Rozdział 24

3.5K 111 7
                                    


Miłego czytania!

POV Ria

 Zwalił się na mnie ogromny dylemat. Dostając ofertę rozłożyłam ją na dwa czynniki. Ile straciłabym podejmując ryzyko, a ile bym zyskała. O ile coś takiego wchodziło w grę. Na pierwszy rzut, propozycja Damiena znajdowała się na samym dole listy, na które bym się zgodziła. Wejście z nim w jakikolwiek układ graniczyło z ryzykiem i dostatecznym upadkiem z wysokości. Jeśli on proponował układ, to tylko dlatego by zgarnąć z niego wszystko, tobie zostawiając okrągłe zero. Przynajmniej tak to postrzegałam. Miałam do tego pełne prawo z boku obserwując jego osiągnięcia, ludzi z jakimi współpracował, i do czego był zdolny dążąc do celu. Skrupulatnie, wręcz bezwzględnie spełniał obietnicę, doprowadzając do zagłady. Damien brał w posiadanie. Według akt jakie dostałam po namawianiu Maxa, to on doprowadził Santa Maria Underground do upadku. Zwyczajnie w świecie pochłonął schyłek, jakby był, pieprzoną, czarną dziurą! Wiedziałam, że nie pierdolił się w tańcu, ale informacja o zamknięciu przez niego, mojego pierwszego przepadnięcia, była szokująca nawet dla mnie. Według Maxa, zajęło mu to dokładnie dwa dni. W czterdzieści osiem godzin pozbawił kilkanaście osób nielegalnego dochodu. Tak mało czasu zajęło mu pozbycie się jednej z dwóch konkurencji. Budził podziw swoimi osiągnięciami.

 Patrząc na jego możliwości, zastanawiałam się dlaczego tyle czasu zwlekał z odebraniem Nokautu. Mógł to zrobić za pstryknięciem palców, a opóźniał proces. Nie był litościwym panem, który by odpuścił. Miał w tym ukryty motyw, który chciałam poznać.

 Sytuacja była zasadniczo prosta. Nie zgodziłabym się na warunki, zrobiłby swoje czary mary i zostałabym bez niczego. Skończyłabym na ulicy, bez pracy, bez dachu nad głową. W rozrachunku miałabym dziesięć procent szans na wydłużenie wyroku, by znaleźć niedrogie mieszkanie. Nie brałam pod uwagę faktu o końcu jego cierpliwości. Procenty zmalały do zera, odbierając jakąkolwiek nadzieję.

 Powiedzmy wprost; Byłam w dupie.

 Zgodzenie się na warunki godziło ego. Musiałabym przyznać się do porażki. Ulec piekielnemu władcy. Wpuścić go na swoje terytorium, by się jeszcze nim podzielić. Ale zgoda była jedynym słusznym rozwiązaniem, po którym sprawowałabym stałą kontrolę nad Nokautem.

 Wszystkie znaki na niebie wskazywały przystanie na propozycję. Jak sam powiedział; Nie miałam niczego do stracenia. Ryzyko wydawało się najodpowiedniejszą opcją. Decyzję podjęłam stojąc w biurze Damiena. Po jego propozycji dotarła do mnie powaga sytuacji i słuszność wyboru. Zwlekałam z telefonem z kilku względów. Liczyłam na cud, który dałby przewagę nad Williamsem. Chciałam dać sobie czas przed kolejnym spotkaniem z właścicielem unikatowych złoto – miedzianych tęczówek.

 Damien Williams od nieokreślonego czasu zagościł w moim umyśle. Nie tylko pod względem biznesowym. Nawiedzał we śnie, w czasie treningów. Myślałam o nim podczas wykonywania codziennych czynności.

 Przerażało mnie to, ale również zbudzało dziką część mnie. Damien Williams to niebezpieczeństwo, które pragnęłam. Przy dłuższych nieobecnościach moje ciało tęskniło za nim, za jego dotykiem. Brakowało mi tych zbereźnych komentarzy, chciwych palców, które zanurkowałyby wszędzie. W jakiś sposób uzależnił mnie od siebie. Wzniecił ogień pożądania, który potrafił ugasić. Pierwszy raz czułam tak skrajne emocje wobec mężczyzny. Raz go nienawidziłam. Pragnęłam udusić gołymi rękami. Wystarczyło spojrzeć w pożądliwe oczy, patrzące na mnie z pragnieniem, poczuć dotyk szorstkich dłoni bym nabrała ochoty na rzucenie się na niego. Całować ponętne, idealne usta do utraty tchu. Był pierwszym mężczyzną, którego tak pragnęłam fizycznie. Nawet Nolan nie wzbudzał takich emocji. Życie z nim było przepełnione nudą, stabilizacją i rutyną. Nie dostarczał wrażeń, rollercostera uczuć. Mimo że nie czułam do Damiena tego, co kiedyś do Nolana, ciemnowłosy przebijał go na wielu płaszczyznach.

Miejsce Tom 1 Serii Czerwone BramyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz