Dwa

740 133 55
                                    

Za bardzo podoba mi się czytanie Waszych reakcji i komentarzy, żeby nie wrzucić kolejnego... tak na rozpęd

Miłego wieczoru!

_________________

Oni zostali w Silver Bay. 

Chociaż teoretycznie rzadko opuszczam dom i z nikim w mieście się nie zadaję, jest mi wstyd. Wiem, że inni będą w szoku. Najstarsza ledwie została pokonana, a ta już się hajta z jakimś kolesiem, który nosi za krótkie spodnie, gra w tenisa i jeździ kremową limuzyną? 

Niech to szlag. 

– Kurwa – przeklinam głośno. – Kurwa mać. 

– Maven! – upomina mnie Julian. – Masz szczęście, że Ayla i Lucas tego nie słyszeli. 

– Teraz mam ich w dupie – mówię, po czym przytulam plecy do ściany. – Jest mi słabo i nie wierzę, że właśnie to zrobiłam. Nie wierzę, Julianie. Myślę, że to był wyrok. 

– Wyrok? – powtarza z wyrzutem. – To ja przetrząsnąłem dla ciebie pół świata, żeby znaleźć rodzinę, która cię przyjmie, a ty twierdzisz, że to wyrok? Wyrok na co? Na twoje pieprzone bezpieczeństwo?

– Na moją przyszłość! – Odsuwam kosmyki włosów z czoła. – Oni chcą mnie przefarbować. Zmienić kolor moich oczu. I w dodatku nie mają pojęcia, że jestem przeklęta i tracę wzrok w jednym oku! 

– To nie czyni cię gorszą. 

– W ich oczach owszem, i dobrze o tym wiesz! U nich trzeba być nieskazitelnym. Wiemy, jaka to rodzina. Taka, która podpisuje kontrakty, by żony synów były posłuszne i idealnie pasowały do cukierkowego świata pełnego luksusu i plastikowych serc. 

Julian milknie. 

– Nie chciałam tego. – Chowam twarz w dłoniach. 

– Maven… skarbie – mówi miękko. Zbliża się i przytula mnie niezręcznie. 

Nigdy nie był zbyt wylewnym wujem. Raczej surowym, nieprzystępnym, ale na pewno dbającym o swoją rodzinę. Nie udawał. I nie miał problemu z tym, że jestem córką wyrzutków. Że sama jestem wyrzutkiem. Chociaż nie był wcześniej związany z Sabatem z Silver Bay, zaopiekował się mną, i jestem mu za to wdzięczna. 

– Maven, ja niedługo umrę. Nie mogę zostawić cię samej. Masz zbyt wielu wrogów, by pozostać bez ochrony. 

– Jestem silna. 

– Jesteś, ale nawet jeśli zbiorą się wokół ciebie wrogowie słabsi, lecz w ilości dziesiątek… nie masz z nimi szans. 

Kiwam głową. Wiem, że Julian ma rację. Przecież to wiem. 

– Nie mogę przestać myśleć o tym, że będę musiała żyć tak, jak oni. Nie miałam okazji doświadczyć niczego. Pierwszej miłości, szkolnych imprez, paczki przyjaciół. Nie miałam niczego, nie mam żadnych doświadczeń oprócz oglądania śmierci na żywo i w swoich wizjach. Dlaczego?

– Maven… 

– Nigdy nic nikomu nie zrobiłam. Moi rodzice też nie. 

Julian uśmiecha się delikatnie, próbuje mnie pocieszyć. To cud, że jeszcze nie płaczę, ale nie rozkleję się nawet przed nim. 

– Będę musiała się jeszcze z nimi zobaczyć? 

– Zakładam, że tak. Będą się do nas odzywać. 

Ale wstyd. Mam dwadzieścia lat i zaraz  okaże się, że moja pierwsza normalna interakcja z innymi stworzeniami wcale nie będzie taka normalna. Traktują mnie jak przedmiot, który właśnie nabyli dzięki umowie. Nie w ten sposób wyobrażałam sobie resztę życia. Mogę nosić piękne sukienki, bo to nawet przyjemne, ale wcale nie chcę farbować włosów. Może moje piegi nie są najpiękniejsze, ale nie chcę pozbywać się ich zaklęciem. To szalone. 

Gdy widzisz śmierć (Srebrna Noc #4)Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang