XX Latająca piaskownica

1K 67 7
                                    

Poszłam do sypialni. Zastanawiałam się, co zrobić z Nathanielem. Chyba odniosę go dzisiaj do domu.

Znudzona chwyciłam telefon i obczajałam instagrama. Same nudne zdjęcia. Wróciłam do kuchni, gdzie leżały niedokończone nadal kanapki. Co jak co, ale z pełnym brzuchem myśli się łatwiej.

Po jakimś czasie kanapek z salami, sałatą, pomidorem, serkiem, ogórkiem i Bóg wie z czym jeszcze, nie było. Na ich miejscu był tylko talerz i kilka okruchów. Nie żałowałam mojej decyzji. Od razu wpadłam na pomysł na nowe zdjęcie na insta. Zrobiłam i na prawdę wyglądało idealnie. Niestety z Nathanielem nadal nic nie wymyśliłam.

Przypomniałam sobie o jego słodkim interesie. Lody na patyku, włoskie, gałkowane...Z przemyśleń wyrwał mnie powiew wiatru z odrobiną piasku. Coś zaczęło zgrzytać pomiędzy moimi zębami niczym małe robaczki...nie to był na sto procent piasek...

-Poddaj się Marinette! Twoja gra skończona!-przez już rozbite okno wleciała ta sama ośmioletnia dziewczynka, która jeszcze jakiś czas temu wywołała burzę piaskową.

Zamieniłam się w Biedrobkę na jej widoku, bo ona już wiedziała, że jestem bohaterką. Szybko wyjęłam dawną szminkę z kieszeni i skupiłam się. Potrzebowałam Kota.

-Witaj Lady. - tak, jak myślałam.

-Szybko kocie! Spróbuj ją czymś zająć. -moje ulubione słowa.

-Robi się!

W tym czasie zdążyłam już zauważyć, że akuma jest w łopatce i, że dziewczynka jest dość mała, jak na makijaż, którym miała przykrytą młodą twarz.

Teraz rozumiem.

-Ej! Yyyyyy, jak się nazywasz? Esmeralda.... yyyy to znaczy Latająca Piaskownica. Jestem tu by cię pokonać raz na zawszę Biedronko.

-A ja mam coś, z czego byś się ucieszyła. - pomachałam jej przed nosem czerwoną szminką.

-Daj mi to! W tej chwili! - tak jak myślałam...

-Złap sobie jeśli chcesz. - rzuciłam szminką w do wielkiego wazonu.

Esmeralda z prędkością światła pomknęła w stronę obiektu. Po chwili jednak zauważyła pewną przeszkodę. W jednej ręce trzymała łopatkę, a w drugiej, piaskową bazukę. Z pośpiechem rzuciła dwoma obiektami i weszła do wazonu.

-Czy Władca Ciem zawsze musi szukać tylko takich ułomnych osób? - zażartował kot.

Ja tylko się cicho zaśmiałam i pobiegłam w stronę łopatki. Zgniotłam ją i wyleciał z niej fioletowy motyl. Złapałam go i już było po wszystkim....prawie wszystkim.

Mała Esmeralda utknęła w wazonie ze szminką ze szczęśliwego trafu. Poszłam do piwnicy po młotek, a tam szykowały się kłopoty.

-Biedronka! - krzyknęła jedna ze sprzątaczek stojących obok ciała Nathaniela.

-Ja tylko przyszłam po młotek... - ale wpadka.

-Czy wiesz może co się stało?

-Niestety nie wiem, ale muszę skończyć misję. Potem tutaj przybędę.

Pobiegłam ile sił w nogach wybiegłam z piwnicy. Moim celem był gigantyczny wazon.

-Kocie! Łap! - kot złapał młotek i rozbił wazon za kilka tysięcy kawałeczków.

Z więzienia wydostała się Esmeralda i pobiegła mnie przytulić.

-Biedronko! Jesteś wspaniała! - piszczała z radości dziewczynka.

-Niezwykła Biedronka!

TERAZ wszystko wróciło do normy. Piasek z mojego pokoju zniknął, a dziewczynka udała się z moimi sługami do domu.

Została tylko sprawa z rudowłosym.

W łazience zamieniłam się w Marinette i dałam dla Tikki ciastko. Ta zjadła je najszybciej jak mogła i znów stałam się Biedronką.

Pobiegłam do piwnicy, gdzie pokojówki nadal stały przy Nathanielu.

-Przybyłam najszybciej, jak się dało - oznajmiłam dysząc i podeszłam bliżej do leżącego ciała.

Oddychał.

-Znalazłam do na ulicy i przyniosłam tutaj, bo zobaczyłam, że w tą stronę leci zakumanizowana dziewczynka. Chciałam mu pomóc. Był pijany. - wymyśliłam na poczekaniu.

-Już się wystraszyłyśmy - spojrzały po sobie dwie brunetki. - co zamierzasz z nim zrobić?

-Myślę, że pojadę z nim do szpitala. Tak będzie najlepiej. - uśmiechnęłam się smutno do ciekawskich kobiet.

-A kto ci pomoże? - dopytywały się nadal. - Poradzisz sobie?

-Niech panie się nie martwią. - podrapałam się po plecach i ruszyłam do Natha. Leżał bezeładnie na zimnym betonie.

Najpierw zaniosę go do pokoju.

Po kamiennych schodach wciągnęłam go na parter. Wystarczyło tylko przejść niezauważalnie po szklanych schodach w salonie i będę na piętrze.

Udało mi się to bezbłędnie. Otworzyłam drzwi do pokoju i gdybym ujrzała tam coś normalnego, to nie byłabym sobą.

W środku, na łóżku siedział Adrien w garniturze i z czerwonymi różami w dłoniach. Była to ostatnia rzecz, którą chciałam dzisiaj zobaczyć.

Ja oczywiście zamarłam w drzwiach z Nathanielem w rękach.

-Co tutaj robisz Biedronko? Wiesz może, gdzie jest Marinette? - zapytał nie ukrywając zdziwienia.

-Boo...jaa...ten tego...w parku, bo w jej domu była ofiara Władcy Ciem... i poszła się przewietrzyć...- gupio się uśmiechnęłam i pożałowałam tego, że teraz nie jestem Marinette i, że mam w rękach Nathaniela.

______________________________________

Wreszcie miałam wenę i napisałam wam coś. Jak na mnie jest to długie...chyba. Dziękuję, że jesteście mną i przepraszam za błędy, bo mam nowy telefon i nie jestem przezwyczajona do nowej klawiatury. Dziękuję wam także za ponad 2 tysiące wyświetleń pod tym fanfikiem. Nigdy nie myślałam, że to co piszę spodoba się komuś.


Wytłumacz Mi To Skarbie | MiraculousDonde viven las historias. Descúbrelo ahora