Epilog

3.1K 122 6
                                    




POV Damien

Lipiec

 Pięć miesięcy. Tyle czasu minęło odkąd pewna, zrozpaczona blondynka zawitała do Neon chcąc zalać w alkoholu ciążącą gorycz. Obecnie, po tych pięciu miesiącach, ta sama kobieta należała do mnie. W niecałe pół roku obróciłem swoje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Wpuściłem do niego kobietę oddając jej całego siebie. Przewartościowałem dotychczasowe wartości i priorytety, głównie skupiając się na komforcie Rii. Stała się dla mnie najważniejsza. Pragnąłem dawać jej wszystko czego potrzebowała. Uszczęśliwiać aby ten cudowny uśmiech ocieplający kocie oczy nigdy nie zniknął. Determinacja, która towarzyszyła jej podczas pokonywania przeszkód. Zadziorność wychodząca w trakcie zbliżeń. Ta niepozorna blondyneczka wprowadziła chaos, na którym zbudowała nowe fundamenty. A ja jej na to pozwoliłem.

 Pozwoliłem sobie na odstępstwo wpuszczając promyk rozświetlający ponurą egzystencję opartą na powtarzającym się schemacie.

 O tym, jakimi uczuciami darzyłem Rię uświadomiłem sobie miesiąc wcześniej, kiedy została mi odebrana przez pierdolniętą sukę i jeszcze bardziej chorego pojeba. Odchodziłem od zmysłów nie wiedząc co się z nią działo. Ulga jaką odczułem widząc ją u boku Ryana opuszczających areszt była nieopisana.

 Teraz, miesiąc od tego wydarzenia nic nie uległo zmianie ze sprawą Nevady. A nasze uczucia wzmacniały się z każdym dniem. Każdą nocą, po której zbudzaliśmy się w swoich objęciach.

 Nigdy nie spodziewałbym się, że pewnego dnia z własnej nieprzymuszonej woli będę przemierzał centrum handlowe w poszukiwaniu księgarni. Kiedy ją odnalazłem chciałem zawrócić i porzucić ten plan w pizdu. Męczyli mnie ludzie, którzy nie patrząc na innych w pośpiechu pchali się, uderzali z barków, nie racząc rzucić cichych przeprosin. Zaciskałem pięści, posyłałem im ponure spojrzenia z zawartym ostrzeżeniem. Zakłócali mi spokój. Zatruwali przestrzeń. Rozumiałem dlaczego unikałem takich skupisk ludzi. Wyżerali ze mnie każdą cząsteczkę chęci. 

 Wewnątrz nie było lepiej. Wąskie przejścia między regałami odbierały swobodę. Zrezygnowałem z samodzielnego odnalezienia pozycji, wiedząc, że nie miałem szans odnaleźć się w kotle literatury. Poprosiłem pierwszą napotkaną pracownicę o pomoc w poszukiwaniu. Słysząc tytuł jaki jej podałem rozszerzyła oczy w zaskoczeniu. Bezwstydnie zlustrowała mnie oceniającym wzrokiem. Poważnie? Czy kupowanie książek przez mężczyznę to jakiś wyczyn? Albo egzotyczny przypadek? Bo jej mina mówiła, że tak.

— Na pewno chodzi o tę książkę? — upewniła się wyciągając ją spomiędzy innych. — Jest dość nietypowa.

 Przechwyciłem przedmiot od ekspedientki. Okładka nie zdradzała nic o zawartej na kartkach treści. Była zwyczajną, kolorową sklejką kształtów. Nie była wulgarna, a po tytule nie domyśliłem się co mieści się w fabule. Ria przez ostatni tydzień chodziła i wspominała o niej, jako o największym odkryciu. Po samym opisie i promowaniu przez innych była zachwycona. Gadała jak katarynka, w kółko powtarzając, że kupi ją w pierwszej kolejności odpuszczając kolejkę listy. Tak, posiadała listę książek, które musi kupić. Znajdowała się na niej z sto pięćdziesiąt pozycji i co dziennie rosła. Dziwiłem się jak mogła tyle ich pochłaniać i chcieć więcej. Nie nudziło jej się to, a biuro w domu zamieniło się w bibliotekę, której zaczęło brakować miejsca. Zacząłem planować przemianę jednego pokoju w posiadłości na prawdziwą bibliotekę. Mógłbym przy okazji umieścić tam książki zalegające w salonie.

— Jest dla mojej kobiety. Nie dla mnie. Ja nie mam czasu na czytanie. — powiedziałem, studząc wizję powstające w jej głowie. Jeszcze chwila a zaczęłaby zadawać więcej pytań. A ja nie miałem czasu, ani chęci by dłużej przebywać w tym sklepie.

Miejsce Tom 1 Serii Czerwone BramyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz