Rozdział 23

364 12 1
                                    

Nareszcie. Pomyślałam gdy tylko opuściłam próg szpitalnych drzwi. Nie mogę się doczekać by móc znów ujrzeć moją mamę, Avę, Taylora, Noah no i oczywiście Jamesa. Ciekawi mnie co u niego, bo kurcze już tak długo się nie widzieliśmy... zastanawia mnie tylko czy on w ogóle się mną przejmował. Nie mam przy sobie telefonu, bo zostawiłam go na ostatniej ,,pechowej imprezie", ale strasznie stresuję się tym nagłym powrotem do rzeczywistości. Z drugiej strony cieszę się, ponieważ na pewno wolę spędzać czas ze znajomymi, w szkole, w domu, niż być przetrzymywana przez bandę psycholi w jakimś mieszkaniu na odludziu.

Od lekarza otrzymałam informację że moja rodzicielka powinna czekać na mnie przed budynkiem i tak też było. Zauważyłam ją stojącą przy jakimś nowym, czarnym samochodzie. Lekko mnie to zdziwiło, lecz po chwili przypomniałam sobie jak wspominała że chce zakupić nowe auto. Sprawdzała coś na telefonie, więc niezwłocznie podbiegłam do niej z moimi torbami. Gdy tylko stanęłam obok, zauważyła mnie i ujrzałam małą łzę w jej oku. Uśmiechnęła się najszerzej jak tylko potrafiła, na co ja puściłam wszystko co trzymałam teraz w dłoniach i oplotłam jej ciało, łącząc nas w mocnym uścisku.

-Jak dobrze że jesteś cała. Boże dziękuję ci za to z całego serca.- Odparła kobieta i ucałowała mnie w czoło.

-Juz jestem mamo, nigdzie się więcej nie wybieram.-

-Twój kolega. Wszystko mi powiedział. Jak mogłaś być tak nieostrożna! Masz szlaban na imprezy i długie wypady po godzinie dwudziestej drugiej do odwołania.- Dodała już nieco bardziej srogim tonem.

Świetnie.

-James był u ciebie?- Zapytałam, jednak jej odpowiedź nie mało mnie zaskoczyła.

-James? Cóż ja nie pamiętam jak on ma na imię, ale wiem że to syn naszego sąsiada, u którego byliśmy na obiedzie po naszej przeprowadzce.-

Will Evans! Ten Will Evans, którego znam? Niemożliwe.

-Wyglądał na tak przejętego jak ja, ale muszę przyznać że to naprawdę dobry chłopak.- Powiedziała moja rodzicielka i odkluczyła stojący obok pojazd.

-Ta jasne...-Prychnęłam.

Wyjechaliśmy spod szpitala i od razu kierowaliśmy się w stronę domu. Dom. Tak długo tam nie byłam. Ciekawe czy coś się zmieniło odkąd widziałam go ostatni raz. Może mama sprowadziła tam kogoś nowego? Mam nadzieję że nie, bo naprawdę szczerze, mam dość chłopaków na conajmniej ten tydzień.

Chociaż jeden z nich wciąż zaprząta moje myśli. Nate. Ten tajemniczy chłopak, którego przez przypadek poznałam w domu Tom'a. Do teraz nie mam pojęcia jakie miał zamiary i czy rzeczywiście chciał mi pomóc, czy też porwać, zabić lub zostawić w lesie na pastwę losu. Tak naprawdę nie znam go od żadnej strony. Nie wiem ile ma lat, jak ma na nazwisko, czemu zależało mu na ucieczce z tamtego miejsca pomimo iż był tutejszym ochroniarzem. Przecież to się kupy nie trzyma. Dlaczego miałby stamtąd odchodzić i to jeszcze bez niczyjej wiedzy. To jest pierwsza sprawa.

Druga. Po jakiego grzyba do cholery przyjął za mnie ten strzał. Wiem, że nie myślałam wtedy racjonalnie i bezmyślnie pobiegłam w jego stronę by go osłonić. Ale ja potrafię to wyjaśnić. Po prostu po tym wszystkim, nie ważne czy robił to w dobrych celach czy złych, on jako jedyny chciał mi w jakiś sposób pomóc, on jedyny wyciągnął do mnie rękę w najgorszym z najgorszych momentów. Nie potrafiłam patrzeć na to jak umiera na moich oczach i to jeszcze przeze mnie. Ale... on i tak do samego końca chciał mnie chronić. Zależało mu w pewien sposób na mnie, gdyż normalny człowiek w sytuacjach zagrażających jego życiu, z automatu interesuje się tym by to on przeżył. Tak działa ludzki umysł. Jeśli kiedykolwiek ktoś powiedział że zachowałby się inaczej w danej sytuacji to najprawdopodobniej kłamie, bo tak naprawdę nigdy nie wiesz co zrobisz gdy zapuka do ciebie ten moment. Nikt tego nie wie. A większość ludzi w takich sytuacjach po prostu chce siebie ochronić. I to żaden tchórz. To całkiem normalne. Wiem to, ponieważ nauczyłam się tego przez te parę dni. A szczególnie w ten ostatni. Dzień ucieczki. Kiedy to poczułam śmierć na własnym karku, jak i zresztą pewnie każdy kto uczestniczył w tym istnym mordowaniu.

Miłość na widokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz