Dwadzieścia dwa

833 136 40
                                    

Musiałam się umyć i doprowadzić do porządku, bo po raz kolejny zostałam przeczołgana na wszystkie strony – teraz już nie tylko fizycznie. To, że drugie oko zostało uszkodzone i że w ogóle na to pozwoliłam, sprawia, że wewnętrznie czuję wciąż jakiś ciężar.

W hotelu jestem bezpieczna, Zane ma tu jakichś swoich ludzi i przede wszystkim wciąż kręci się w tym samym pokoju. Poprzedniej nocy wyszedł, lecz teraz już tego nie robi. Beztrosko bierze księgę Miry w ręce, rozsiada się w fotelu i zaczyna czytać, choć pewnie nie rozumie zbyt wiele z treści. Zerkam pobieżnie przez jego ramię na wysłużone i nieco pożółkłe strony – jest na nich trochę angielskiego, trochę łaciny, ale przede wszystkim strony zdobią głównie symbole i nieznane nikomu litery. Odwrócone cyfry również. To wszystko magia, zaklęcia, tajemne znaki, które w całość składają się tylko dla tego, kto się nimi posługiwał. 

Lub dla mnie, gdy w końcu dopełnię wizji opartej na księdze. 

Zane jednak przekłada kartki uważnie i skupia się na tym, jakby rzeczywiście chciał pomóc. 

Zabieram jeszcze jakąś czystą piżamę, którą mi zorganizował – to krótkie satynowe spodenki w kolorze lawendy i biały delikatny top na cienkich ramiączkach. Zakładam je, lecz z łazienki wychodzę dopiero po zarzuceniu na siebie również szlafroka. Dziwnie mi chodzić wokół Zane’a tak skąpo ubranej… mimo że przecież siedział ze mną, gdy leżałam całkiem naga w wannie. 

Z tego powodu robi mi się dziwnie gorąco, ale nie odczuwam tego jako nieprzyjemne. Co więcej… mam wrażenie, że w pewien sposób myśli o poprzednim wieczorze łaskoczą mnie od wewnątrz, sprawiają, że budzę się do życia i zaczynam rozmyślać. 

O tym, czego nigdy nie miałam. 

O tym, czego mogłabym jeszcze doświadczyć. 

Przecież jestem prawie tylko człowiekiem. 

Wchodzę do łóżka, odgarniam na plecy jeszcze lekko wilgotne włosy i po prostu czekam. Nie mam pojęcia, co mogę jeszcze zrobić. Jest dość wcześnie, słońce niedawno całkowicie zaszło, a emocje nie pozwalają zasnąć. Przykrywam się cienką kołdrą i leżę na wznak, niepewna następnego ruchu. Zastanawiam się, kiedy Zane w końcu opuści pokój, jednak on, gdy odkłada już książkę na stolik obok łóżka i ściąga swoją koszulę (jest czysta, a ja nie mam pojęcia, jak on to robi, że nigdy się nie brudzi), siada na drugiej stronie łóżka. 

I kładzie się obok mnie. 

Wszystkie moje zmysły wariują. Przyciskam rąbek kołdry do swojej szyi. 

– Co robisz? 

– Leżę. 

Przełykam ślinę. 

– W tym łóżku?

– Tak. Dokładnie w tym łóżku, jak widać. 

Znów przełykam ślinę. Zasycha mi w gardle. 

– Nigdy nie spałeś ze mną w jednym łóżku, co się zmieniło?

– Cóż… – Pociera palcami brodę. – Wcześniej straciłem cię z oczu zaledwie na chwilę i zostałaś zaatakowana, nie byłem w stanie cię obronić, więc teraz już do tego nie dopuszczę i nie zostawię cię samej nawet tutaj. 

– A jeśli… będę potrzebowała pobyć sama? 

Mam wrażenie, że Zane się śmieje, ale robi to na tyle cicho, że nie jestem pewna, czy mi się wydaje, czy nie. Nie chcę na niego patrzeć, gdy jest tak blisko, w jednym łóżku razem ze mną. 

– Wtedy tylko poproś, a wyjdę, i wrócę, gdy już mi pozwolisz. 

Wciągam głębiej powietrze. 

Gdy widzisz śmierć (Srebrna Noc #4)Where stories live. Discover now