19 kwietnia

775 85 0
                                    

Myślałam, że jako niedoszła samobójczyni, mam już to najgorsze za sobą. Jednak okazało się, że istnieje coś takiego jak nawroty. CZADOWO.
Oprócz tego mam na głowie całą masę gówna, relacji, sytuacji, w które w sumie wpakowałam się na własne życzenie, ale... Nie ma z nich wyjścia. To było najdurniejsze, co wykonałam w przeciągu ostatnich 3 miesięcy. A, nie, w tamtym tygodniu zjadłam wątpliwego pochodzenia pomidora. Był paskudny.
Wiesz, do czego doprowadziłam swoim zachowaniem? Do nieodwzajemnionych miłości sztuk jedna lub dwie, do wazonu wypełnionego zgniłymi tulipanami, a co NAJGORSZE, chce. Mi. Się. Biegać. Wiesz, kiedy ostatni raz biegałam?! W sierpniu 2014! Po zerwaniu z trzecią Olą!
Naprawdę jest tak źle.
Rzucę to wszystko i wyjadę w Bieszczady mojego serca. Do Warszawy. Kupię kurewsko drogą herbatę z żelowymi kuleczkami na Nowym Świecie, ucieknę przed Policją przy Złotych Tarasach, aż w końcu zadzwonię do Jaya Z z wiadomością, że ognisko mi się trochę przedłużyło i będę przed północą.
Potrzebuję wakacji od życia, więc zrobiłam sobie mocną herbatę, żeby udawać, że wcale nie płaczę. Szkoda, że nie jest po irlandzku.
A teraz, w tym momencie, dostałam szybkiego esemesa od G.- "mama jest w szpitalu".
Ubieram się i wychodzę, bo choć rozdział nie spełnia normy moich 300 słów, to mam sytuację awaryjną. Gdzie te moje, kurwa, wakacje?
Ps, módlmy się, żeby Centralka nie dostała dziś ode mnie w mordę, bo jak boga kocham, nienawidzę być lekceważona.
Wkurwiona S.

NibydziennikHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin