ROZDZIAŁ 11

92 10 3
                                    

Dahlia wyszukała tętnicę, a potem z wprawą zaczęła wtłaczać różowawy płyn. Podniosła pojemnik z lanoliną i spryskała ciało, żeby je zmiękczyć. Powoli udrażniała naczynia za pomocą pompy, co jakiś czas wspomagając się masażem. Wraz z upływem czasu sine członki zaczęły się zmieniać. Kolor skóry wrócił do naturalnego. Dziewczyna spojrzała na twarz mężczyzny, który w tym momencie przypominał śpiącego.

– Kosmetyka nie będzie potrzebna – stwierdziła, a później odwróciła się i na moment odeszła od stanowiska. Podeszła do blatu i przyjrzała się jeszcze raz zleceniu.

Po półtorej godziny było już po wszystkim i Jones udała się na zasłużoną przerwę do pokoju socjalnego. Nie zastała tam jednak nikogo. Sięgnęła, więc do lodówki i wyjęła stamtąd jogurt, który kupiła sobie dziś rano. Usiadłszy przy stoliczku zaczęła go jeść. Zamyśliła się mechanicznie co jakiś czas wkładając łyżeczkę do ust. Wkrótce wstała i podeszła do własnej szafki. Wyjęła z plecaka notatnik oraz długopis. Następnie wróciła na miejsce i trzymając w ustach łyżeczkę, szybko zaczęła pisać.

W ciągu minionego tygodnia spotkała się z Mortimerem tylko dwa razy. Niestety pogodzenie pracy z dodatkowym zajęciem zarówno z jej strony jak i profesora Vyes'a nie było takie proste. Dojazdy na uczelnię zabierały sporo czasu. Ponadto po odejściu Luizy Dahlia przejęła jej obowiązki do czasu znalezienia nowego pracownika. Wiedziała, że wuj Edgar umieścił już ogłoszenie, ale na chwilę obecną brakowało im personelu, przy zwiększającej się liczbie zleceń.

Dlatego wykorzystywała każdą wolny moment na pracę nad hipotezą Riemanna. Nie chciała przecież wyjść na lenia, który tylko wziął pieniądze i olał całą sprawę. Zobowiązała się do pomocy i miała zamiar się z niej wywiązać, bo gdyby tego nie zrobiła sumienie nie dałoby jej spokoju. Musiała także przyznać, iż robiła to nie tylko z poczucia obowiązku, ale również dla czystej przyjemności. Matematyka zawsze była dziedziną nauki, która ją fascynowała, ale kiedy rzuciła studia musiała się zadowolić pomocą przy rozwiązywaniu zadań ze szkoły podstawowej własnych kuzynek. Teraz jednak znowu zdawała się odczuwać to przyjemne mrowienie w kończynach, gdy głowiła się nad naprawdę złożonymi formułami matematycznymi, rozpatrując je na różne sposoby.

Dziewczyna zmarszczyła brwi, a potem kilkoma zamaszystymi ruchami skreśliła to co do tej pory zdążyła napisać.

– Nie... To nie tak – mruknęła, pochłaniając kolejną łyżkę jogurtu, a potem wyrwała kartkę i zmięła ją. – A gdyby tak... – powiedziała pod nosem, ale zdążyła napisać tylko jeden wzór, ponieważ drzwi do pomieszczenia otwarły i do środka weszła Zoe.

– Cześć – przywitała się od razu kierując w stronę czajnika.

– Cześć – odparła Dahlia i odłożyła długopis, jednocześnie zamykając notatnik. Skupiła się na koleżance. – Byłaś u fryzjera?

– Wczoraj – odparła dotykając krótkich blond pasm. – Podcięłam tylko końcówki. Były w tragicznym stanie.

Jones przesunęła dłonią po kucyku i przyjrzała się swoim rozdwojonym końcówkom.

– Ja też będę musiała umówić się na wizytę. Nie byłam u fryzjera chyba od trzech miesięcy.

– Chcesz to mogę ci dać namiary na Martina. – Zoe zabrała kubek z kawą i przysiadła się do niej, zakładając nogę na nogę. – Nie tylko świetnie strzyże, ale ma też niezły tyłek. – Mrugnęła do niej porozumiewawczo.

Reagując na ten gest Dahlia uśmiechnęła się pod nosem.

– No proszę, Zoe nie wiedziałam, że wciąż zwracasz uwagę na takie rzeczy.

TOOTSIE, ZOMBIE I DAHLIA  ✔Donde viven las historias. Descúbrelo ahora