Rozdział 27

3.1K 112 4
                                    


Kochani ważna notka pod rozdziałem!!! Proszę, rzućcie na nią oko. 

Miłego czytania!!! 

1/10

POV Ria

 Po prysznicu przeszliśmy do głównego pomieszczenia. Zza lustra weneckiego widziałam ostatki osób opuszczających podziemie. Owinięta ręcznikiem przysiadłam na kanapie wlepiając puste spojrzenie w ciemną podłogę. Pozostałam nieobecna. Wybrakowana z jakichkolwiek emocji, odczuć względem ran, z których wciąż sączyła się krew. Utrata kontroli pozbawiła mnie uczuć. Stałam się obojętna, głucha na świat. W myślach szalała pustka. Nie widziałam, co o tym wszystkim sądzić. Jedynymi oznakami pozostania na ziemi był urwany oddech i gęsia skórka spowodowana zimnem. Damien krążył wkoło, wykonując telefon za telefonem. W między czasie zdążył się ubrać.

— Ria. — przykucnął naprzeciw. — Proszę, spójrz na mnie.

 Z dużą dozą delikatności chwycił podbródek. Z opóźnieniem uniosłam na niego spojrzenie. Dostrzegłam jak z ciężkością przełknął gule.

— Ubierzmy cię, a potem pojedziemy do domu. Od dziś mieszkasz ze mną. I nie podlega do żadnej dyskusji.

 Ledwo zauważalnie skinęłam. Nie chciałam zostawać sama. Nie kiedy działo się tyle niewiadomych. Kiedy za rogiem czyhało niebezpieczeństwo.

 Z pomocą Damiena okryłam ciało dużym dresem. Starannie opatrzył rany zaklejając je plastrami zasklepiającymi. Obiecał przed snem obłożenie opuchlizn lodem. Przed samym wyjściem przystanęłam w miejscu, z przerażeniem widząc jak podniósł moją torbę sportową. W środku schowana była groźba powodująca całe nieszczęście nocy. W duchu modliłam się by jej nie zauważył. By jej nie otwierał.

 Nie zachowywał się jakby ją przeczytał. Był zbyt spokojny. Opanowanie przemawiało przez niego walcząc z troską, która chciała się wbić w pierwszeństwo. Nic nie wróżyło by wiedział, co ukrywałam.

 W wejściu do posiadłości czekała na nas gosposia. Radosny wyraz zmienił się w ciągu sekundy. Rozdziawiła buzie nie wiedząc jak skomentować widok. Jak powinna się zachować.

— Jak zadzwoniłeś z informacją o wyprowadzce Rii, nie spodziewałam się tego. Boże, dziecko.

 Ruszyła z chęcią dotknięcia twarzy. Cofnęłam się nie chcąc być dotykaną przez nikogo innego niż Damiena. Zrobił krok w kierunku staruszki zakrywając mnie częścią siebie.

— Jutro wpadną chłopaki z jej rzeczami. Prosiłbym cię byś nie przeszkadzała Rii póki sama nie zechce towarzystwa. Nie jest w najlepszym stanie na pogaduszki.

 Byłam niezmiernie wdzięczna za stanowcze wyznaczenie granicy. Nie miałam siły by się odezwać, co dopiero zastrzegać sobie przestrzeń.

— Oczywiście, przepraszam. Pokój gościnny został przygotowany do dyspozycji. Zrobić coś do jedzenia?

 Pokój gościnny? Nie chciałam spać sama. Nie chciałam zostawać w samotności. Potwory czekały na taki moment by w ciemności zaatakować.

— Nie zostawiaj mnie. — zdążyłam go złapać nim ruszyłby w głąb posiadłości. Wychodziła desperacja napędzana strachem. — Proszę, nie zostawiaj mnie. Możesz zrobić ze mną wszystko, ale mnie nie zostawiaj.

 Byłam skłonna paść na kolana i zacząć błagać. W kryzysowych momentach człowiek zrobi wszystko by zadbać o bezpieczeństwo i komfort.

Miejsce Tom 1 Serii Czerwone BramyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz