26 grudnia

465 43 3
                                    

DZIŚ BĘDZIE DŁUGO

Nucę sobie pod nosem "[...] Jest taki dzień, tylko jeden raz do roku [...]"  i parskam śmiechem, bo wcale nie mam na myśli Bożego Narodzenia. Ten dzień, który mam na myśli, to święto ruchome. Ono w jednej chwili po prostu wypływa- podobnie jak słowa z moich ust pod naporem alkoholowej apatii i rozemocjonowania w jednym. W tym roku wypada właśnie na 26 grudnia! I nie pierwszy raz pozwolę sobie celebrować je w pewien sposób publicznie- z wami. Z tobą. A mówię oczywiście o dniu, w którym podsumowuję cały ubiegły rok. 

NIESAMOWITA ZABAWA

W tle leci Nancy Sinatra na zmianę z Elvisem Presleyem, więc zaczynajmy, haha. Ten teatrzyk żenady, oczywiście. Kondolencje będziecie mogli mi składać pod koniec mojego monologu. Dawanie mi w mordę również jest przewidziane na zakończenie.

STYCZEŃ-LUTY-MARZEC

Nie pamiętam, naprawdę, zbyt wiele z tamtego czasu. Wiem, że po pocałowaniu mojego byłego (po czym wróciliśmy do siebie, ha), dostałam od mojego przyjaciela siarczystego policzka. Czerwienieje mi twarz na samo wspomnienie tego dnia. No, ale było w porządku. Popłynęłam. Bardzo bawiło mnie podejście moich-naszych-jego znajomych odnośnie naszego powrotu, to mogę sobie przypomnieć. I moją gorycz na samą myśl, jak łatwo jest wydawać osądy na mój temat. Dodam to do listy "W 2016 nauczyłam się..."  jako "oczekuj ciosu z każdej strony". W marcu też zaczęłam czuć się źle. Zalążki mojego aktualnego niebytu. 

KWIECIEŃ

AAA, to już Pyrkon! Z moimi znajomymi bawiłam się świetnie, cudownie, bo są moi. Tutaj też przelała mi się gorycz odnośnie mojego byłego, pojawiła się pierwsza myśl o ponownym zerwaniu. Pewnie to przeczytasz, więc nie obraź się, że tyle o tobie mówię- w końcu byłeś istotną częścią mojego życia. 

Przespałam się z inną, później zwaną czwartą olą. Dużo wyrzutów sumienia, ale później- później już niczego nie żałowałam. Kolejny dodatek do listy- "NICZEGO NIE ŻAŁUJ". Kocham się, jakby jutra miało nie być, i przepraszam, że "nas" już faktycznie jutro nie ma! Płynę. 

MAJ

No cóż, zrobiłam sobie krzywdę, więc trzeba było posprzątać. Zerwanie. Związku, sporej części znajomości, niezbyt ulotnego romansu z internetem również. Postanowienie zostawienia swojego dotychczasowego życia za sobą jest bardzo... trudne. Jest postawieniem wszystkiego na kartę, której nawet nie widzisz. Słowem- przejebane. 

CZERWIEC

W życiu nie sądziłam, że jestem w stanie przyjmować takie ilości alkoholu w tak krótkim czasie. No cóż, zrobiłam to. I jak można się spodziewać- nie pamiętam zbyt wiele poza tymi szybkimi wymianami esemesów- "-piwo? -jasne, miałam dzwonić, stoję pod twoją klatką już.". Przynajmniej tym razem powód mojej niepamięci jest jasny. Teoria spiskowa na temat mojego początkującego alkoholizmu to leczenie ran poprzez polewanie ich spirytusem. 

Chujowo, wiem. Zdarza się. Przynajmniej tą część roku wspominam miło, haha!

LIPIEC

Przyjaciel robi sobie tatuaż, ja nie jeżdżę za dużo- oszczędzam wszystko na sierpniowe wypady. Ostatni tydzień lipca mieszkam sama- popijam cydr, oglądam filmy, przesiaduję z przyjacielem. Przypadkiem odnawiam znajomość, która teraz jest integralną częścią mojego życia. To zabawne, jak przypadki łączą się ze sobą w spójną całość. Witam cię ponownie w moim życiu, dziewczyno od palącej anorektyczki!

SIERPIEŃ

NAJLEPSZY miesiąc prawdopodobnie całego mojego życia- nie było nigdy u mnie tak długiej serii szczęśliwych wypadków. Najpierw z buta- dziewczyna od palącej anorektyczki się wgryza, zapowiada się na stałe odnowienie znajomości. Pijemy całą noc, rano idziemy po bułki, rozchodzimy się do swoich domów. Było dobrze. 

NibydziennikDonde viven las historias. Descúbrelo ahora