38.

3.4K 166 2
                                    

Skoro 1D dodało teledysk do History, ja dodaję rozdział xx

Po 1,5h bawienia się w smarze i wysłuchiwania głupich i nie śmiesznych kawałów typu "puk puk" auto było gotowe. Wiedziałam, że szanse na wygrane są małe, ale i tak wiedziałam, że pojadę. Dla brata. Nie mogłam zrozumieć dlaczego Shaw uderzył w moją rodzinę, taa stracił honor bo wygrała z nim jakaś gówniara, trzeba było jechać samemu a nie dawać wóz jakiemuś tępakowi... Jednak dlaczego nie przyszedł prosto do mnie? Bawi się w jakieś chore gierki... A co jeśli tu nie chodzi o wyścig? Co jeśli tu chodzi o nas... O nasze życia? Nie Jenny nie myśl tak... To chore... Przez cały czas miałam burzę myśli, miałam wrażenie że nawet jeśli jakimś sposobem uda mi się wygrać, Shaw nie odda mi brata i przyjaciela... Chociaż mówi się, że jest człowiekiem honorowym.
- Jenny, już czas... - moje rozmyślania przerwał Chan.
- Nadal sądzę, że to nie jest dobry pomysł, pomyśl Ashton by nie chciał... - Luke nadal nie dawał za wygraną.
- W dupie mam to czego chciałby Ashton! Ten skurwiel ma mojego brata!!! - wydarłam się na nich.
- Rozumiemy, ale... - Mike próbował wesprzeć Lucasa.
- Żadnych ale. - urwałam im.
- Ty jej na to pozwalasz?! - Luke zaczął wydzierać się na Stylesa.
- A co może mam ją przypiąć do kaloryfera? Stary już od niej dostałem w mordę i powiem ci szczerze, że nie chciałbym tego powtórzyć. - zaśmiał się Harry.
- Jedziemy z tobą. - zadecydował w końcu Chan.
- Jak chcecie... Ty - wskazłam ręką na Stylesa - Zostajesz!
- Coo?! Nie! Jak oni jadą to ja też! - wydarł się na mnie.
Reszta spojrzała na niego z uśmieszkami i wyszła po swoje auta.
- Hazz. - mruknęłam.
- Nie! Nie pozwolę ci tam jechać samej - jęknął
- Skarbie... Nie będę sama, tam będą Luke, Mike, Chan... - przekonywałam go. 
- Jenny, proszę pozwól mi...
- Nie Harry! - urwałam mu.

- Dlaczego? - spojrzał na mnie z powagą.

- Harry... - zaczęłam.
- Dlaczego? - przerwał mi.
- Nie chcę cię stracić, rozumiesz? Nie mogłabym żyć z myślą, że coś ci się stało przeze mnie. Harry, kocham cię i dlatego tu zostaniesz. Nawet jeśli to znaczy, że będę ci musiała zrobić krzywdę... - spojrzałam na niego.
- Masz wrócić cała, rozumiesz?! Masz tu wrócić z powrotem bez najmniejszego zadrapania! Skopię każdego kto cię dotknie, chociażby palcem! - westchnął i mnie pocałował. 
- Harry, ja... Muszę już iść. Tu jesteś bezpieczny - przytuliłam go mocno, miałam wrażenie że mogę go już nie zobaczyć.
- Nie rób tego... - powiedział - Nie zachowuj się tak jakbyśmy mieli się widzieć po raz ostatni. - powiedział na co spojrzałam mu w oczy.
- Kocham cię Harry. - wyszeptałam i wsiadłam do samochodu.
Wyjechałam z garażu mając wzrok wbity przed siebie, wiedziałam że jeśli spojrzałabym w lusterko zobaczyłabym Harry'ego, a ten widok chyba by mnie zabił... Co ten chłopak ze mną robi?! Pokręciłam głową, obok mnie jechał Chan, Mike i Luke jechali z tyłu. Nie chciałam tego wyścigu, nie w taki sposób... W tym momencie wiedziałam już na pewno, cokolwiek się zdarzy ten wyścig jest ostatni. Obojętne czy przeżyję, czy nie... Jeśli nie, mam tylko nadzieję, że Niall będzie bezpieczny. Czas to zakończyć!
Dojechaliśmy w końcu na miejsce, oczywiście wszędzie było pełno piesków Shawa, musiał przyjechać z obstawą...
- Panienka Horan. - usłyszałam jego przeklęty głos.
- Gdzie są mój brat i Ashton? - warknęłam. 
- Pyskata jak zawsze. - zaśmiał się.
- Gdzie. Jest. Mój. Brat?! - wycedziłam. 
- No widzisz słoneczko, jesteś bardzo przewidywalna. - zaśmiał się.
- Co to ma znaczyć?! - zapytałam.
- Nie mam twojego brata i nigdy nie miałem.
- Jesteś skończonym idiotą! - wysyczałam.
- Co nie zmienia faktu, że i tak pojedziesz. Ale tym razem tylko my. - spojrzał na mnie. 
- Myślisz, że z tobą pojadę? Nie mam po co. - zaśmiałam się - Skoro nie masz mojego brata, ani Ashtona, po co mam z tobą jechać?
- Mała Jenny, pamiętaj że ja zawsze jestem krok do przodu. Jeśli teraz ze mną pojedziesz i wygrasz masz spokój do końca życia, jeśli przegrasz... To cię zabiję. - wzruszył ramionami.
- Zrobisz to bez względu na to czy wygram, czy przegram. Nie rób ze mnie idiotki!
- To jest twoje zdanie, jestem człowiekiem honoru. - spojrzał na mnie z uśmieszkiem.
- Ta? To chyba cię ten honor opuszcza. - warknęłam.
- Jeśli ta propozycja ci się nie podoba, to co ty na to żeby walczyć o życie pana Stylesa?

Siostra HoranaWhere stories live. Discover now