Rozdział 3

3.3K 90 1
                                    


POV Ria 

 Zbudzając się o świcie głowa pękała mi w szwach. Czułam zaschnięte gardło, drapiące swoją chropowatością. Pulsujące skronie starannie tłukły czaszkę. Słysząc nawoływania, miałam ochotę zakopać się w materacu twardej kanapy.

 Uniosłam ciężkie powieki natrafiając na zatroskane spojrzenie sprzątaczki. Widząc jakąkolwiek reakcję, odetchnęła z ulgą.

— Pani Kenneth, czy wszystko w porządku? — zapytała odkładając na biurko złożoną sukienkę, dołożyła szpilki przy nóżce mebla. Nawet jej nie poprawiłam, że użyła nazwiska Nolana, nie mojego.

 Wstałam gwałtownie, przypominając sobie dlaczego spałam tu w samej bieliźnie. Przed oczami miałam scenę, w której doszłam na swoich palcach. Pamiętając to obezwładniające uczucie, poczułam jak się rumienie.

 Przycisnęłam koc, skrywając się przed widokiem starszej kobiety. Przejechałam dłonią po twarzy. Zauważyłam na niej resztkę makijażu. Z tego całego zamieszania zapomniałam go zmyć.

— Która godzina? — zapytałam rozglądając się za jakimś ubraniem. Odkaszlnęłam, odczuwając nadchodzącą żółć. Zacisnęłam wargi, powstrzymując odruch wymiotny.

 Powiedziałabym, że zapomniałam jak to było mieć kaca. Po tamtym nieszczęsnym wieczorze, mogłam sobie bić brawo. Zdychanie cały dzień nie było niczym przyjemnym.

— Szósta rano. — odparła spoglądając na wiszący na nadgarstku srebrny zegarek. — Dopiero co przyszłam posprzątać. Zauważając pani ubrania, przyszłam sprawdzić czy jest pani cała.

— Dziękuję, cieszę się, że mnie wcześniej obudziłaś. Muszę się ogarnąć zanim otworzymy.

 Owinęłam się materiałem podchodząc do szafy. Wybrałam z niej luźny dres, wiedząc, że był najodpowiedniejszy do swojego samopoczucia.

— Przepraszam, że śmiem pytać, ale czy na pewno dobrze się pani czuję?

— Tak. Pójdę się odświeżyć, zdrzemnę się jeszcze przed otwarciem. Niech pani wraca do pracy.

 Stanęłam przed lustrem, przechodząc zawał. Potargane włosy, sterczące na wszystkie strony. Rozmazany makijaż, odznaczający się wokół oczu. Odór alkoholu, którym byłam przesiąknięta po same palce. Nieświeży oddech, który zabiłby lecącą muchę.

 Patrzyłam na zupełnie obcą sobie osobę. To nie byłam ja. To była kobieta, która dała się zapić przez dręczącą gorycz. Która uciekła w alkohol, nie mogąc znieść szeptów, przypominających, jak Nolan mnie odtrącał.

 Zamoczyłam twarz w lodowatej wodzie, dłużej przytrzymując ją pod strumieniem. Musiałam wziąć się w garść. Przecież miałam mieć dwa treningi. Nie mogłam ich prowadzić mając kaca większego, niż połowa globu.

 Prysznic pozwolił pozbyć się okropnego zapachu zaawansowanego pijaka. Ocuciłam się trochę, pozostawiając rozpuszczone mokre włosy. Ich wilgoć chłodziła kark, nie pozwalając zatracić się w mocniejszym śnie. Powieki samoistnie przymykały się, zbyt zmęczone by pozostać w otwarciu. Czuwałam, czekając na godzinę otwarcia.

 Opierałam czoło o ladę, unosząc się tylko by obsłużyć klientów siłowni, bądź takich, którzy samodzielnie przychodzili powalić w worek.

 Otworzyłam już drugą butelkę wody, pobierając drobne łyki. Większe, niebezpiecznie podrywały wnętrzności do góry. Ukradkiem, spojrzenie powędrowało do telefonu. Odkąd wyszłam z domu, nie zaglądałam do niego. Bałam się ilości powiadomień, bądź co gorszę; Nie dostania żadnej wiadomości.

Miejsce Tom 1 Serii Czerwone BramyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz