Rozdział 37

202 10 12
                                    

Pov.Emma

Razem z Nate'em jechaliśmy śmiejąc się co moment z najgłupszych rzeczy jakie istnieją na tym świecie. Dawno tak dobrze nie spędzało mi się z kimś czasu. Wysokie budynki Filadelfii ukazywały się przed naszymi oczami. Świeciły dziś tak wyjątkowo pięknie, a hałas uliczny był w tej chwili dla mnie praktycznie niesłyszalny.

-Wiesz co Nate...- Już chciałam mu wyznać coś naprawdę głębokiego, gdy niespodziewanie przerwał mi dzwonek mojego telefonu. Cholera...

Rick.

-Nie chciałbym być nieuprzejmy, ale kiedy do kurwy zamierzasz się u mnie pojawić? Czekam już godzinę!- Usłyszałam nieprzyjemny ton chłopaka, który najwyraźniej był już strasznie zirytowany.
-Rick...ja...nie dam rady dziś.- Złapałam się za głowę siląc, by cokolwiek teraz wymyśleć.
Nate trzymając twardo kierownicę spojrzał na mnie zdezorientowany. Kiwnęłam mu spokojnie głową, by wiedział że wszystko w porządku, choć tak naprawdę nic nie było okej.
-Nie obchodzi mnie co teraz robisz, masz tu przyjechać, bo już przygotowałem ci mnóstwo cudownych zadań do rozwiązania i nie zamierzam robić ich sam.- Usłyszałam.
-Masz 10 minut żeby przyjechać.- Dodał, po czym rozłączył się.

No pięknie.

-Nate, jednak zmiana planów. Musisz mnie podwieźć w jedno miejsce.- Odezwałam się zrezygnowana.

Dlaczego akurat dziś? Dlaczego akurat teraz? Gdy jest tak cudownie.

-Coś się stało Emma?- Zapytał brunet.
-Nie, po prostu...nie ważne, jedźmy.-

~~~~~

Usiadłam przy biurku czarnowłosego i przeczytałam pierwsze polecenie.
-Chyba miałeś mnie poduczyć, a nie śmiać się i przyglądać jak robię te durne zadania.- Odezwałam się oschle na co on jedynie prychnął.

-Chyba muszę się jakoś dowiedzieć w czym masz problem? A może chcesz siedzieć tu jeszcze dłużej i przerabiać calusieńki materiał z całego działu?-

Kiwnęłam energicznie głową i jakby od razu nabrałam siły i chęci, aby te zadania jak najszybciej ukończyć. Co prawda było to nasze pierwsze spotkanie, ale w jednym zgadzaliśmy się w pełni. Ani on, ani ja nie mieliśmy najmniejszej ochoty siedzieć tu dłużej niż trzeba.

Dlaczego to jest takie trudne? Nie było mnie parę..paręnaście dni w szkole i nagle nauczycielom zachciało robić się tak wiele sprawdzianów? A ja mam zaledwie dwa tygodnie, by je zaliczyć i zero procent wiedzy na ten temat. Jednak Rick rzeczywiście jest taki mądry, jak opisywała go Pani dyrektor. Wywarł na mnie nie lada zdziwienia po tym, z jaką łatwością tłumaczył każde zagadnienie. Trochę tak jakby to on był moim profesorem, a ja jedynie głupią, niegrzeczną uczennicą.

Zaraz, niegrzeczną uczennicą?

-Teraz musisz pomnożyć te dwa pierwiastki przez siebie by otrzymać wynik.- Powiedział, a ja starałam się jak mogłam, by wykonać każde obliczenie prawidłowo.

Jasne było to, iż nie wychodził mi za każdym razem poprawny wynik, ale Rick motywował mnie dobrymi słowami, przez co nie miałam ochoty wstać i wyjść przy okazji zrzucając rękawice. Moje myśli nadal zaprzątał mój popołudniowy czas ze współlokatorem. Chłopak w zaledwie parę dni zyskał mnóstwo mojego zaufania, które nawiasem mówiąc, nie tak łatwo zdobyć.

-Halo, słuchasz mnie?- Usłyszałam i ocknęłam się.
-Co, co?-
-Pytałem, jak radzisz sobie po tym co się wydarzyło.-
-Jest...w porządku, powoli przyzwyczajam się do sytuacji.- Dodałam spokojnie.

-A z Nate'em jak się mieszka?- Zapytał, a ja prawie osłupiałam na jego słowa. Skąd do cholery on wie, że z nim zamieszkałam?

-Skąd ty..-
-Will.-

Miłość na widokuWhere stories live. Discover now