Rozdział 2

666 15 3
                                    

Obudziłam się dosyć późno, bo o 11.00. Przeciągnęłam się i ziewnęłam. Pomimo iż nie czułam zmęczenia, moje powieki samoistnie się zamykały. Musiałam jednak przemóc moje lenistwo i po 10 minutach wiercenia się, wstałam. -Zaraz się tu uduszę- Powiedziałam lekko zachrypniętym głosem. Uchyliłam okno by jak najszybciej przewietrzyć pomieszczenie. Już zapomniałam o wczorajszej sytuacji, ale gdybym mogła cofnąć czas, to za cholerę bym go nie zamykała. Włożyłam swoje gołe stopy w laczki, związałam włosy w spontanicznego koka i opuściłam pokój. Dziś było bardzo gorąco, pomimo iż nie ma jeszcze południa, czułam się jak na jakieś Saharze.

Moja mama słuchała muzyki na słuchawkach i sprzątała. Była już ogarnięta, wesoła co świadczyło o tym, że wstała o wiele szybciej niż ja. Postanowiłam jej nie przeszkadzać i udałam się do kuchni by przygotować sobie śniadanie. Nie chciało mi się robić czegoś wykfintnego więc postawiłam na tosty. Zrobiły się bardzo szybko. Polałam obie kromki małą ilością keczupu i powędrowałam na górę.

Gdy zatrzymałam się na chwilę w korytarzu, rozejrzałam się. Nie zdążyłam jeszcze zobaczyć jednego pomieszczenia. Nie było ono wyremontowane, ponieważ moja mama uznała że byłby to na razie zbędny koszt. Wujek zajmował się remontem każdego pojedynczego pokoju w tym domu i nalegał by zająć się również starym biurem, które kiedyś należało do poprzednich właścicieli. Moja rodzicielka jednak odmówiła, więc po jakimś czasie wujek po prostu odpuścił.

Zżerała mnie ciekawość więc postawiłam talerz ze śniadaniem na jednej z półek wiszących na ścianie, po czym po cichu pociągnęłam w dół za klamkę. Gdy weszłam do środka, zalała mnie fala kurzu. Kaszlnęłam parę razy i rozejrzałam się. Było tu brudno i brzydko. W powietrzu roznosił się w pewnym rodzaju, niepokój. Pomieszczenie nie należało do największych, a moją uwagę przykuło ogromne biurko, które stało pod oknem. Delikatnie przejechałam bo zabrudzonym, gładkim metalu. Otworzyłam jedną z jego szuflad a w niej znalazłam..nic. Uhh Carter co ty sobie myślałaś. Że byli właściciele tego domu zostawili ci prezent na przywitanie?

Jednak bez przerwy sprawdzałam każdą możliwą półkę czy komodę. Bezskutecznie.

Gdy już chciałam wychodzić, niechcący trąciłam jedną z komod. Zdążyłam ją złapać zanim spadła, jednak z jej góry posypał się ogrom kurzu i nie tylko. Stary folder, który teraz leżał pod moimi nogami, lekko mnie przestraszył wywołanym hałasem.

Złapałam teczkę w rękę i powoli otworzyłam jej zawartość. Znajdowały się tam potwierdzenia mnóstwu transakcji narkotykami. Ogromne sumy, zapisywały się w mojej głowie. Podpisy wielu podejrzanych ludzi, dziwne nazwy najróżniejszych narkotyków, od tych najsłabszych po najgroźniejsze. Dłonie trzęsły mi się na samą myśl tego, co mogło się w tym domu dziać jeszcze przed naszym przyjazdem.

O co tutaj chodzi? Przekładałam nerwowo kartki papieru, z nadzieją, że znajdę jakąś odpowiedź na nurtujące pytania w mojej głowie. Starałam się wszystko sprawdzić najdokładniej, jednak po chwili do pomieszczenia weszła mama. Szybko zdążyłam schować papiery za plecami, a ona na szczęście tego nie zauważyła. Spojrzała na mnie lekko zdziwiona moją obecnością w takim miejscu.
-Obudziłaś się, już chciałam do ciebie zajrzeć, ale zauważyłam tosty na półce i coś mnie tknęło żeby tu wejść. Co tutaj robisz? Jest tu strasznie brudno.-
-A nic. Chciałam po prostu zobaczyć jak tu wygląda.- Skłamałam.
-Ogarnij się trochę, bo za pół godziny idziemy do Evansów.-
Evansów?
-Do kogo?-
Nastała chwila ciszy.
-Mówiłam Ci wczoraj, że dziś idziemy na obiad do sąsiadów po drugiej stronie.- Odparła mama i skrzyżowała ręce na piersiach.
O kurwa, rzeczywiście. Przypomniałam sobie. A przecież to są ci sąsiedzi, na których mam widok z okna mojego pokoju. Przecież ja nie mogę spotkać tamtego chłopaka. Prędzej się zapadnę pod ziemię, niż pójdę na ten głupi obiad.

Miłość na widokuWhere stories live. Discover now