Pyrkon

991 75 7
                                    

Gdybym miała opisać mój wyjazd jednym słowem, była by to "parabola". Uczuć, przede wszystkim, bo reszta była zmienna jak CHUJ.
Żaden z moich planów nie wypalił.
CZWARTEK- wohooo, wstaję o 5, żeby się wyspać przed wyjazdem, no oczywiście. 7:30 wychodzę. Odbieram książkę. Załatwiam zwolnienie lekarskie. Idę na papierosa- 8:20. Dworzec, szynobus, przesiadka, papieros, pociąg, dworzec, Poznań. 13:00. Papieros, kawa. 13:40- zameldowanie w hotelu. Nudzę się, więc otwieram drzwi i wychodzę! Nowi ludzie, pizza (pan kelner i jego nieudolny podryw, to było słodkie), powrót. To co, wóda? Nie, piwo. Kurwa. Nagle telefon- kochanie, ile wypiłaś? i ciche szepty w mojej głowie- pierdol się, ziom. Północ, sen, kosmos.
PIĄTEK- wow. 6:00, wstaje, prysznic, herbata, bieg, tramwaj. Znowu na dworcu. Odbieram postać1, czekamy chwilę razem na innych. Świetnie. Robię rzeczy. Ludzie. Wchodzę na teren. Zimno trochę. Wracam na mieszkanie po nieistniejące tosty. 16:00. Ludzie. Ludzie. Kłótnia, gdzie, jak to, matka w szpitalu, powroty, kurwa, kurwa, kurwa, więcej ludzi. Kilka godzin później skład grupy minus dwa, wypierdalam stamtąd. Grill na tarasie w hotelu, trzywarstwowe alkohole. Postać1 śpi dziś ze mną. 2:30.
SOBOTA- no, co się będziemy w tańcu jebać, 7:00. Sprzątanko, prysznice, kłótnie, wyjebane. Po 11:00 na dworcu. Biegnę po autograf Ćwieka, zdobywam, poznaję kogoś nowego, prowadzę go przez świat. Wyjebałam się. Papierosy. Papierosy. Dzień mija. Mój chłopiec się upił i rzygać mi się chce na jego widok, więc wracam i całuję się, drapię, wyżywam się seksualnie. Nie na nim. Idę dalej. Trochę cydru. Niedoszli samobójcy, ćpuni, alkoholicy- czemu dzwonicie do mnie? Co ja wam, kurwa, zrobiłam?! Ratuję każdego z was.
Nie spałam tej nocy.
NIEDZIELA- ale ze mnie pedał. Płacze za jedną osobą, a innej, która na moje pożegnanie odpowiada "no ELO" mam ochotę wypierdolić. Dworzec. Zapomniany wianek. Dużo, duuuużo snu. Dom. Dość.
TERAZ- burdel w sercu nadal nie uporządkowany, ten w plecaku tak samo. Nie do końca wiem co robić.
Pieprzyć mi się chce. A jutro zaliczenie. Nie wiem do czego zmierzam.
Nie jestem gotowa powiedzieć wam spierdalaj,
S.

NibydziennikWhere stories live. Discover now