Rozdział 29

316 10 14
                                    

-Dlaczego mówisz nam to dopiero teraz?- Złapałam chłopaka za ramiona.

-Ja po prostu... dowiedziałem się o tym dopiero w zeszłym tygodniu i przysięgam, że powiedziałbym wam o tym szybciej, ale nagle wybuchła ta akcja z Emmą i gdy widziałem jak wy wszyscy się tak zamartwialiście...zresztą tak jak ja...to zupełnie zapomniałem o własnych problemach, w tym o przeprowadzce.- Tłumaczył nam załamany Noah, a gdy usłyszałam że postawił moją sprawę ponad swoją, nie wytrzymałam. Emocje wzięły górę i łza mimowolnie spłynęła po moim gorącym jak ogień policzku. Szybkim ruchem objęłam mojego przyjaciela, a zaraz po mnie dołączyli do nas także Ava oraz Tayler. Trwaliśmy tak razem przez dobrą chwilę, w zupełnej ciszy, gdzie usłyszeć można było jedynie moje ciche łkanie. 

Byłam na siebie zła. nie, wściekła! Okłamałam ich wszystkich co do sprawy z moim porwaniem. Opowiedziałam im tę samą wersję co Evans mojej mamie, a teraz cholernie tego żałuję. Gdybym tylko mogła powiedzieć im prawdę lub chociażby przybliżyć ich do realnej wersji zdarzeń, jednak obecna sytuacja oraz ostatnie informacje, które usłyszałam od Willa nie pozwalają mi na to. Obiecałam temu dupkowi i przede wszystkim sobie, że nikomu nie zdradzę tego jak było naprawdę. Nie będę ich narażać na kolejne zmartwienia lub jeszcze gorzej, niebezpieczeństwo. Wystarczy że to ja jestem na celowniku tych bezpardonowych bandziorów. 

Gdy usłyszałam, że mój własny przyjaciel postawił moje głupie sprawy, które na dodatek są kłamstwem, powyżej swoich, poczułam jak serce kraja mi się na milion pojedynczych kawałków. Do tego przypływ nagłego bólu brzucha przytwierdził mnie w przekonaniu, że naprawdę kurwa robię źle. 

Dlaczego ja jestem taką fałszywą glizdą.

-A gdzie dokładnie się przeprowadzasz?- Spytała stojąca obok mnie dziewczyna, która zarazem wyrwała mnie z tych bezlitosnych myśli i samooskarżania się. 

Przestaliśmy się przytulać, a Noah w sekundę zrzedła mina. -Moi rodzice postanowili, że odwiedzimy naszą rodzinę w Kanadzie, bo tak naprawdę przyjechaliśmy tu tylko ze względu na ich pracę.-

-O tym akurat wiedziałem, jednak byłem pewny że chcieliście zostać tu na stałe.- Przerwał mu zdziwiony Tayler. 

-No ja też tak myślałem, bo takie były plany od samego początku jak tu zamieszkaliśmy, ale kurwa nie wiem jak im się to udało, ale moi kochani dziadkowie w jakiś sposób przekonali ich do powrotu na stałe.- Widziałam jak chłopak zacisnął pięści i pochmurniał jeszcze bardziej.

-Próbowałem z nimi porozmawiać, wpoić że to nie jest dobry pomysł. Nawiązywałem do czego tylko się dało, nawet do tej gównianej szkoły, lecz co ja mogłem przeciwko moim stanowczym i zadufanym opiekunom.- 

-Może nam udałoby się jakoś ich przekonać?- Zapytała Ava, na co Noah od razu zaprzeczył.

-To nie wypali. Ciocia z Kanady załatwiła im już lepszą fuchę tam na miejscu. Do tego wyjeżdżamy już dzisiaj, więc i tak jest za późno.-

-Już dzisiaj?! Dlaczego mówisz nam dopiero teraz?- Wrzasnął Tayler, a my spojrzeliśmy na niego z dezaprobatą.

-A no tak, już to mówiłeś.- Złapał się szybko za kark i przeprosił.

-Zatem skoro ma to być nasz ostatni dzień razem, spędźmy go jak najlepiej, wspólnie.- Odparłam i uśmiechnęłam się tak szeroko, jak tylko pozwalała mi na to obecna sytuacja. Każdy się ze mną zgodził, a poczułam się jeszcze lepiej, gdy kąciki ust Noah również powędrowały ku górze. 

                             ~~~~~

Poszliśmy do naszej ulubionej pizzerii, gdzie najczęściej przychodziliśmy coś zjeść podczas lunchu. Usiedliśmy na standardowych miejscach gdzieś w kącie restauracji, by nikt nam nie przeszkadzał, a zarazem nie słyszał naszych chorych często rozmów.

Miłość na widokuWhere stories live. Discover now