Rozdział 20

3K 96 4
                                    


POV Ria 

 Dzień a raczej noc, w której sprzedawałam duszę diabłu schodząc niżej niż piwnice, bywały różne. Głównie rozchodziło się o atmosferę i samopoczucie jakie mi towarzyszyło. Nie wiedziałam jak opisać to, co czułam. Była to mieszanka niepokoju i ekscytacji. Ogarniały mnie złe przeczucia, które zostawały zastąpione podnieceniem na myśl wcielenia się w Red. Maskowałam strach niekorzystnie wpływający na samopoczucie. Zastanawiałam się, czego mogłam się bać, skoro to nie była moja pierwsza walka.

 Po paru przemyśleniach doszłam do wniosku, że wynikało to z niewiedzy. Nie wiedziałam kim miała być przeciwniczka, jakie posiadała umiejętności. Czy była dobra, czy szybko sobie z nią poradzę.

 Po ostatniej walce łaknęłam prawdziwego wyzwania. Dostać kogoś, kto byłby mi równy. Wewnętrzny demon rwał się do wyjścia, niecierpliwiąc się na walkę. Chciał zrobić show, jak na dawną mnie przystało. Udowodnić, że pomimo przerwy wciąż byłam niezwyciężona. Demoniczna część duszy chciała dostać ofiarę do zabawy. Nad którą mogłaby się pastwić i upokarzać do ostatniego gongu wybitego przez czasowego.

 Potrząsnęłam głową wybudzając się z sekundowego zawieszenia. Zdrowy rozsądek ujarzmił żądzę, prowadząc myśli na właściwe tory. Może kiedyś pozwoliłabym sobie na takie przedstawienie. Sytuacja, w której się znalazłam kategorycznie tego zabraniała. Nie mogłam głupio ryzykować. Na szali stały ogromne pieniądze. Jeśli bym przegrała, wypłata byłaby ponad połowę mniejsza od wynagrodzenia zwycięzcy. Najgorsze były remisy. Gdy do takich dochodziło, co było niebywale rzadkie, ale się zdarzały, żadna ze stron nie dostawała wypłaty.

 Podeszłam do szafy z rozmachem otwierając aluminiowe skrzydła. Zastanawiałam się, w co się ubrać. Zbliżał się maj, a temperatura wahała się w okolicach dwunastu stopni. Noce pozostawały chłodne, bryza znad oceanu dodawała wilgotności.

 Po namyśle wybrałam czarny dres z obszerną bluzą zakładaną przez górę. Dobrałam adidasy i skórzaną kurtkę. Do torby spakowałam najpotrzebniejsze przedmioty. Nie było ich wiele zważywszy, że większość czekała na miejscu w szatni. Wielkim zaskoczeniem były dopasowane stroje sportowe. W Santa Maria każdy zawodnik musiał sam się ubezpieczyć w strój. W Czerwonych Bramach dostawaliśmy nowe na każdą walkę. Poprzednio miałam niebieski i byłam ciekawa, czy zostanie na stałe, czy dadzą nowy.

 Wraz z końcem przygotowania przyszedł sms ze współrzędnymi. Wypuściłam głębokie, udręczone westchnięcie. Na punkt zebrania wyznaczyli znaną knajpę za miastem. Czekając na Ubera zabezpieczyłam Nokaut zamykając biuro, główne drzwi i uruchamiając alarm antywłamaniowy.

 W drodze odpisałam Monie na górę wiadomości. Dowiedziała się od Castiela o powrocie do oktagonu. Od dwóch dni nie mówiła o niczym innym, jak o głupocie i braku odpowiedzialności. Doszłyśmy do takiego momentu, że byłam zmuszona ją wyciszyć. Uzyskałam odwrotny efekt od pożądanego. Ilość powiadomień po odblokowaniu przekroczyła dopuszczalny limit. Po tysiącach zapewnień o świadomości swoich czynów, odrobinę zwolniła. Nie popierała moich decyzji, ale w końcowym rozrachunku przymykała na nie oko. Odnosiłam wrażenie, że za jej zachowaniem nie kryło się samo zmartwienie. Mona coś ukrywała. Inaczej nie byłam w stanie wyjaśnić gwałtownych reakcji rudowłosej.

 Wysiadając z pojazdu nie spodziewałam się takiego widoku. Najwidoczniej kierowca również się tego nie spodziewał. Przystanęłam wpatrując się w najciemniejsze tęczówki, jakie było mi dane poznać.

— Niech mnie piekło pochłonie! Creed to ty?

 Skok radości widokiem znanej twarzy przeminął szybciej niż przypuszczałam. Nie znał nowej mnie posługując się panieńskim nazwiskiem.

Miejsce Tom 1 Serii Czerwone BramyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz