Pięć

960 136 142
                                    

Tak naprawdę dopiero w tym rozdziale dochodzimy do wydarzeń z epilogu trzeciej części.

Ponadto... nowa perspektywa. Tak jak w każdym tomie, w tym również znajdzie się kilka rozdziałów z perspektywy męskiej.

Nie mamy żadnego harmonogramu rozdziałów, więc ustalmy, że będą wpadały we wtorki, czwartki, soboty... albo codziennie, jeśli mnie przekupicie. 😇

Miłego dnia!

_________________

ZANE

Wiedźma jest tym, kim nie chciałem, by była. 

Ten świat jest tak samo popierdolony w każdym wymiarze. Ludzie umierają, kładą sobie kłody pod nogi, krzywdzą się i czasami mają z tego ubaw. Dokonując paktu z czarownicą o imieniu Beth chciałem tylko wydostać się z drugiego wymiaru, a okazuje się, że trafiłem dokładnie tam, gdzie miałem się znaleźć i zmierzyć z demonami w swojej głowie. 

Jestem diabłem, który żyje prawie pięćset lat i wielce prawdopodobne, że nic mnie już w życiu nie zaskoczy. 

A jednak.

Zaskoczyła mnie Maven Cavanaugh. 

Jasnowidzka, której oczy były mi tak znajome, że w pierwszym odruchu chciałem rzucić się za nią w pogoń niczym za zwierzyną. 

Nie byłem w stanie tak po prostu iść do niej z prostej przyczyny – w związku z tym, że jest wyrzutkiem Sabatu, została wygnana i skazana na potępienie, żyje w swojej bańce, która nigdy nie pęka. Jej dom przez lata był ograniczany przez bardzo silne zaklęcia i nawet ja nie potrafiłem się przez nie przedostać. Pierwszą barierę pomogła mi przekroczyć Tatiana Branham, ale drugą były ściany domu Cavanaugh, i z tym już nie miałem szans. Musiałem po prostu oznajmić swoje przybycie i liczyć na rozmowę.

Odkąd pierwszy raz ją dostrzegłem, fascynowały mnie jej oczy, jej ruchy, jej spokojny, wyważony ton głosu. Jakby część mnie chciała ignorować jej pochodzenie.

Nie wiem, jak ona to robi i nie wiem, dlaczego mimo sytuacji całkowicie skrajnej, ja nigdy nie czuję w niej strachu. 

Strach innych stworzeń jest dla mnie jak wykwintny posiłek albo piękne luksusowe perfumy. Zaciągam się jego zapachem, uwielbiam go. Każdy się boi, zwłaszcza gdy się pojawiam. 

Ona najwyraźniej nie.

Nie wyczuwałem w niej strachu, gdy po raz pierwszy pojawiła się przed moimi oczami na polu walki i zatrzymała Najstarszą. 

Nie wyczuwałem w niej strachu również wtedy, gdy patrzyła mi w oczy i próbowała powstrzymać śmierć swojego wuja, choć ja wcale nie planowałem go zabijać. Przyszedłem do ich domu w jednym celu i przedstawiłem go jasno. 

Wizja. 

Chciałem wizji. Chciałem zobaczyć fragment swojej przyszłości. 

Ale przede wszystkim chciałem spojrzeć w jej oczy z bliska i upewnić się, że nie jest czarownicą, którą już kiedyś znałem, która zrujnowała tak wiele stworzeń i sprawiła, że Maddox to właśnie mnie, pierdolonego diabła o zerowej moralności, uważał za najszczęśliwszy rzut w sam środek tarczy.

Pamiętam te oczy aż za dobrze. 

Nienawidzę ich. 

Ale jest w Maven Cavanaugh coś takiego, co nie pozwoliło mi tak po prostu jej nienawidzić, a zmusiło do refleksji i szukania jakiegoś wyjścia. Za sam jej wygląd, za to, że tak bardzo przypomina czarownicę z przeszłości, powinna nie tylko zostać pozbawiona życia, ale też dopływu tlenu, a potem głowy, by wykrwawić się na śmierć. 

Gdy widzisz śmierć (Srebrna Noc #4)Where stories live. Discover now