziemia było moim priorytetem. Nie mogłem zwlekać.

— No dobra, ale nie możesz szturmem wparować do właścicieli lokalów i kazać im wypierdalać. Zaczną coś podejrzewać.

Miejsce Tom 1 Serii Czerwone BramyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz