Rozdział 24

285 8 14
                                    

Obudziłam się wczesnym rankiem, gdy tylko promienie słoneczne wpadły wprost do mojego pokoju. Leniwie otworzyłam powieki i wpatrywałam się w biały sufit myśląc nad tym, że już od kilku dobrych dni nie spałam w normalnym łóżku. Było mi tak wygodnie, że powoli nachodziły mnie myśli by zostać pod tą ciepłą pierzyną już do końca dzisiejszego dnia, jednak serce kazało mi wstać.

To dzisiaj miał odbyć się ten jakże spektakularny dzień, kiedy to ja, Emma Carter wyjdę z moją rodzicielką na miasto i uwaga... SPĘDZIMY RAZEM CZAS.

To niewiarygodne że mama chociaż ten jeden raz mogła wziąść wolne, wręcz powiedziałabym że podejrzane. Jednak kto by nie skorzystał? Takie okazje do spędzenia czasu, a zarazem zdobycia jakiś fajnych ciuchów czy kosmetyków nie zdarza się codziennie, tymbardziej w moim już nie tak nudnym życiu. Po tej całej akcji z Tomem... aż mnie dreszcze łapią gdy tylko przypomnę sobie o tym co musiałam tam przechodzić przez co prawda krótki, lecz zarazem straszny okres. Takie wyjście będzie dla mnie w pewnym sensie ucieczką od tych wydarzeń i możliwością chociaż przez chwilę zapomnieć o tym co mnie tam spotkało.

Ubrałam się w beżowe, szerokie dżinsy i krótki biały top na ramiączkach. Włosy związałam w luźnego, lecz ładnego koka i ruszyłam spokojnym krokiem do łazienki.

Po umalowaniu się, porannej toalecie i małych poprawkach w wyglądzie, zeszłam po schodach do kuchni. Jak się okazało, po mojej rodzicielce słuch zaginął i nie było jej ani na górze, ani w kuchni gdzie najczęściej przebywa. Na marmurowym blacie znalazłam tylko okryte woreczkiem placki ze szpinakiem oraz widniejącą obok talerza karteczkę:

''Niedługo wrócę, smacznego♡,,

No tak, czego ja się spodziewałam. Usiadłam na jednym z krzeseł i zaczęłam jeść.

                           ~~~~~

-Już jestem!- Krzyknęła moja rodzicielka.
Siedziałam na kanapie w salonie i oglądałam telewizję gdy zobaczyłam jak kobieta w pomarańczowym sweterku wchodzi do pomieszczenia i wita się.
-Przepraszam cię że tyle musiałaś czekać, ale miałam coś ważnego do załatwienia.-

Żadna nowość.

-Dobrze mamo, cieszę się że w ogóle udało Ci się załatwić dzisiaj dzień wolny.- Odparłam.

-Właśnie tak, zapraszam cię zatem do auta i możemy ruszać.- Odpowiedziała mama szeleszcząc kluczykami od samochodu.

                            ~~~~~

-To dokąd jedziemy najpierw?- Zapytała  rozweselona kobieta odpalając silnik pojazdu. Zapięłam swój pas i przez chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią, lecz tylko chwilkę, ponieważ praktycznie od razu odezwałam się: -To może pojedziemy do centrum pooglądać jakieś ciuchy?-

Skinęła głową, na znak że się zgadza po czym ruszyła w stronę najbliższej galerii.

Po długim staniu w ulicznych korkach wreszcie zaparkowaliśmy i poszliśmy razem w stronę naszego ulubionego jak dotąd sklepu z odzieżą, który znajdował się na najwyższym piętrze nowoczesnego budynku. Zanim dotarłyśmy na sam szczyt, musiałyśmy przeciskać się przez tłumy ludzi. Cóż, to żadna nowość dla takiego znanego i dużego stanu jakim jest Filadelfia. Prędzej spodziewałabym się tu jakiegoś trzęsienia ziemi, niż nie spotkania chmary osób każdego dnia. Szczerze to przyzwyczaiłam się już do tego widoku, nie powiem, bo na początku było dość ciężko. Greenstown w porównaniu do Filadelfii to jak porównać ogień i wodę.

Razem z mamą świetnie spędzałyśmy czas i odwiedziłyśmy naprawdę wiele sklepów. Oboju z nas udało się wypatrzeć i kupić dużo cudnych perełek, już nie mogę się doczekać by je wszystkie założyć.

Miłość na widokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz