Rozdział 39

130 6 5
                                    

Obudziłam się w swoim łóżku jak gdyby nigdy nic. Byłam sama. Wczorajszej nocy  nasze emocje wzięły górę i pamiętam tylko tyle, że w pewnym momencie wyprosiłam go z pokoju, bo brakowało zaledwie chwili żebyśmy przekroczyli swój narzucony wcześniej dystans. Jego usta nie miały najmniejszego zamiaru odkleić się ode mnie, a najgorsze jest to, że zamiast przeszkodzić mu już na samym początku, oddałam się w jego pułapkę, sprawiając że chwila słabości trwała zdecydowanie za długo.

Złapałam się za głowę myśląc kurwa...co ja narobiłam?

Nie miałam pojęcia, że ten chłopak jest w stanie tak na mnie zadziałać. Jeden moment, jeden wieczór...

Czułam się jakbym nie spała przez tydzień, nie chciało mi się wstawać, ogarniać ale gdy przypomniałam sobie, że od wczoraj Nate nie wrócił do domu wstałam na równe nogi i powoli zaczęłam kierować się w stronę jego pokoju.

Zanim weszłam zrobiłam szybkiego, beznadziejnego koka, po czym zapukałam i otworzyłam drzwi. Brunet spał jak zabity przykryty kołdrą praktycznie pod samą szyję. Zostawił otwarte na oścież okno co natychmiast przypomniało mi o Willu. Podeszłam powoli, by nie narobić dużego hałasu, zamknęłam je i stanęłam nad łóżkiem chłopaka. Gdzie ty się podziewałeś tak długo? Pomyślałam i złapałam delikatnie za krawędź kołdry. Moje intencje nie były złe, miałam zamiar tylko delikatnie go odkryć żeby się nie zgrzał. Skąd miałam wiedzieć, że nagle się przebudzi?

Spojrzał na mnie zupełnie zdezorientowany, ziewnął i uśmiechnął się.

-Co ty kombinujesz młoda?- Zapytał z zaciekawieniem, a ja natychmiast palnęłam wielkiego buraka.

-Ja...nie chciałam po prostu żebyś się zgrzał.- Odpowiedziałam starając się ukryć swoje zażenowanie.
-Ach tak? W takim razie, takie poranki mogę przechodzić codziennie.- Odparł zadowolony i poprawił swoją poduszkę.

Prychnęłam i skierowałam wzrok na bok. -Chciałbyś. Królewicz zamierza mi powiedzieć gdzie się wczoraj było? Martwiłam się.-

-Powiem ci, ale najpierw skoro już tu jesteś...- Rzekł po czym zwinnym ruchem  pociągnął mnie do tyłu sprawiając, że wylądowałam leżąc plecami na materacu. Zaczęłam się głośno śmiać, gdy ten rozpoczął swój atak łaskotek. Prosiłam go by przestał, jednak na próżno, bo kompletnie nie chciał mnie słuchać.

Przecież nie będę gorsza, prawda? Wykorzystałam moment gdy na chwilę przestał mnie łaskotać i rzuciłam się na niego z podwójną siłą czego kompletnie się nie spodziewał. Na twarzy Nate'a pojawił się mały, zadziorny uśmieszek i już wtedy wiedziałam, że mogłam siedzieć i nic nie robić. Wygramolił się spod kołdry, a moje oczy chwilowo zatrzymały się na jego gołej klatce piersiowej. Tak naprawdę jedyne co na sobie miał to siwe bokserki w... serduszka? Skąd on je do licha wytrzasnął!?

Ponownie wrócił do łaskotek, jednak tym razem był bardziej zaparty w swoich działaniach i nie dawał za wygraną. Pomimo iż próbowałam wszelkich sił by odwrócić losy tej walki, nie udało mi się i musiałam przyznać mu zwycięstwo, bo inaczej wyłaskotałby mnie na śmierć.

-I co?- Zapytał lekko zdyszany. -Kto wygrał?-

-A spadaj. Po prostu dałam ci fory.- Skrzyżowałam ręce na piersiach i wstałam by pójść się wreszcie ogarnąć.

Chłopak złapał mnie za dłoń, a ja odwróciłam się zastanawiając o co chodzi tym razem. Posłałam mu pytające spojrzenie na co on znowu szarmancko się uśmiechnął. -Zostań ze mną jeszcze chwilę, może pogadamy o czymś? Obejrzymy coś?-

-Nie ma problemu, tylko może się przebierz i zjemy coś najpierw.- Odpowiedziałam, jednak chyba nie to chciał usłyszeć.

-Sugerujesz że z moimi gaciami jest coś nie tak?- Zapytał z intrygą.

Miłość na widokuWhere stories live. Discover now