Rozdział 8

3.1K 92 2
                                    


POV Damien 

 Odkąd dzień wcześniej konfrontowałem się z blondwłosą nieproszony uśmiech błąkał się po licu. Zaczynały mi doskwierać odrętwiałe poliki. Nie szczerzyłem się jak gówniarz podrywający swoją pierwszą dziewczynę. Nie cieszyłem się w ten cukierkowy do porzygu sposób. To była satysfakcja.

 Sama mi się oddała chcąc zapomnieć o swoim narzeczonym. Nieświadomie chciała go ukarać, robiąc dokładnie to samo co on. A ja? Ja tylko ratowałem z opresji zranioną damę. Spełniłem jej prośbę dając spełnienie i niezapomniane przeżycie.

 Kurewsko mi się to podobało. Wziąć w posiadanie Rię, taką bezbronną i podnieconą. Napawałem się jej widokiem, niemym błaganiem i bólem jaki zadawałem. Ulegała, pragnąć więcej.

 Nie widziała jak samą swoją obecnością sprawiała, że kutas rwał się do tego, by zatopić się w jej spragnionym, niezaspokojonym wejściu. Gdy mnie prowokowała poruszając biodrami byłem na pograniczu utrzymania samokontroli. Zasmakowała małego procentu tego, co mógłbym z nią zrobić, a już była taka podniecona.

 Ból ją podniecał. Czerpała z niego przyjemność. Była idealna by spełniać grzeszne fantazję.

 Nie mogłem wyjść z podziwu jak bez większych starań rozebrała się ukazując wyrzeźbione ciało. Podkreślone łydki, mocne uda i ten krągły tyłek. Odsłonięty brzuch eksponujący zarys mięśni. Musiała długo i sumiennie trenować, inaczej nie dorobiłaby się takiego ciała. To też mnie kręciło.

 Mówiła, że nie była idealna, bo nie mieściła się w kanonach piękna tego skurwysyna. Prawda była taka, że Ria to mokry sen niejednego faceta. Zwłaszcza była moim snem. Moim małym koszmarem.

 Po tym jak odsapnęła wracając do rzeczywistości, przybrała maskę obojętności. Zdołałem zauważyć rumieniec wstydu. Mała Ria wróciła do wstydliwej natury. Taka niewinna.

 Nim wyszła rzuciła ciche podziękowanie, znikające za zatrzaskującymi drzwiami.

 Zszedłem na dół zachodząc do części z barem. Ludzi przybyło zapełniając sale osobami pijącymi w przerwie od pracy.

— Ty obsługiwałeś tę blondynkę? — Zwróciłem się do faceta, który obsługiwał Rię nim ją przejąłem.

— Szefie, obsługuję wiele blondynek. — Powstrzymałem żądze, posyłając mu wrogie spojrzenie. — Chodzi o tę uroczą, załamaną? Ta, niezła dupa z niej.

 Zwinąłem dłonie w pięści. W myślach zabrzmiał głos blondynki: Ten barman wydawał się interesujący.

— Jesteś zwolniony. Zabieraj swoje rzeczy i wyjazd stąd. — nakazałem tonem nieznoszącym sprzeciwu.

 Rozszerzył oczy nie spodziewając się nagłej utraty pracy. Niespodzianka.

— Jak to? Nic nie zrobiłem! Nie możesz mnie tak od tak zwolnić! — Oburzył się, rzucając ścierkę na blat.

— Właśnie to zrobiłem. Masz piętnaście minut by zabrać swoje rzeczy. Jeśli się nie pośpieszysz, chłopcy zrobią to z przyjemnością. Dostaniesz wypłatę za dwa miesiące, aż takim chujem nie jestem by wywalić cię na zbity pysk.

 Odwróciłem się na piecie, w drodze dzwoniąc do koordynatora klubu nocnego. Musiałem go poinformować o stracie pracownika. Nie był zadowolony klnąc i posyłając mnie do piekła. Za dwa tygodnie miałem do nich witać. Trzeba było ruszyć z nowym sezonem igrzysk Czerwonych Bram.

 Mając to z tyłu głowy, trzeba było przyspieszyć prace nad odebraniem klubu.

 Pierwszym punktem było wpuszczenie konia trojańskiego. Ryan spełnił swoje zadanie dostarczając wiele informacji. Szczególnie reakcję właścicielki na podniesienie rachunków. To był jej najsłabszy punkt. Nie mieli dużego zainteresowania polegając głównie na stałych klientach.

Miejsce Tom 1 Serii Czerwone BramyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz