7 marca

395 39 13
                                    

Zaraz wybije mi tu rok. Nie mam pojęcia kiedy to zleciało, haha. Wciąż wracam do każdego mojego opublikowanego postu, czytam je raz za razem- czasem na wyrywki, czasem wszystkie w kolejności. Pochłaniam je, wytykam sobie błędy, marudzę na ich jakość. Mogłabym napisać to lepiej. Mogłabym zrobić to inaczej, w inny sposób postawić przecinki, zbić litery, utworzyć słowa bardziej nieoczywiste, a przy tym bardziej wymowne. 

Ale to nie ma najmniejszego znaczenia teraz. Należy nauczyć się zostawiać swoje porażki za sobą- ja do tego już doszłam, a jestem tragicznie niereformowalna w tej materii- potrafię sobie wytykać przejęzyczenia sprzed lat, potknięcie na chodniku, w życiu, w każdym projekcie za który się kiedykolwiek zabrałam. Przyjęłam postawę kuli śnieżnej- najtrudniej jest zacząć. Kiedy się zatrzymam, wpadam w dół (EMOCJONALNY, NIE MELIORACYJNY). Jeśli biegnę i pędzę- nie mam prawa odczuć tego całego nieszczęścia wokół mnie. I nie czuję. I nie chcę.

Kurwa, ale ja w ogóle nie o tym chciałam.

U mnie jest nareszcie, hm, dobrze. W pewien sposób wprawiłam swoje życie w ruch- pozwoliłam sobie na dyskomfort odrzucając kogoś, kto nigdy nie powinien był się we mnie zakochać. Bo nieważne, jak wielką sympatią bym darzyła daną osobę- to nie mogłoby skończyć się dobrze, jeśli by dalej stała u mojego boku. To była naprawdę trudna decyzja, wygodnie mi było bez podejmowania jej. Mówię oczywiście o odcięciu się od nieszczęśliwie zakochanego w tobie człowieka, który był ci bliski- nie wiem czy masz takie doświadczenie za sobą. Dzieci, pamiętajcie- łotrów nie można kochać. Wiem, że to właśnie chłopcy w skórach i buntownicy wszechświata wzbudzają w was emocje i ten przyjemny dreszczyk podniecenia, ale spójrzcie prawdzie w oczy- większość z nich nie jest do okiełznania. Ja nie jestem. I kurwa, traktujecie ich bardziej przedmiotowo niż oni was- jak kolejne wyzwanie. 

Zagrałam dla was skurwiela, byście czuli się rozgrzeszeni i nocą, kiedy kładziecie się spać, mogli sobie pomyśleć "Ja nie jestem złym człowiekiem- są gorsi ode mnie". Nie boli mnie to, więc proszę, jeśli to ci pomaga- robię to dla ciebie. Czy łatwiej jest nienawidzić niż kochać dalej kogoś, kto cię odrzucił? Nie wiem, ale na pewno łatwiej się na takiej osobie dowartościować żywiąc do niej negatywne emocje i z góry oceniając, co jest kurewsko proste, przynajmniej patrząc na ogólne standardy. 

Ja jednak znalazłam kogoś, przy kim to wszystko nie ma znaczenia. Moja przeszłość, moje zjebaństwa, moje odchyły od normy (czyli cała moja osoba?), bo wystarczy, że spojrzy, krzyknie "Zapamiętałaś!" ze szczerą dumą w głosie i wszystko jest okej. Nic nie ma znaczenia. Wszystko jest względne. 

Szkoda, że tak późno odkryłam to, że to mi ma być ciepło w środku na czyjś widok, na kuksańce w bok, nawet na pstryczka w nos. Szkoda, że w całym tym swoim zagubieniu nie zauważyłam swojego nieszczęścia i wiecznego udowadniania czegoś komuś. Teraz widzę.

Przepraszam. Tylko proszę, pamiętaj- bycie skurwielem to nic w porównaniu z byciem zagubionym skurwielem. Wtedy wystarczy, że się j e s t (w kontekście istnienia) żeby zrobić komuś krzywdę. 

Przepraszam, ale nie jest mi przykro. Już nie. Pora zacząć od nowa, obudzić się, wstać, brnąć przed siebie jak ta cholerna rozpędzona kula śnieżna. Zapatrzenie w przeszłość nic nie da- nawet jeśli wydarzyła się wczoraj. 

Cieszę się mimo wszystko, że ci ludzie byli w moim życiu, wiesz? Dużo się nauczyłam i pewnie gdyby nie każde z nich, nadal nie wiedziałabym kim jestem. Teraz wiem. 

Jestem złodupcem, skurwielem, łotrem ruchającym księżniczki i kradnący gwiazdy z ich oczu, ich spojrzenia, ich względy, tylko po to, by je zdeptać i wrócić w te ramiona, które dają mi poczucie bezpieczeństwa. Mam dokąd wracać. I nawet jeśli osoba, która teraz mi je daje, kiedyś się zmieni, a ja znowu się zgubię- prędzej czy później znowu ją znajdę. I znowu będę spokojna. 

Nie żałuję żadnego złamanego serca- już nie. Nawet swojego własnego. 

I chociaż tułam się teraz od szpitala do szpitala, rzucając znajomym ochłapy informacji na temat mojego stanu zdrowia (choć pytają) i oczekuję najgorszych informacji, to nie mam zamiaru jeszcze umierać. Nie teraz kurwa, kiedy zaczyna być dobrze. 

Oczywiście, że nie jest perfekcyjnie, idealnie. Podobno jestem za słaba, żeby nosić swoje nazwisko, że to nie jest prawdziwy duch tej rodziny. Dostaję z zajęć chuja za chujem i dalej nie wiem, czy po maturze czeka mnie coś więcej niż samobójstwo. Po prostu kurwa nie wiem. Całe szczęście, że wystarczy jego dłoń gładząca moje włosy, bym nie musiała płakać po kątach. Tak często. 

Może umrę, może nie. Ale nie będę do jasnej kurwy niczego żałować, bo to wszystko mnie tu doprowadziło. Nawet jeśli nikt nie będzie mi liczyć kalorii. 

: ) 

S.

NibydziennikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz