5

504 15 5
                                    

-Wsiadasz czy będziesz tak stać?- zapytał.

wanna be yours..

Niech ta cholerna piosenka się skończy!

-Oh... tak już.- sięgnęłam po telefon wyłączając muzykę. Ruszyłam w stronę auta. Usiadłam na miejscu pasażera i zapiełam pas. Nie chciałam wchodzić z nim w żaden kontakt fizyczny więc zapiełam ten pas. Scott ruszył autem nawet na mnie nie patrząc.- Wiesz jaki to adres?- zapytałam przerywając ciszę. 

-Byłem tam pare razy z Coltonem.- odpowiedział krótko. Nic mu nie odpowiedziałam tylko przyległam mocniej do fotela. Bałam się że znów do czegoś między nami dojdzie a tego nie chciałam. Poczułam wibracje telefonu w kieszeni. Nie chciałam wyciągać tego telefonu, wiedziałam ze jak go odblokuję wyświetli mi się ta cholerna piosenka. Większość drogi jechaliśmy w ciszy. Patrzyłam przez boczną szybę na zapełnione ludzmi Tokio. O tej porze w Avalon zapewne wyszłabym gdzieś z Issacem i Veronica. Poszlibyśmy do parku, na lody, do kina gdziekolwiek. Tęsknię za tym. Nawet nie wiem kiedy podjechaliśmy pod dom. Odsunęłam się od szyby i zwróciłam w stronę Leviego.

-Wyglądałaś jak z jakiegoś filmu o nastolatce z depresją.- Powiedział opierając się plecami o drzwi. Przewróciłam oczami.

-Dzięki za podwózkę.- złapałam za torbę i chciałam wysiąść z samochodu.

-Idę z tobą.- odezwał się szatyn. 

-Co? Po co?- Nie ukrywałam zdziwienia.

-Colton musi mi coś dać więc powiedział, że jak cię przywiozę to mam poczekać na niego.- wyszedł z auta a ja zrobiłam to za nim.

-To możesz poczekać w aucie.- Nie chciałam go w swoim domu. Nie po tym co się wydarzyło. A co jeśli to znowu się stanie?

-Nie mogę.- odpowiedział krótko i ruszył w stronę wejścia do budynku. Jak ja go nie znoszę. Ruszyłam za nim. 

-Nie dotykaj niczego.- Powiedziałam otwierając drzwi. Kątem oka widziałam jak przewraca oczami. - Buty.- pokazałam palcem na półkę z butami. Sciągnelam swoje buty i ruszyłam w stronę kuchni. Stwierdziłam że nie będę się nim przejmować i będę go ignorować. Weszłam do kuchni i wstawiłam wodę a herbatę. Nie piłam kawy bo była dla mnie obrzydliwa.

-Chcę kawę.- usłyszałam męski głos. Spojrzałam w kierunku blatu na którym siedział szatyn. Wyglądał jak dziecko.

-Jedz do sklepu i sobie kup.- odpowiedziałam wracając do szukania herbaty w szafce. 

-Co ci szkodzi nasypać kawę do szklanki i zalać to wodą?- zapytał.

-Zmarnuję sobie cenny czas. Masz ręce możesz sam sobie zrobić.- Podeszłam do lodówki przeglądając jedzenie. Nic ciekawego. Zamknęłam lodówkę. Usiadłam na blacie na którym wcześniej siedział Levi i przyglądałam mu się jak robi sobie kawę. - Zalej mi też- powiedziałam gdy zaczął zalewać kawę gorącą wodą.

-Nie bo zmarnuję sobie cenny czas. Masz ręce sama se zalej.- Zaczął mnie przedrzezniac.

-Dupek- Przewróciłam oczami i zeskoczyłam z blatu. Zalałam sobie herbatę i poszłam usiąść na kanapę. Levi niestety wziął swoją kawę i usiadł na drugim końcu kanapy. Starałam się go unikać ale czułam jego wzrok na sobie. Sięgnęłam po pilot od telewizora kliknęłam ikonkę Netflixa i włączyłam swój serial Sex Education.

-Nie wiedziałem że lubisz takie tematy.-Odezwał się a ja dalej starałam się go unikać. Na szczęście już więcej się nie odzywał tylko dalej oglądał razem ze mną. Minęło już dosyć sporo czasu a za oknem było już ciemno. Mój głód dał o sobie znać więc wstałam i znów ruszyłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę a dalej nic się nie zmieniło, dalej nic nie było. 

Inviting Evil Where stories live. Discover now