XVII | Nie wiem, co kombinujesz

1K 78 10
                                    

-Nie m-mogę-wyszeptałam-Biedronce nic nie grozi.

Byłam zazdrosna o Biedronkę. To głupie. Jak można być zazdrosnym o samą siebie?

-Nie nalegam ślicznotko-pocałował mnie w czoło i odniósł do łóżka. Położył się obok mnie i objął mnie w talii. Leżeliśmy tak długo, aż do mojego pokoju nie weszli rodzice, sprawdzić, czy już śpię.

Serce zabiło mi mocniej. Odwróciłam się w stronę Kota, lecz go tam nie było. Leżał tylko liścik.

"Kocham cię Mari."

Naszczęście rodzice nie zauważyli bohatera, bo wyszedł wcześniej. Odetchnęłam z ulgą.

Już miałam spać, lecz ogarnął mnie strach. Wielki strach. Bałam się, że Mark wróci, że zamknie mnie w jakiejś szopie, z której nie ucieknę.

***

Wstałam wcześnie rano, by być gotowa do pracy. Przebrałam się w czerwoną sukienkę i nałożyłam czarne trampki.

Po drodze wszyscy się na mnie gapili. Byłam przezwyczajona.

Na miejscu nałożyłam fartuszek i ruszyłam do pracy.

Dzień minął mi nudnie. Sami nudni i sztywni klienci. Jednak nagle do kawiarni weszła Chloe Bougerous (nwm czy dobrze).

"Tylko jej tu brakowało"-pomyślałam i podeszłam do klienta na samym końcu lokalu, by ta nie zauważyła mnie.

Moje starania były na darmo, bo moja "przyjaciółka" podeszła do mnie.

-Witaj Marinette, dawno cię nie widziałam.-uśmiechneła się.

Chwila, czy ona właśnię się do mnie uśmiechnęła?

-Cześć Chloe. Nie wiem co kombinujesz, ale nie chcę w to wnikać.

-Myślałam, że spokojnie porozmawiamy, ale widać dwie się zmieniłyśmy.-popatrzyła na mnie z pogardą i wstała od stolika.

Ruszyła u stronę drzwi. Czy ja tak bardzo ją uraziłam?

Nagle mój wzrok przykóła złota torebka ze srebrną broszką słonia. Podniosłam ją. Wiedziałam do kogo należy.

"Po pracy ją odniosę i przproszę. To było nie fair, oceniać ją po starych latach. Muszę wszystko naprawić.

Obsłóżyłam jeszcze kilku klientów i wróciłam do domu.

Przebrałam się w lekką jasnożółtą sukienkę, a włosy spięłam w wysoki kucyk. Ruszyłam w stronę hotelu burmistrza. Była około 17 godzina.

Przed drzwiami lokalu stało dwóch mężczyzn w bordowych mundurach. Na głowach mieli ciemnoczerwone czapki.

Już miałam do nich podejść, lecx ktoś złapał moje ramię. Poczułam zapach lasu.

-Mari, spotkamy się jutro o 17? To ważne.-powiedział do mnie głos Nathaniela.

-Dobrze, ale teraz nie mam czasu na rozmowę, przepraszam.-nie chciałam z nim rozmawiać.

-Jak sobie życzysz księżniczko.-ucałował mnie w czoło.

Czy. On. Właśnie. Mnie. Pocałował. W. Czoło?!

-O-ok...-próbowałam zakryć zmieszanie, lecz mi się to nie udało.

Stanęłam naprzeciwko pracowników hotelu.

-Czy mogłabym odwiedzić Chloe?-zapytałam uśmiechając się od ucha do ucha.

-Czy pani jest jej przyjaciółką?

-Chodziłam z nią do liceum i...

-Nie wpuszczamy bez przepustek. Niestety nie możesz wejść.- zagrodził mi drogę mężczyzna z garniturze.

-Ale ja naprawdę mu...-oczywiście, że nie dokończyłam.

-Nie ma "ale".-drugi pracownik chwycił moją rękę i odprowadził do parku.

-I nie waż się tam wracać.-spojrzał na mnie wrogo i popchnął do przodu.

Niewychowani.

Gdy mężczyzna poszedł, ruszyłam do domu.

Zrezygnowana otworzyłam drzwi i rzuciłam się na kanapę. Włączyłam telewizor i to co zobaczyłam w telewizji było ostatnim, co chciałam dzisiaj zobaczyć.

____________________________________

Dziękuję za 1 tysiąc wyświetleń *.* Jesteście wspaniali 💓💓💓
Jednak dodaję rozdział, bo jak zobaczyłam ile mój fanfik ma wyświetleń zdobyłam wenę.

Mój tata załatwił internet, ale nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział.

Jeeeeszczeee raaz baardzo dziękuję 💕💕💕💕💕

Wytłumacz Mi To Skarbie | MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz