13

378 15 16
                                    

Gorący strumień rozluźnił moje ciało. Resztki zaschniętej krwi zmyło się z mojego czoła. Ubrałam się w wygodne dresy i wyszłam do kuchni.

-Lili...- Zaczął roztrzęsiony Dylan.

-Wszystko w porządku Dylan. To nie twoja wina- Uśmiechnęłam się słabo.

-Jak się czujesz?- Zapytał Levi, co mnie dosyć mocno zaskoczyło.

-Jest dobrze, ale boli mnie trochę głowa. Pewnie od dużej ilości alkoholu. Nie do końca pamiętam każdy szczegół, co się stało?- Zapytałam siadając na kanapie obok Sally.

-Wpadliście z Dylanem na super pomysł ścigania się pod wpływem alkoholu. Chciałaś wjechać bokiem w zakręt, ale nie do końca ci to wyszło i wjechałaś w kamienny płot. Dylanowi udało się wyjść szybko z auta, ale tobie już nie. Szukaliśmy was, aż w końcu zobaczyliśmy, że coś się dzieje. Pobiegliśmy w waszą stronę Dylan leżał na ziemi krzycząc, że mamy tobie pomóc. Levi wyciągnął cię szybko z auta i zaniósł do swojego. Na szczęście uderzyłaś się tylko w głowę i straciłaś przytomność.- Wytłumaczyła. Levi pomógł wydostać mi się z auta. Gdyby nie on, mogłoby mnie już nie być.

-Co się stało z autem?- Spytałam.

-Chwile potem wybuchło.

-Dylan ja przepraszam..- Spojrzałam na niego.

-Nie Lilia to nie twoja wina. Ja wpadłem na ten pomysł i ja cię zachęcałem abyś wjechała bokiem w ten zakręt. Mam wyjebane w to auto ważne, że tobie się nic nie stało- Przytulił mnie mocno.

-Powinniśmy już wracać.



***

Sally

Wbiegłam za chłopakiem do jego mieszkania. Szedł tak szybko, że nawet biegiem nie mogłam go dogonić. 

-Levi!- Krzyczałam za nim.

-Wracaj do domu Sally- Odpowiedział szorstko, dalej idąc.

-Nie ma w tym twojej winy- Starałam się wytłumaczyć mu spokojnie, gdy znaleźliśmy się w jego sypialni. Przymknęłam oczy słysząc głośny huk. Levi uderzył pięścią w ścianę.

-Kurwa!- Uderzył po raz kolejny. I kolejny. Wiedziałam, że nie było sensu go zatrzymywać bo po prostu się nie dało. Uderzał tak mocno, że zaczęła lać się krew. Uderzał tak długo, aż nie miał już sił i upadł na kolana. Podbiegłam do niego i przy nim przykucnęłam, obejmując go. -To moja, kurwa, wina- Mówił głosem brzmiącym jakby miał się zaraz rozpłakać. Moje serce się łamało.

-Nie twoja wina, przecież ją stamtąd wyciągnąłeś- Głaskałam go po głowie.

-Mogłem zacząć ich szybciej szukać a nie zajmować się tą dziwką- Zacisnął dłonie po dwóch stronach mojego ciała i wtulił twarz w moje ramie cicho łkając.- Nie mogę po raz kolejny kogoś stracić.- Spojrzał na mnie załzawionymi oczami. Przytuliłam go mocniej pokazując, że nie jest sam. Nie wiem dlaczego akurat jemu się to przydarzyło. Przecież Levi był dobrym człowiekiem. Zasługiwał na szczęście. Zasługiwał na nie jak nikt inny.


***

-Lilie!- Usłyszałam krzyk mojego okropnego brata.

-Czego kurwa znowu!- Krzyknęłam oburzona wchodząc do kuchni.

-Jak się włącza gofrownice?- Zapytał poważnie Dylan.

-Ja pierdolę..- Jęknęłam męczeńsko. Podeszłam do kontaktu i podłączyłam sprzęt do prądu.

-Dziękuję słoneczko- Uśmiechnął się Dylan.- Ej Lilianne skoczyła byś na chwilę do Leviego? Mieliśmy obgadać z nim ważną sprawę, ale nie odzywa się od dwóch tygodni. 

Inviting Evil Where stories live. Discover now