17.

4.6K 192 7
                                    

Wtedy go poznałam. Przede mną stał nie kto inny jak...

- Zayn. - powiedziałam beznamiętnie, dziwne, czułam tylko wkurwienie. Oj tak, byłam wkurwiona na maxa, ale nie na niego na siebie. Why me? Why? Dlaczego nie mogłam jechać jebaną taksówką?! Musiałam oczywiście iść pieszo. "Jennifer Horan, jesteś kretynką" pomyślałam.
- Jenny. - głos Malika wyrwał mnie z zamyślenia. - Miło cię widzieć. - na jego twarzy pojawiło się coś w rodzaju grymasu.
- To chyba tylko jednostronne zadowolenie. - warknęłam.
- Nadal jesteś zła?
- Nie, Zayn skarbie, jak bym mogła?! Przecież nie zrobiłeś nic złego. Co z tego, że okłamywałeś mnie przez cały nasz związek?! To drobnostka nie przejmuj się. To ze mnie jest idiotka, jak mogłam mieć ci to za złe?! - mówiłam z teatralnym przejęciem.
- Naprawdę? - zapytał.
Nie no Boże, co za dureń! Widzisz i nie grzmisz...
- Ona żartuje, baranie. - odezwała się blondie, od której chwilę temu się odessał.
- Ooo, widzę, że kolor włosów to jednak nie wszystko. Coś tam się jednak kryje pod tym platynowym blondem - uśmiechnęłam się wrednie
- Jestem farbowana, a poza tym ty też jesteś blondynką jakbyś nie zauważyła.
- Od 17 lat wiem jaki mam kolor włosów, kotku. To ty jesteś pofarbowana, to tobie farba wyżera pozostałości mózgu. - warknęłam.
- Zayn, skarbie chodźmy już. - wymamrotała.
- Tak idźcie, idźcie bo jeszcze zlecą się menele i pomyślą, że to jakaś nowa dziwka do przelecenia za darmo.
- Słucham? - blondie zrobiła groźną minę.
- Słyszałaś, i nie marszcz tak tej mordy, bo wyglądasz jak tyłek pawiana. - powiedziałam i usłyszałam śmiech Deana ochroniarza Nialla i reszty patafianów.
- Dean, co ty tu robisz? - zapytałam grzecznie, olewając mojego ex i jego blondynę.
- Szukam cię Jen. - odpowiedział dalej się śmiejąc.
- Długo tu jesteś?
- Idę za tobą od galerii, a swoją drogą ładnie zjechałaś te dwie starsze panie. - podniósł brew
- Wiesz, że nienawidzę jak ktoś krytykuje moje spodnie. Byłam zmuszona stanąć w ich obronie. - zrobiłam smutną minę. - Ale dobrze cię widzieć, ktoś musi mi ponieść torby. - uśmiechnęłam się.
- Z zakupami zapomnij, ale serio masz wytatuowany pentagram na tyłku? - zapytał.
- Nie. - westchnęłam. 
- Na łopatce. - odezwał się Zayn.
- Ciebie chyba nikt nie pytał. - warknęłam do niego.
- Misiu, chodź. - ta jego nowa dupa działa mi na nerwy.
- Nie wiem jak się nazywasz, ale zamknij już się bo nikt cię nie słucha, pustaku! - powiedziałam do niej.
- Perrie Edwards, jestem dziewczyną Zayna.
- Te informacje są mi tak potrzebne do życia jak wibrator bez baterii. - warknęłam, nie zwracając uwagi na śmiech Deana.
- Przecież od tego masz Harry'ego. - wymamrotał Malik.
- Słucham?
- Od tego nasz Stylesa.
- Zrozumiałam za pierwszym razem, baranie. Co ma z tym wspólnego Harry?
- No, wasz związek kwitnie, tego co pokazują w gazetach. - uśmiechnął się głupio.
- A, i nagle zaczynasz wierzyć w to co piszą te durne szmatławce?! - krzyknęłam.
- Skoro piszą, aż tyle to chyba coś znaczy. - jego oczy zabłyszczały niebezpiecznie.
- Szukają sensacji, a ty powinieneś o tym doskonale wiedzieć.
- Zawsze was z Harry'm do siebie ciągnęło. Tylko albo jesteś tak głupia, że tego nie widzisz, albo nie chcesz widzieć!!! - krzyknął mi w twarz.
- Harry to mój przyjaciel! - teraz to ja krzyczałam.
- Jasne.
- Przynajmniej troszczył się o mnie bardziej niż ty. Jak ty znikałeś do tej swojej dziwki, to jak myślisz, kto spędzał ze mną ten czas?! Nie musiał tego robić!! - wykrzyczałam i ruszyłam w stronę hotelu. Za mną szedł Dean.
- No jasne odejdź, nie widząc żadnego problemu, tak jak zawsze Jenny. To ci wychodzi najlepiej. A swoją drogą, jeśli chcesz utrzymać Stylesa przy sobie to lepiej mu daj, na pewno nie wytrzyma tak długo jak ja! - kiedy usłyszałam te słowa momentalnie się odwróciłam, wyminęłam Deana i ruszyłam w kierunku Malika
- Nigdy więcej nie warz się obrażać przy mnie któregokolwiek z moich przyjaciół. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
- Ohhh, uważaj bo się wystraszę. - na jego twarz wpłynął ten cwaniacki uśmieszek. Kiedy to zobaczyłam nie wytrzymałam, coś we mnie pękło i mu po prostu wyjebałam w ten głupi ryj. Usłyszałam chrzęst i jęk. Odwróciłam się zadowolona i spojrzałam na ochroniarza, który stał w lekkim szoku.
- Teraz to nawet ja będę bał się podpaść. - jęknął.
- Nie przesadzaj. - powiedziałam. - To było lekko. 
Spojrzał na mnie jak na wariatkę i głośno przełknął ślinę.
- Wracajmy do domu. - westchnęłam i pociągnęłam go w odpowiednim kierunku.

WAŻNE!!!
Żeby nie było wątpliwości, nie mam nic do Perrie, nawet ją lubię. Po prostu tak się złożyło, że w tym ff nie jest zbyt pozytywną postacią, więc nie miejcie mi tego za złe.
Kocham was! xx


Siostra HoranaWhere stories live. Discover now