Jeden

1.3K 140 105
                                    

Kochani!

Zaczynamy nieco wcześniej, ale to tylko przedpremiera, rozgrzewka 😇

Prawdziwy start i regularne rozdziały jakoś od przyszłego tygodnia. Do zobaczenia!

Wiecie, co to robić, by nadać tempa 💖

#gdywidziszER

______________________

Nie wiem, w co wierzyć. Nie wiem, co robić. Zawsze byłam wyklęta, ale dzięki temu też silna. Teraz została chyba sama klątwa. 

Pochodzę z rodziny Cavanaugh. Nic mi nie brakuje – mamy duży i bardzo przyjemny dom na przedmieściach Silver Bay. Moja rodzina odcinała się zawsze od wielu toksycznych praktyk Sabatu. Podczas gdy w domu Najstarszej gościły na ścianach głowy zwierząt – zwykle pokonanych Anaudów, ale też innych stworzeń z polowań – u nas zagospodarowano piękny trawnik, ogród z całymi polami lawendy. W obrębie posiadłości Cavanaugh trawa jest bardziej zielona, drzewa są gęstsze, kwiaty pachną mocniej, a dom jest zawsze czysty. Przeraźliwie czysty. Elewacja to białe i lśniące drewno, w każdym oknie widnieje kwietnik, nigdzie nie trzeba wymieniać ziemi, bo ona odnawia się sama. Wszystko tutaj funkcjonuje tak, jak powinno… na przekór Sabatowi.

Jestem wyrzutkiem. 

Byłam wyrzutkiem, odkąd skończyłam siedem lat. Konflikt między moimi rodzicami a Mirą polegał na tym, że uznali jej nauki za niekompletne, niekompetentne i niewłaściwe. Nie jestem dokładnie pewna, co konkretnie sprowadziło ich na ścieżkę buntu, jednak wiem, że po prostu się sprzeciwiali, a w Sabacie to niedopuszczalne – sprzeciwić się Najstarszej to jak popełnić grzech ciężki. Jak sprzeciwić się Bogini. Nie mogę sobie nawet wyobrazić, co działo się, gdy moi rodzice oznajmili swoją decyzję. 

Chcieli odejść z Sabatu. 

Historia jest prosta – to bunt, który prowadził do ich wygnania. Mimo że tego chcieli, sytuacja i tak była bardzo nieprzyjemna. Zostali wyklęci już na zawsze, stracili możliwość jakiegokolwiek powrotu. Większość czarownic na wygnaniu i wyklętych osiada gdzieś na pustkowiach, odcina się od świata, ale rodzice byli zdesperowani, by zapewnić mi normalne dzieciństwo. Stworzyli dom pełen zaklęć, pełen magii, gdzie ściany są białe i czyste, podłogi lśnią jasnym marmurem, będąc zupełnym przeciwieństwem innych domów czarownic. Rodzice uznali, że będę wychowywać się w środowisku sterylnym, pozbawionym czarnej magii, śmierci, nieetycznych nauk i przede wszystkim… Srebrnej Nocy. 

To właśnie przechyliło szalę. Srebrna Noc. Głupi rytuał, który czarownice chciały odprawiać za wszelką cenę. A raczej… który za wszelką cenę chciała odprawiać Mira Hadley. Otwarcie bram drugiego wymiaru, by wypuścić tych, którzy utknęli tam przypadkowo – a przy okazji, by kilka potworów mogło wyskoczyć do naszej rzeczywistości, zabić niewinnych, i żeby Strażnicy Srebrnej Nocy mieli co robić. 

To jest takie, takie głupie. Nienawidzę konceptu Srebrnej Nocy, nigdy nie brałam w niej udziału i chciałabym znaleźć sposób, by nigdy więcej rytuał nie został odprawiony. To jest problem – podczas dwóch ostatnich miała miejsce rzeź, bo Mira podtrzymywała od dziesięciu lat iluzję Arcykapłana, którego wcześniej zabiła. Nikt się nie spodziewał. Nawet ja, bo nie drążyłam ani w jej życiu, ani w jego. Z premedytacją unikałam potyczek wśród czarownic oraz wśród demonów, właściwie wśród każdego stworzenia nadludzkiego. Zwykli ludzie mnie nienawidzą – wiedzą, że jestem wyrzutkiem, więc w ogóle się ze mną nie liczą. I takim sposobem nie mam już nikogo. 

Mam tylko wuja, który ze mną mieszka – Juliana Cavanaugh. Julian to mężczyzna po pięćdziesiątce, z trochę już siwymi włosami, o szczupłej sylwetce i oczach prawie tak szarych, jak moje. 

Gdy widzisz śmierć (Srebrna Noc #4)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz