Rozdział 40

77 7 1
                                    

Dlaczego moje serce wali tak mocno? Dlaczego nie mogę uspokoić swoich emocji?

Kolejna, krótka aczkolwiek intensywna rozmowa z Willem znowu sprawiła, że odjęło mi mowę. Kurwa... nie poznaję się ostatnio. Coś złego się ze mną dzieje, a ja nie mam na to najmniejszego wpływu.

-Emma, już spokojnie, uspokój się.- Usłyszałam zatroskany głos Nate'a uśmiechającego się w moim kierunku. -Ja jestem bardzo spokojna.- Rzuciłam kłamstwem, jednak chłopak dokładnie wiedział, że próbuję go oszukać i nie dał za wygraną.

-Zauważyłem, że ostatnio William bardzo wpływa na twoje samopoczucie i to w tym gorszym znaczeniu.- Słuchałam go wpatrzona w podłogę nerwowo stukając nogą o nogę. -Nie chcę, żebyś przez jednego durnowatego pajaca, któremu zachciało się robić żarty chodziła zdenerwowana, czy też niespokojna.-

-Nie pomyślałaś nawet przez chwilę o tym, by... jakby ci to w delikatny sposób powiedzieć...odsunąć tego typa od siebie?- Zapytał i podrapał się po karku. Jego słowa sprawiły, że nawet zdobyłam się na chęci, by spojrzeć mu prosto w twarz.

Odsunąć?

-Nie rozumiem.- Odpowiedziałam zakłopotana. Z jego ust zabrzmiało to dosyć egoistycznie i dziwnie, nie wiedziałam kompletnie jak mam interpretować ten nagły pomysł. Wiedziałam , że Nate i Will nigdy nie byli w najlepszych stosunkach, jednak to brunet wydawał mi się być w tym całym konflikcie najbardziej opanowany i rozsądny. Teraz nagle proponuje mi, bym odsunęła się od Evansa?

-Nie zrozum mnie źle, po prostu odkąd cię poznałem i pomogłem ci uciec z kryjówki Toma, stałaś się dla mnie naprawdę ważną osobą.-

-To chyba ja powinnam mieć u ciebie przysługę, w końcu obroniłeś mnie wtedy swoim ciałem ryzykując tym samym własne życie. Gdyby nie twój bohaterski ruch, nie wiem czy teraz byśmy rozmawiali. Myślę, że doskonale zdajesz sobie z tego sprawę.- Przerwałam mu, by wtrącić ten ważny szczegół.

-Tak, pamiętam to, jednak gdyby nie ty, pewnie dalej gniłbym jako sługa u boku tej kurwy.- Na samą myśl o tym, zacisnął pięści.

-Jednak ten cały Evans jest bardzo niebezpieczny, możesz mi nie wierzyć, ale wiem o jego gangu trochę więcej niż ty i widziałem, że on jak i jego cały skład wkręcili się w niezłe bagno.-

-Ty też byłeś wśród szemranych osób Nate. On naprawdę starał się mnie w to wszystko nie wtrącać.- Można powiedzieć, że znowu mu przerwałam, na co on westchnął unosząc brew ku górze.

-Jeszcze wiele o nim nie wiesz. Emma naprawdę tego nie widzisz? Ten chłopak tobą manipuluje! Udaje wielkiego kochasia, by później znowu wkręcić cię w jedną z jego spraw i problemów narażając cię tym samym na śmierć lub kolejną traumę. Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że nadal nie wracasz do tych wszystkich sytuacji sprzed kilkunastu tygodni, co?- Odparł lekko zdenerwowany nadal patrząc mi głęboko w oczy.

To co powiedział zatkało mnie. Jeszcze przed chwilą miałam przygotowane pełną ripostę na jego komentarz, jednak ostatnie zdanie wypowiedzi totalnie mną wstrząsnęło.

Szatyn miał rację, dużo racji. Codzienne myśli w głowie i wspomnienia, które gdy tylko na moment o nich zapomnę wracają jak bumerang. Wiele razy głowiłam się co zrobić, by raz na zawsze się ich pozbyć i przyznam, że powoli słowa ciemnookiego zaczęły przyćmiewać moje nocne całowanie z Willem. Zaczęłam zapominać o tym co się tam wydarzyło, a zamiast tego zastanawiałam się, czy pomysł chłopaka stojącego tuż przede mną może okazać się dobry i skuteczny.

Czy to dobrze?

-Zastanów się ile Evans wyrządził ci krzywdy, brunet złapał mnie za ramiona i delikatnie uniósł mój podbródek. -Nie masz już dość życia w ciągłym strachu? Niepewności?-

-Tak, chciałabym poczuć się wreszcie bezpieczna.- Rzekłam prawie niesłyszalnym tonem, jednakże na tyle głośno by mnie usłyszał.

-Tylko dlaczego on wtedy chciał mnie...-

-Już ci mówiłem, manipulacja i tyle. Tak nagle miałby chęć pokazać ci co czuje? Po tym wszystkim?- Nate przez cały czas usiłował namówić mnie do pójścia w jego propozycję.

-Szczere uczucie nie rodzi się w jedną noc prawda?- Dodał, a ja delikatnie kiwnęłam głową przytakując mu, choć tak naprawdę sama nie wiedziałam czy robię właściwie.

-Tak będzie lepiej?...- Zapytałam niepewnie.

-Uwierz mi, tak będzie dużo lepiej. Dla ciebie, twojej rodziny, twojej przyszłości.-

-W takim razie...-

-Odetnę się od niego.-

Oczekiwałam, że wewnętrznie moja dusza odetchnie, jednak o dziwo nic takiego nie poczułam. Jedynie serce przestało tak mocno bić, a źrenice znów wróciły do optymalnej wielkości. Może Nate rzeczywiście ma rację i dzięki temu uda mi się zaznać w końcu spokoju i zastanowić się nad dalszymi planami nie martwiąc się czy dożyję jutra.

Chłopak natychmiast objął mnie mocno i jakby odetchnął z ulgą.

Trzeba wreszcie przyznać, że to co wydarzyło się tamtej nocy było jedynie słabszym momentem. Oboje potrzebowaliśmy uciec w coś innego.

Jednorazowa akcja, która już więcej się nie powtórzy.

-Cieszy mnie to, nawet nie wiesz kurwa jak.- Mocno złapał mnie, po czym uśmiechnięty podniósł do góry i obkręcił dwa razy.

Zaczęłam głośno się śmiać i błagać, by mnie puścił, jednak on nie miał zamiaru mnie słuchać.

-Naprawdę zależy mi żebyś była szczęśliwa...-

Delikatnie zarumieniłam się, a tuż potem usłyszałam dzwonek telefonu.

Zupełnie zapomniałam! Miałam oddzwonić potem do Avy. Odebrałam i pokazałam chłopakowi, że na mnie pora.

Ruszyłam w stronę salonu i słuchałam jak moja przyjaciółka krzyczy na mnie przez telefon, że nie dawałam oznak życia.

Jeszcze nie wiem jak się jej z tego wytłumaczę, ale na pewno jakoś zrozumie.

Pov.Nate

-...szczęśliwa u mego boku.-

==================================

Jeśli jesteś ciekawy co wydarzy się dalej, daj mi o tym znać i zostaw ⭐️/💬

Ps. Według was propozycja Nate'a to jedynie manipulacja czy może jednak naprawdę szczera troska? W następnych rozdziałach dowiecie się jeszcze więcej ♡

Miłość na widokuWhere stories live. Discover now