Rozdział 26

274 10 7
                                    

Wpatrywałam się w wyższego ode mnie blondyna, który mierzył mnie swoim wzrokiem. Przełknęłam niepewnie ślinę i przez chwilę zapomniałam co miałam zamiar mu powiedzieć.

-No co? Nie mam czasu.- Warknął Will.

-Przepraszam cię, przesadziłam wtedy w szpitalu.- Ze stresu zaczęłam bawić się własnymi palcami.

-Ta? To super.- Odrzekł i odwrócił się napięcie, po czym skierował do drzwi swojego domu, jednak szybko złapałam go za rękę i w ten sposób sprawiłam że nagle się zatrzymał.

Zdziwiony moim ruchem ponownie spojrzał na mnie, lecz teraz nieco bardziej zmieszanym wzrokiem. Puściłam go energicznie, bo dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam.

Jednak Will zdecydował się na inny ruch. Energicznie złapał moją dłoń i przyciągnął do siebie. Dzieliło nas może co najwyżej parę centymetrów.

-Co ty wyprawiasz?- Pisnęłam i próbowałam uwolnić się z pod jego rąk, jednak na próżno. Will spojrzał na mnie zmieszany, a ja błądziłam wzrokiem po jego twarzy.

-Will do cholery, puść mnie!- Próbowałam mu to wpoić, ale on nie zamierzał mnie słuchać.

W pewnym momencie powoli zbliżył nasze twarze do siebie, tak, że byliśmy w stanie usłyszeć nasze oddechy.

Co on robi!?

Jeszcze chwilę temu miał na mnie wylane, a teraz, co mu się stało?!

-Will co ty robisz do cholery?- Nie wytrzymałam. Strzeliłam mu z liścia, bo brakowało jeszcze chwili, a byśmy się pocałowali!

Pov.Will

Cholera co mnie opętało!? Kurwa Will ty durniu zjebany. Co ja chciałem zrobić.

Emma nakrzyczała coś jeszcze na mnie, ale tego już nie słyszałem, myślałem tylko o tym co we mnie wstąpiło. Japierdole. Poszła w stronę swojego domu i widziałem tylko jak zatrzasnęła za sobą drzwi.

Byłem na nią tak wkurwiony, a w moment moja cała złość, która nigdy nie znika od tak, właśnie to zrobiła.

Muszę się w końcu ogarnąć. Rick. Tak. On jest teraz kimś kogo potrzebuję. Jednak zanim wyciągnąłem komórkę wszedłem do domu gdzie na wejściu czekał już na mnie mój ojciec.

-Znowu się gdzieś szlajasz? Miałeś jedno zadanie. Wrócić po szkole od razu do domu, minęły trzy godziny od zakończenia twoich lekcji.- Rzekł stanowczo mężczyzna.

Zamknąłem za sobą drzwi, ściągnąłem buty i jak gdyby nigdy nic ominąłem go.

-Nie ignoruj mnie jak do ciebie mówię, synu.- Powtórzył.
Spojrzałem na niego z pogardą.
-Mam już osiemnaście lat. Nie muszę się ciebie słuchać.- Odpowiedziałem spokojnie.
-Ale nadal mieszkasz w moim domu, zatem jeszcze mój drogi jesteś skazany na moje żądy.-

Nagle w korytarzu zjawiła się Anne. Kobieta spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
-William, jak dobrze że już jesteś, jak było w szkole?- Odezwała się, jednakże ja jedyne co zrobiłem, to ją zbyłem i poszedłem do swojego pokoju.
Słyszałem jeszcze za plecami jak ojciec wrzeszczy na mnie o tym, że nie mam szacunku do jego kobiety oraz że jeszcze będę go o coś prosić, bla, bla, bla.

Dalej mam ślady na ciele, po jego ostatnim wybuchu agresji. Nie zamierzam znowu przez to przechodzić.

Zakluczyłem się w razie co i położyłem na łóżku. Wyciągnąłem telefon, by jak najszybciej zaprosić przyjaciela na krótką rozmowę. Naprawdę muszę z nim porozmawiać, Rick jest dla mnie w pewnym sensie nie tylko najlepszym kumplem, ale i też doradcą. Często nie radzę sobie z emocjami i robię rzeczy, których później żałuję. No ale nie moja wina że otaczają mnie niedorozwinięte ćwoki, tak?

Miłość na widokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz