Rozdział 22

343 13 5
                                    

-Proszę się odsunąć.-

-Niech mi Pan tu nie rozkazuje, bo zaraz źle się to skończy.- Odparł stanowczo Will.

-Czy Pan nie rozumie? Musimy szybko zająć się poszkodowanymi, bo inaczej TO skończy się źle. Sara zajmij się tym.-

-Tak jest szefie.- Kobieta niepewnie i z lekko drżącymi dłońmi złapała blondyna za ramię. -P...p...proszę iść za mną.-

Will nawet na nią nie spojrzał, nie zwrócił na kobietę żadnej uwagi. Przeklnął coś tylko pod nosem i bez żadnego problemu wyrwał się spod jej ucisku. Dziewczyna stała przerażona i nie próbowała prowadzić dalszej konwersacji z niebieskookim. Może to przez jego dobrze zbudowane mięśnie, które pomimo tej dramatycznej sytuacji wciąż wyglądały kurewsko seksownie. A może przez te bardzo dobrze widoczne żyły, które przez furię chłopaka lepiej ukazywały się na jego skórze?

-Tutaj już naprawdę nie możesz pójść z nami. Zaczekaj tu.- Powiedział lekarz i razem z mnóstwem innych dorosłych wszedł do sali operacyjnej.

Will już chciał coś powiedzieć, lecz na jego drodze stanął Rick. Złapał przyjaciela za ramię i spojrzał mu prosto w oczy, co najprawdopodobniej zadziałało, gdyż blondyn teochę się uspokoił i usiadł posłusznie na jedno z białych, plastikowych krzeseł.

~~~~~

Ten sam lekarz wyszedł zza dużych drzwi około godzinę później i podszedł w stronę czwórki, zmęczonych chłopaków. Każdy z nich odniósł jakieś obrażenia. Jeden miał opaskę na czole, drugi obandażowane dłonie wraz z palcami, a reszta jeszcze coś innego.

-Operacja...-

Will zerwał się na nogi, jak i reszta chłopaków.

-...powiodła się sukcesem.-

Jednak reakcja od ich strony była zerowa. Tak jakby nie wzruszyli się tym ani trochę.

-A dziewczyna? Co z nią?- Zapytał Archer z założonymi rękoma na klatce.

-Wszystko w porządku, jednak oboje potrzebują teraz wiele odpoczynku.- Odparł mężczyzna, po czym dał sygnał że musi już iść.

Blondyn spowrotem usiadł i schował twarz w dłoniach. Chwilę później tuż obok niego przysiadł się Rick.

-No i widzisz jak zwykle wszystko się udało.- Zaśmiał się lekko ciemnowłosy.

-Właśnie nie kurwa, ty nic do cholery nie rozumiesz. Ona nie miała być w to wmieszana. Miała o tym zapomnieć, nie, sory, pod żadnym pozorem nie powinienem jej w to wplątywać. Czy ty masz świadomość tego, co ten psychol mógł jej zrobić?-

-Brzmisz teraz tak samo jak wtedy gdy zaginęła Kate.-

-Nie waż się wymawiać tego imienia przy mnie, rozumiesz!?- Warknął niebieskooki na co Rick ponownie zaśmiał się i poklepał przyjaciela po karku. Ich przyjaźń i to jak oboje się rozumieją to coś czego nikt z nich nie chciałby stracić za żadne skarby. Nawet w takich sytuacjach potrafią zaśmiać się sobie w twarz.

-To kompletnie co innego. Tutaj wszystko jest przeze mnie, a wtedy to nie była moja wina i nie możesz mi zaprzeczyć.- Odpowiedział Will.

-No dobra, ale...-

-Nie ma ale. Nie będę drążył tego cholernego tematu po raz setny.- Przerwał mu blondyn, a po tych słowach z hukiem opuścił hol szpitalny trzaskając za sobą drzwiami.

Szatyn westchnął smutno, jednak zostawił go sam, nie chciał za nim pobiec, ponieważ wiedział że jego przyjaciel w kółko mówiłby to samo.

Jednak czy uciekanie od problemów to właściwy sposób na zaznanie spokoju?

Miłość na widokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz