17

308 13 16
                                    

-Czyli z nim jesteś czy nie?- Zapytał blondyn. Uwierz, że sama się zastanawiam.

-Może tak, ale tak nieoficjalnie.  

-No, kurwa, każdy w mieście myśli, że jesteście razem- Wyrzucił ręce w powietrze.

-Ale ja kurwa nie wiem! Zachowuje się jakby ze mną był, ale  na wyścigach obściskuje się z innymi. Robi to kurwa w kącie myśląc, że nikt go nie widzi. - Minęły dwa tygodnie, od kiedy Levi wygrał dla mnie wyścig. Gdy do nas przychodził lub spotykaliśmy się na wyścigu, przytulał mnie i całował na powitanie jakbyśmy byli w długim związku. Później znikał i widywałam go całującego się z jakąś inną dziewczyną.

-Dzisiaj możesz z nim porozmawiać o tym-  Zaproponował z pełną buzią gryząc pączka.

-A co jest dzisiaj?- Spojrzałam na niego wyciągając paczkę papierosów z torebki.

-Wyścig twojego brata? Ej, gadasz już z nim w ogóle?- Dokończył pączka i zabrał paczkę papierosów z mojej ręki. Wyciągnęłam zapalniczkę z kieszeni jeansów i odpaliłam go zaciągając się. Rozsiadłam się wygodniej na szkolnym murku i wymamrotałam:

-Nie.

-W końcu musicie zacząć ze sobą rozmawiać. Jesteście rodzeństwem i ze sobą mieszkacie.- Również odpalił papierosa.

-Ta i zacznie mi trawić jakieś morały o mojej relacji z Levi.- Przewróciłam oczami i zaciągnęłam się nikotyną.

-Może nie.

-Oczywiście, że tak. Każdy z was to robi. Każdy z was coś pierdoli o naszej relacji a żadne z was nie wie jaka ona jest. - Oparłam brodę o kolano. Rozejrzałam się wokół. Okolica naszej szkoły była naprawdę piękna. Kamienne budynki, staroświeckie piękne lampy i pełno roślin. 

-Po prostu wiemy jaki jest Levi. Lili...

-Wiecie jaki on jest dla was, nie wiecie jaki jest dla mnie.- Przerwałam mu ostro. Zaciągnęłam się nikotyną myśląc, że jakkolwiek mnie to uspokoi.

-Liluś... - Zaczął spuszczając głowę.

-Spierdalamy z tej ostatniej lekcji? Nie wysiedzę tu ani chwili dłużej.- Zmieniłam płynnie temat.

-Z tobą zawsze.- Uśmiechnął się promiennie i zeskoczył z murku. Pomógł mi zejść i razem ruszyliśmy chodnikiem.

-Gdzie idziemy tak w ogóle?- Zapytałam po pięciu minutach podróży w ciszy.

-Nie wiem, myślałem, że to ty prowadzisz.- Zatrzymał się.

-Ja pierdole ja myślałam, że to ty prowadzisz. 

-Czyli obydwoje jesteśmy głupi i szliśmy chuj wie gdzie.

-To idziemy do mnie?- Zapytałam a Dylan skinął głową. - Czemu nie przyjechałeś dziś autem?

-Spałem u Leviego i to on mnie przywiózł- Wzruszył ramionami.

-Muszę w końcu ogarnąć sobie jakieś auto.- Oznajmiłam.

-Boże czekałem tyle czasu aż to powiesz!- Zatrzymał mnie i złapał za ramiona.- Wiem gdzie znajdziesz idealne autko dla siebie!

-Nie mam pieniędzy na auto...- Zaczęłam.

-Jako własność DK Tokio nie musisz płacić za auto.

-Kurwa to ja tak żyć mogę!- Wyrzuciłam ręce w powietrze krzycząc.- Jedziemy po furę.

-Jasne słonko. 



Trzydzieści minut później byliśmy w jakichś ogromnych, starych magazynach.

Inviting Evil Where stories live. Discover now