Rozdział 36

2.6K 95 9
                                    


9/10

POV Damien 

 Słuchając opowieści o przeszłości Rii przechodziłem przez różne stany emocjonalne. Począwszy od złości za bezmyślność, którą się wykazała wchodząc w łapy psychopaty. Kończąc na współczuciu. Miała zaledwie dwadzieścia dwa lata zabijając człowieka. Historia Glorii Creed była godna zapomnienia, tak jak wspomniała o tym, gdy pytałem o jej przeszłość. Jednak obydwoje mieliśmy świadomość, że nie mamy mocy wymazywania pamięci. Poznanie tej historii utwierdziło mnie w przekonaniu, że była niebywale silną kobietą. Podniosła się po tych wydarzeniach. Starała się poukładać życie na nowo. Byłem z niej dumny i zyskałem dodatkowy respekt. Była moim, silnym koszmarem. Po poznaniu prawdy wiedziałem przed czym miałem ją bronić. Przyrzekłem, że ją ochronię. Przed wszystkim. Również przed wydziałem sprawiedliwości.

 Wpadnięcie policji do Nokautu zburzyło dotychczasowy porządek. Nigdy nie spodziewałbym się, żeby zastosowane zabezpieczenia nie wystarczyły i ktoś zdołał wynieść podziemie na światło dzienne. To było niedopuszczalne i się, kurwa, zastanawiałem kogo przyjdzie mi zabić, po tym jak Ryan nas wyciągnie z pierdla.

 Plan kupowania czasu był kurewsko ryzykowny. Ria trochę przesadziła z agresją jaką raczyła Cate. Walczyła jak w klatce. Zacięcie, wiedziała jak uderzyć, robiła to mądrze. Giovania mogła grać niewzruszoną sukę, ale zdradzała ją prezencja. Poruszała się nerwowo, przełykała silne, oglądała się na pracowników sprawdzając ich reakcję. Przez to mogli dołożyć dodatkowe paragrafy, a to nie było na rękę Ryanowi, który miał włożyć wszystkie posiadane kontakty do tego by oczyścić nas z zarzutów. Po przyjściu Ortegi, kobieta kazała wyprowadzić nas do opancerzowanych pojazdów. Zagryzałem zęby powstrzymując się przed rwaniem do przodu, widząc jak jeden chuj szarpał ramionami Rii. Wyrażała sprzeciw długimi syknięciami, nie omieszkując rzucania cichych gróźb połamania fiutów. Świerzbiło mnie by skrzywdzić niebieskich i ukarać Rię za głupie odzywki, przez które sprawiała sobie większe problemy.

— Koszmarze, jak się zraz nie zamkniesz, to wiedz, że gdy tylko wyjdziemy złoję ci tyłek. — zagroziłem, zerkając na nią kątem oka. Skurwiele trzymali nas nisko, jakbyśmy co najmniej zrobili zamach na prezydenta.

— Milcz! — Policjant wbił łokieć w kręgosłup zniżając mnie jeszcze niżej.

— Wierzę, że masz wykupioną dobrą polisę. — syknąłem, siłą unosząc się wyżej. Nie miał szans z moją postawą.

— Ja to przynajmniej robię subtelnie. A ty jedziesz z grubej rury! — oburzyła się.

— Morda! — krzyknęli obydwoje.

— Mordę masz ty, kutasie! — warknęliśmy jednocześnie. — Nie będziesz mi obrażać kobiety.

— A ty, chuju, nie będziesz obrażać mi faceta. Pieprzony osiłek z małym chujem. Gdybyście mieli większe jaja to byście, kurwa, nie skończyli jako psy. Ał! Kutas! Niech mnie tylko rozkują. Aż mnie ręka świerzbi.

— Nie zapędzasz się kolego? Na kobietę unosić rękę?

— Jesteście przestępcami. Nie macie żadnych praw ani nic do gadania. W celi się wami odpowiednio zajmą.

  Wywróciłem oczami. Gdyby tylko znali nas z rynsztoku sraliby po gaciach. Ich wiedza ograniczała się do tego co usłyszeli od tej suki. Zamierzałem się z nim rozliczyć, dając innym przykład by nie wytykali nosa tam gdzie nie powinni.

— Wiesz, że mogłabym skoczyć ci na nogę, odchylić się do tyłu, przyjebać ci z główki. Odwinąć się i zacisnąć kajdanki wokół twojej szyi. Mieć cię w pułapce i patrzeć jak powoli ulatuje z ciebie życie?

Miejsce Tom 1 Serii Czerwone BramyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz