Rozdział 34

2.9K 114 2
                                    


7/10

POV Ria 

 Po powrocie Damiena nasze wspólne życie poszło o krok dalej. Za każdym razem, gdy myślałam jak się zaczęło i jaki miało przebieg, pobolewała mnie głowa. Dostawałam migreny, bo po prostu nie powinno to się tak potoczyć. Gdybyśmy byli normalni, wciąż pozostawalibyśmy na stopie nienawiści, ciągłej walki o klub sportowy. W zamian byliśmy dwojgiem dorosłych ludzi, którzy rozwijali dobrze prosperującą relację. Co prawda, dalej nie potrafiliśmy określić swoich emocji. Ale po co nam to było? Czuliśmy się ze sobą dobrze. Czułam się przy nim bezpiecznie i przede wszystkim czułam się wolna. Nie dusiłam się. Byłam rozumiana i... chciana. Czyli to, czego wcześniej nie doświadczyłam. Zaczęłam rozumieć, że to czym darzył mnie Nolan nie było partnerstwem. Może nawet nieświadomie, ale to Damien mnie tego nauczył.

 Zawsze marzyłam o związku pełnym dwustronnego wsparcia i oddania. Musiałam przejść pewną drogę by to dostać. Ja byłam jego. On był mój. I to nie ulegało zmianom.

 Obudziłam się czując mokre pocałunki wzdłuż ramienia aż po zagłębie szyi, na której skupił większość uwagi. Z wciąż zamkniętymi oczami rozpromieniłam się przyjmując małą przyjemność.

— Która godzina? — wymamrotałam przeciągając się w pościeli.

— Po ósmej. — odpowiedział z poranną chrypką. Brzmiał, pieprzenie, seksownie.

— Dlaczego budzisz mnie tak wcześnie, szatanie? Nie muszę dziś otwierać Nokautu, bo robi to Cas, a ty tak zwyczajnie odbierasz mi możliwość spania. Idź do diabła. — żaliłam się wciskając twarz w poduszkę.

 Pierzę stłumiło pisk jaki z siebie wydałam, gdy bezczelnie zderzył dłoń z pośladkiem. Skurczybyk miał siłę w tej łapie.

— Za co to? — Z oburzeniem okryłam się kołdrą amortyzując potencjalne przyjście ponowionego ruchu.

— Nie mogłem się powstrzymać. — przyznał bez skruchy. — Zbyt bardzo uwielbiam twój tyłek by się kontrolować.

 Ścisnął półkule zaczynając je miętosić. Sapnęłam, czując jak szorstkie dłonie pokrywają pośladki. Sadysta.

— Zostaw mnie, pomiocie szatana. Ja chcę spać.

— Nie mogę. Bo nie chcę, i dlatego że dziś musimy jechać razem. — Uniosłam się za ramienia posyłając nieme pytanie. — Podziemie jest gotowe. Chciałem cię po nim oprowadzić. Jutro pierwsza noc w nowym miejscu.

— Daj mi godzinę. 

 Czekałam na Damiena, który w ostatniej chwili dostał ważny telefon. Tak mnie pospieszał, a ostatecznie to ja czekałam na niego. Znudzona weszłam do salonu, po raz kolejny przeglądając biblioteczkę. Większość z książek to stare roczniki literatury, którą czytali nasi rodzice. Zaintrygowana podeszłam do leżącego na stoliku kartonu. Nie był zabezpieczony taśmą, pozwalając zajrzeć do środka.

— Gotowa? — Zjawił się w wejściu, przyłapując mnie przy tekturze. — Nie krępuj się, koszmarze. Możesz otworzyć.

 Pchnięta zachętą zajrzałam do środka. Wewnątrz trafiłam na... książki? Z niezrozumieniem uniosłam głowę.

— Należą do mojej matki. Wewnątrz są również rysunki.

— Twoje mama ma dobry gust. — pochwaliłam opuszkiem przejeżdżając po grzbiecie egzemplarza. Głębiej spoczywały szkice. Westchnięcie zachwytu uciekło mi spomiędzy warg. — Są bardzo piękne. Musi być bardzo utalentowana.

Miejsce Tom 1 Serii Czerwone BramyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz