ROZDZIAŁ 1

280 9 9
                                    

CZĘŚĆ I

PRZED APOKALIPSĄ


Leżąca na łóżku w sypialni kobieta sięgnęła do paczki z żelkami i wyjęła czerwonego misia. Ścisnęła go w placach, a gdy trochę się już nad nim poznęcała odgryzła głowę. Resztę tułowia wrzuciła sobie do ust sekundę później. Potem znów zanurzyła dłoń w opakowaniu szukając nowej ofiary.

– Dahlia? Żyjesz tam? – zawołała, spoglądając w stronę drzwi prowadzących do niewielkiej łazienki.

– Jeszcze chwila! – Usłyszała zduszony głos przyjaciółki.

Gina Murray podparła dłonią głowę i spojrzała na zegarek.

– Dochodzi siódma! Spóźnisz się!

Nagle drzwi do łazienki się otworzyły i wyszła z nich wysoka, szczupła kobieta w czerwonej, ołówkowej sukience z dekoltem w kształcie litery „V" oraz rękawami trzy-czwarte.

– Cholera, nie mogę jej zapiąć, pomożesz mi? – Popatrzyła na przyjaciółkę, która wytarła dłonie w dżinsy, a później wstała z łóżka.

– Odwróć się. – Zakręciła palcem w powietrzu, po chwili sprawnie sięgnęła do zamka i pociągnęła w górę. – No i po sprawie.

Dahlia odwróciła się i zapytała:

– No i? Jak wyglądam? – Wykonała pełny obrót o trzysta sześćdziesiąt stopni.

Przyjaciółka zmierzyła ją wzrokiem, a potem pokiwała z aprobatą głową.

– Jeśli na ciebie nie poleci to albo jest ślepy, albo to gej. – Mrugnęła do niej okiem, podeszła i poprawiła jedno lekko falowane pasmo, które opadało wzdłuż twarzy, podczas, gdy reszta jasnobrązowych włosów upięta była w wymyślny kok. – Wyglądasz ślicznie.

W odpowiedzi dziewczyna odetchnęła z ulgą, a wkrótce zaczęła się rozglądać po pokoju. Torebka wisiała przewieszona przez otwarte drzwi szafy. Szybko ją zabrała i rzuciła w stronę Giny, która bez problemu złapała przedmiot. Sama zdjęła z wieszaka modny prochowiec i sprawnie go założyła. Przypominając sobie o czymś w lekkim biegu wróciła do łazienki, a kilka sekund później stała już obok przyjaciółki i przeglądała się w małym, podręcznym lusterku nakładając krwiście czerwoną szminkę na usta. Otarła jeden z kącików i sięgnęła po torebkę.

Na moment przystanęła biorąc głęboki oddech.

– Wiesz... – Spojrzała na Ginę. – Denerwuję się. Ostatni raz na randce byłam pół roku temu. A co jeśli...

– Za bardzo wszystko przeżywasz. Po prostu postaraj się dobrze bawić i potraktuj tę randkę jak... Jak niezobowiązujące spotkanie.

– Łatwo ci mówić, ale to przecież kuzyn Oscara. Nie chcę, by gdyby coś poszło nie tak, potem wyrzucał sobie, że niepotrzebnie nas ze sobą poznał.

– O to się nie martw. – Gina uśmiechnęła się i położyła dłonie na obfitych biodrach. – Jego biorę w razie czego na siebie. W końcu to ja go poprosiłam, by przedstawił mi listę niezamężnych, dobrze usytuowanych mężczyzn, których zna. Poza tym... – Zrobiła dłuższą przerwę, patrząc na Dahlię wymownie. – Uwierz mi. Sowicie w nocy go wynagrodziłam. –Przygryzła dolną wargę, a w jej czekoladowych oczach pojawiły się iskierki.

– Tak? – Jones podniosła jedną brew, a Murray niczym nastoletnia dziewczynka splotła za sobą dłonie i zaczęła się kołysać, wlepiwszy w podłogę wzrok. – Jakieś szczegóły?

– Szczegóły... – zachichotała, ale ucięła nagle, bo jej dwudziestopięcioletnie ja właśnie wróciło. – O tym porozmawiamy później. A teraz. Naprawdę zbieraj się, bo się spóźnisz.

TOOTSIE, ZOMBIE I DAHLIA  ✔Where stories live. Discover now