XV |Piaskowe Bałwany|

1.1K 78 3
                                    

Usunęłam i dodałam jeszcze raz rozdział, ponieważ pokazywało u mnie tylko jego połowę.

Dla tych, którzy przeczytali ten rozdział, proponuję znaleźć miejsce, w którym skończyli i kontynuowac. Przepraszam.

("Była około 4 rano. Szedłem powoli i zwyczajnie. (Przynajmniej tak mi się wydawało.) wyglądałem jak jakiś kojot.

Już miałem otworzyć drzwi, a tu nagle...")

Za ramię złapała mnie mama Miarnette.

-Co tak wcześnie przyszedłeś?-uśmiechnęła się.

-Ja właśnie wracam od Mari...yy to ja już pójdę.-spokojnie wyszedłem przez próg i zamknąłem drzwi.

Powędrowałem w stronę domu.

Była śliczna pogoda, więc postsnowiłem zmienić kierunek marszu. Ruszyłem nad stawek, gdzie, jeszcze jak byliśmy mali z Chloé, karmiliśmy kaczki.

Chciałem wejść na most, ale powstrzymała mnie czerwono biała taśma robotnicza, wskazująca, że nie można tędy przechodzić.

Wędrowałem szlakiem pokazanym przez budowlańców.

Obszedłem mały stawek naokoło, a za nim pokazał się pięknie odnowiony plac zabaw z fioletową karuzelą i wysokimi zielonymi huśtawkami. Usiadłem na jednej z nich i przyglądałem się lepiącym z piasku dzieciom.

Przypomniało mi się, jak z Chloé także bawiliśmy się w tej piaskownicy. To były fajne czasy.

Potem się wszystko zmieniło. Moja mama i mama Chloé wyjechały i nadal nie wiadomo, co się z nimi stało. Po prostu. Nie ma ich.

Wszystko stało na tym samym miejscu. Dodali tylko trzy kolorowe bujane koniki i jedną huśtawkę oponę. Reszta została na swoim miejscu.

Podeszłem do "wysokiej" zjeżdżalni. Kiedyś wydawała mi się ogromna. Teraz sięgam do niej ręką nie stojąc na palcach.

Wszystko okalało zielone ogrodzenie.

Dawno tu nie byłem...

Nagle na plac zabaw wbiegła dziewczynka z psem.

-Przepraszam, ale nie można tu wchodzić z psami.-Powiedziała starsza pani, która pilnowała około trzyletniej blondynki.

-Ale proszę pani, to Pędzel.-aaa to Pędzel, kurde jaki Pędzel, pies to pies

-Nie interesuje mnie jak ma na imje ten kundel, ma pozostać poza posesją placu zabaw.

Dziewczyka rozpłakała się i rzuciła piaskiem w małą blondynkę.

Wybiegła przez bramkę, trzaskając ją i schowała się za rampę na sąsiednim skateparku. Dalej jej nie obserwowałem.

Poczułem głód i postanowiłem wrócić do domu. Była jedenasta godzina, gdy przechodziłem obok wieży Eiffla.

Przyśpieszyłem kroku, aby jak najszybciej być w domu. Głód był coraz silniejszy.

Nagle zobaczyłem Biedronkę. Widać było, że była zdenerwowana i bardzo się śpieszyła.

-Plagg, wysuwaj pazury!-schowałem się za drzewem i powiedziałem formułkę.

-Jestem gło..-nie dokończył, ponieważ mój pierścień już go wciągnął.

Wziąłem swój kij i poleciałem śledząc biedronkę.

Na miejscu nie było nic widać, bo była jakby burza piaskowa, a ziemia i drzewa zmieniły się w pustynię.

Co jakiś czas widziałem na swojej drodze piaskowe bałwany.

Czy Władca Ciem jednak wrócił?

Na to nie znałem odpowiedzi.

Postanowiłem pójść do Mistrza, ale po walce. Teraz musiałem jak najszybciej znaleźć biedronkę.

Marinette

Wśród krążącego piasku szukałam Kota, powinien być już na miejscu.

Nagle potknęłam się o wielką zaspę. Nie miałam siły wstać. Wtedy ktoś podał mi rękę. Chwyciłam ją i chciałam zobaczyć mojego wybawcę.

-Kota nie ma. Nie chciał narażać życia, by cię ratować. -powiedział nie puszczając mojej ręki. Nadal nie widziałam jego twarzy.

-K-kim jesteś?-zapytałam nieśmiało.

-Jestem twoim zbawieniem. Chodź ze mną w bezpieczne miejsce Biedronko.

-Ale ja muszę pomóc Paryżowi. Nie zostawię tak tego.-wypierałam się.

-Nie masz innego wyjścia. Tylko ja znam wyjście z tego labiryntu. Zaufaj mi. -mówił do mnie znajomy głos.

-Nie, nie mogę, po prostu wszyscy na mnie liczą.-nie obchodziło go to. Pociągnął moją rekę i prowadził nieznajomą drogą.

-To tutaj.-Otworzył drzwi małego domku.-poczekaj w środku. Muszę jeszcze coś załatwić.

Zostałam w bezpiecznej chatce. Było tutaj bardzo przytulnie. Nadal nie widziałam twarzy mojego wybawiciela. Jestem mu bardzo wdzięczna.

Cieszę się, że Czarny Kot uciekł. Nie stało się mu nic złego, lecz jednak trochę mnie to boli. Czyżbym zaczynała coś do niego czuć?

***

Po pół godzinie wszystko ustało. Cała burza piaskowa zniknęła, a pustynia znów zamieniła się w normalne miasto. Tylko dlaczego?

Nagle przez drzwi wszedł zamaskowany brunet. Miał czarną perynę i rękawy z ostrymi zakończeniami na swoim lateksowym fioletowym kostiumie. Na rękach miał fioletowe rękawiczki.

-Proszę, to ona. To przez nią cały Paryż został zniszczony. Użyj Szczęśliwego Trafu i zniszcz jej Akumę. Jest w łopatce z piasku.

Czekaj, czy on właśnie powiedział Akumę?!

-J-jak to Akumę. Przecież Władca Ciem już nie ma Miraculum.

-Zaufaj mi Biedronko.

-Szczęśliwy Traf!- w dłoniach znalazłam szminkę do ust. Co ja mam z tym zrobić?- Jak mam ją wykorzystać?-skierowałam się do skrytego pod maską chłopaka.

~~~~

Wczoraj nie miałam internetu, więc nie mogłam wstawić rozdziału. Ale teraz wstawiam więc chyba dobrze, co nie?

Dziękuję za ponad 500 wyświetleń 💕

Błędy proszę poprawiać. Nikt nie jest idealny.

Do nie wiem kiedy, bo to ostatni tydzień u mnie w szkole i mamy projekty bla bla bla. Krótko ujmując mam mniej czasu i rozdziały nie będą pojawiac się tak często, za co bardzo przepraszam. 💎

Do napisania 💘💘💘

Wytłumacz Mi To Skarbie | MiraculousWhere stories live. Discover now