Rozdział 36

279 8 13
                                    

Wszedłem do mieszkania jak gdyby nigdy nic, ściągnąłem buty i poszedłem do salonu. Zanim usiadłem na kanapie, zrobiłem sobie szybko makaron i dopiero gdy zjadłem włączyłem coś w telewizji. Szczerze, nie leciało nic ciekawego, ale byłem tak zmęczony, że za chuja nie chciało mi się wstawać z miejsca. Czy powinienem odrobić lekcje? Być może. Czy muszę nauczyć się na ważny sprawdzian z matematyki? Niewątpliwie znajdę kiedyś na to wszystko czas, ale na pewno nie jest to teraz.

Chwilę rozmyślałem o naszej rozmowie z chłopakami. Zastanawia mnie, czy dzięki nowo otrzymanej ofercie uda nam się wreszcie spłacić wszystkie długi i wyjdziemy z tego bagna szybciej niż to planowaliśmy. Tylko pytanie, co potem? Czy nasza paczka będzie nadal istnieć, czy może każdy rozejdzie się w swoją stronę i rozpocznie nowe życie z dala od narkotyków i bijatyk. Sam do końca nie wiem, co będę potem robić. Te wszystkie gangi i czarna robota mocno mnie pochłonęły. Dzięki temu nie muszę tak często widywać się z ojcem, ale z drugiej strony tak bardzo zawalam naukę, że na razie nie ma w ogóle co myśleć o studiach, czy praktykach. Nie interesuje mnie to aktualnie, dopóki mam co robić, zdaję i do tego zarabiam sporo kasy to na cholerę mi jakieś studia.

Spojrzałem na tykający zegar, który wskazywał już wieczorną godzinę. Wszystko bardzo szybko się zmienia. Za szybko. Zdałem sobie sprawę jak moje życie zmieniło bieg po tym, jak zobaczyłem tą cholernie interesującą dziewczynę zza mojego okna. Ta cała Carter sprowadziła na siebie tyle niebezpieczeństw, a nadal żyje.

Nigdy nie pomyślałbym, że w tym domu zamieszka ktoś tak intrygujący, ale równocześnie tak wkurzający. Z jednej strony zaradna, asertywna, zawsze stawia na swoim, a z drugiej, opiekuńcza, wrażliwa i strasznie się boi. Co ty dziewczynko przede mną ukrywasz...

Dźwięk kluczy i głośnych śmiechów wybudził mnie z transu. To pewnie Pani Doris i ojciec. Przełączyłem program, bo właśnie zaczął się mój dawno wyczekiwany mecz i rozłożyłem nogi.

Zdziwiło mnie jednak, gdy do pokoju nie weszła nasza gosposia, a jakaś obca kobieta z tatą u boku. Rude, krótkie włosy i ciemnobrązowe oczy, szczupła jak patyk figura i zbyt mocny makijaż.

-Will, poznaj proszę moją drogą przyjaciółkę Martę.- Odezwał się mężczyzna i lekko uśmiechnął. -Zostanie dzisiaj z nami na kolacji, liczę, że się polubicie.- Kobieta pewnym krokiem podeszła do mnie rozwalonego na kanapie i podała uprzejmie rękę przedstawiając się. -Miło cię poznać.- Z początku mnie zatkało, nie wiedziałem jak na to zareagować, więc jedynie uścisnąłem jej dłoń i powróciłem do dalszego oglądania. Ojciec chrząknął coś specjalnie by tylko zwrócić na siebie moją uwagę. Spojrzałem na niego olewającym wzrokiem i uniosłem brew ku górze. -Może wstaniesz z tej kanapy i pomożesz nam coś przygotować. Najlepiej z całej naszej trójki ci to wychodzi.- Odezwał się chyba najspokojniej jak tylko potrafi.

-Pani Doris dzisiaj nie będzie?-

-Nie, dałem jej dziś wolne.-

A to niespodzianka. Nie pamiętam kiedy ostatnio ta biedna kobieta dostała chociażby godzinę wolnego, a tu nagle na cały dzień?

-Nie mam najmniejszej ochoty czegokolwiek dla ciebie robić.- Odpowiedziałem pewny siebie.

-William...nalegam, jestem twoim ojcem, mam tu chyba coś jeszcze do powiedzenia.-

-A jeśli nie posłucham?- Wstałem i powolnym krokiem podszedłem do Bruna. -Uderzysz mnie tak jak to zawsze robisz?- Uśmiechnąłem się zadziornie, bo doskonale wiedział o co mi chodzi. Marta spojrzała na niego pytającym wzrokiem, a on sam miał już ogniki w oczach. Widziałem to.

-Nie krępuj się.-

Cisza trwała coraz dłużej, a brunetowi kończyła się cierpliwość.

-O czym ty mówisz synu?- Odpowiedział spokojnie i poklepał mnie po ramieniu. -Oj Marto, nie słuchaj go. Robi tak zawsze, najwyraźniej miał bardzo zły dzień w szkole.- Uśmiechnął się tak kurewsko sztucznie i zwrócił swój wzrok na stojącą obok kobietę. -Wiesz jacy okrutni dla swoich rodziców mogą być w dzisiejszych czasach starsi synowie.- Marta lekko odwzajemniła uśmiech i spojrzała na mnie. -Nic nie szkodzi, pójdę do łazienki i zaraz szybko wykombinujemy coś z tą kolacją we dwójkę.- Rzekła miło i ruszyła po schodach do góry.

Miłość na widokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz