28 kwietnia

333 40 9
                                    

JESTEM BŁĘDEM STATYSTYCZNYM

Nie jestem przekonana do poświęcania się dla ludzi nijakich, ludzi odchodzących, ludzi przelotnych. Nie chcę stałości w życiu, oczywiście że nie, ALE! Błąd statystyczny, error, system wypierdolony. Nie wiem do czego zmierzam. Chyba do tego, że mam się dla kogo poświęcać, ale próbuję ci wytłumaczyć, dlaczego nie dla ciebie.

Brakuje mi zachwytu, wzruszeń, poruszeń. W życiu i życia. Mam za dużo negatywnych emocji w sobie, ktoś mi je wepchnął do serca, w serce, w oczodoły i przez to widzę wszystko na szaro. Chociaż mam wrażenie, że od początku ona była szara, a ja na siłę ją sobie urozmaicałam. To było jak dekorowanie niedobrego biszkoptu, haha. Nie da się naprawić lukrem zgniłego środka!
(Nawet dzieci to wiedzą.)

Ale ja w ogóle nie o tym chciałam! Chciałam powiedzieć, że uprawiam BDSM na każdej płaszczyźnie życia. Najciekawszy jest fragment związkowy i okołozwiązkowy. Wiesz czemu? Bo jestem w nim katem. Sadystą, którego bawi niszczenie kogoś i ranienie tylko po to, by go przytulić, zbudować na nowo, pocieszyć. W ten sposób czuję się potrzebna, haha. Wiem, widzę swoje zepsucie, ale właśnie w ten sposób istnieję i niezbyt wiele mogę z tym zrobić. Tak mi pasuje, choć staram się to opanować, trzymać na wodzy. To głównie dlatego większość moich związków nie wyszła- po prostu lubię drażnić, wkurwiać i doprowadzać do załamania. Większość z nich, tych nieszczęsnych zakochańców, nie dałaby ze mną rady, wiesz? Po prostu nie byliby w stanie się podnieść za którymś razem. Bardzo się tego obawiam zawsze, kiedy usłyszę, że ktoś mnie kocha. Boję się, że zniszczę kogoś dla mnie (później) ważnego. I dlatego odrzucałam ludzi mówiąc "to nie wyjdzie" i strasznie mnie bawiło, kiedy się burzyli, krzyczeli że nie dałam szansy, że nie gram uczciwie w miłość.

Ale kurwa, pokażcie mi kogoś kto gra uczciwie w życie, to oddam swoje ps4.

Nie jestem toksyczna. Mam po prostu swoje potrzeby, preferencje- to jak orientacja, przecież tego nie wybierałam. Ostrzegam. Chcę odchodzić zanim będzie za późno.
To naprawdę nie moja wina, że mnie się nie słucha.

Dlatego poświęcać siebie mogę jedynie dla tych, których fragmentarycznie niszczę, by później kawałkami siebie odbudować. Chcę oddać całą siebie komuś w ten sposób, by mnie nie było, do zniknięcia każdego atomu i myśli. Stopić się, utopić w kimś, roztopić obok.

Może po prostu pójdę spać.
(Choć spróbuj mnie zrozumieć, proszę. I nie próbuj przy tym uderzyć mojej exwspółlokatorki, bo cierpliwość do ludzi bijących ważnych dla mnie ludzi się wyczerpała. Bo mnie to jebać, ale nie ich.)

Cześć!
S.

NibydziennikTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon