Rozdział 17

426 13 5
                                    

Pov.Will

Dzisiaj był chyba jeden z najbardziej ponurych dni tego miesiąca. Słońce nie ukazało się dziś zza chmur ani razu. Na dodatek zdziwiło mnie, że nie zauważyłem dziś tej całej Carter na stołówce.

Odkąd dowiedziałem się o jej związku z Jamesem, myślałem sobie, że w sumie po co ja się tym przejmuję. Jednak nie mogę o tym zapomnieć, gdy tylko ją widzę czuję jednocześnie złość i zażenowanie tą całą sytuacją. Mam gdzieś tą dziewczynę i jej zgraję, ale nie mogę uwierzyć, że można być tak głupim i wejść w jakąkolwiek relację z tym gnojkiem.

Chodzę już trochę do tej szkoły i znam Jamesa nie od wczoraj. Wiem jakich potrafi użyć zagrań by owinąć sobie laskę wokół palca. Od zawsze wiedziałem też, że ten leszcz po prostu bawi się wszystkimi dziewczynami jak tylko chce.

Przyznam że był to dosyć zabawny widok jak każda następna po jakimś czasie uciekała od niego z płaczem.

Jednak z tą całą Emi jest nieco inaczej. Jeszcze nigdy James nie był z kimś aż tyle czasu, ale nigdy nie uwierzę w to, że ten gnojek mógłby się zmienić.

Jednak z drugiej strony ciekawi mnie jak to wszystko się zakończy.

Will szedł właśnie bardzo pewnie jedną ze szkolnych uliczek na drugim piętrze. Był tam niezły tłok jednak, gdy ludzie zauważali nadchodzącego chłopaka, natychmiast osuwali mu się z drogi.

Zero jakiegokolwiek ,,dziękuję" z jego strony. Wyglądało to tak, jakby dla blondyna jego wywyższony status szkolny był czymś normalnym, codziennym.

Przystanął przy drzwiach do łazienki i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów.

Cholera, gdzie ta zapalniczka? Pomyślał grzebiąc we wszystkich kieszeniach. Po chwili ją znalazł i wystarczyło parę sekund, by ten już zaciągał dym papierosowy.

Żaden z nauczycieli nigdy nie zagląda w tę uliczkę. Może to i lepiej?

-Daj bucha.- Powiedział znienacka Archer, który pojawił się i przystanął obok przyjaciela. Uśmiechnął się do mnie zadziornie, a ja jedynie przewróciłem oczami i podałem mu to o co prosił.

-Dlaczego nie było cię wczoraj?- Spytał chłopak i wyciągnął z buzi peta, podając mi.

-Nie chciało mi się wczoraj ruszyć dupy, więc nie przyjechałem.- Odparłem.

-No to kurwa masz przesrane, Rick się wkurwi.-

-Wiem.- Odpowiedziałem niedbale. Nie chciało mi się, dlatego nie przyszedłem.

Proste? Proste.

Już nie raz były takie akcje i jakoś przeżyłem. Teraz też mi się uda.

Wiem w czym siedzę i wiem też jakie niesie to ze sobą konsekwencje.

                            ~~~~~

Było już późne południe, właśnie wyszedłem z budynku szkoły i szedłem w stronę parkingu, gdzie znajdowało się moje auto. To właśnie przy nim stali teraz moi zjebani znajomi. Nie umawialiśmy się na żadne spotkanie, a już na pewno nie przy moim samochodzie.

Lekko zdziwiony kierowałem się spokojnym krokiem w ich stronę. Dzieliło nas zaledwie parę kroków. Pierwszy zauważył mnie Archer, który od razu klepnął Ricka po plecach. Chłopak odwrócił się i gdy tylko na mnie spojrzał, zaczął do mnie podchodzić.

No to już jest po mnie. Pomyślałem wiedząc co się zaraz stanie. Po minie mojego najlepszego kumpla, zawsze widać czy wszystko okej, czy najlepiej do niego nie gadać.

Miłość na widokuWhere stories live. Discover now