chapter 5

203 12 3
                                    

Jutro.
Stukając długopisem o leżącą na ławce gumkę przyglądałam się nauczycielce, która zapisywała coś na tablicy. Dla mnie wyglądało to jak język łaciński wymieszany z chińskim ale to pewnie przez to, że to matematyka. Nauczycielka traktuje nas jakbyśmy byli co najmniej na rozszerzeniu. Może i zdziwiłabym ją ale - nie jesteśmy.

-I w ty zadaniu zrobicie tak. I będzie wszystko dobrze. Wszyscy rozumieją? Tak? Świetnie! -powiedziała energicznie młoda kobieta. Podejrzewałam, że ma ona 28 lub 29 lat. Była zawsze pełna energii ale tylko wtedy kiedy zrzucała na nas wiele zadań na lekcji, jak i zadań do domu. Pomińmy już moment, w którym robiła nam wykłady na temat tego jak można czegoś nie rozumieć. Każdą jej lekcje starałam się po prostu przesiedzieć.
Następny był angielski. Cóż, nauczycielka miała może coś około 50 lat. Była przecudowną kobietą. Zawsze odpowiadała na dzień dobry, było można z nią porozmawiać na każdy temat. Jednak jak się uczepiła...
To jak wrzód na dupie, za przeproszeniem. Na lekcji zaczęliśmy omawiać jakiś wiersz. Dla mnie to była kolejna lekcja, którą chciałam po prostu przeżyć. Jednak nie mogłam się powstrzymać od skomentowania pewnego momentu mówiącego o miłości.
-Ta, bo na pewno znalazłabym tak wielce dobrego chłopaka. -zadrwiłam opierając głowę na dłoni.
-Co mówiłaś Amelia? -zwróciła się do mnie, a ja skarciłam się w myślach za to, że czasem za dużo mówię.
-Nie ma miłość. Przynajmniej nie dla mnie, i nie teraz. -oczywiście nie uważałam, że miłości w ogóle nie ma. Po prostu jak na razie mnie nie dotyczyła w jakimkolwiek stopniu i jak na ten moment nie była mi nawet potrzebna.
-Oh, przestań tak mówić. Na pewno znajdziesz taka miłość! Szczerą, wytrwałą... -wymieniła jeszcze kilka przykładów na co jęknęłam niezadowolona jak małe dziecko.
-Kiedy ja nie chce, żeby taka była...
-To jaka chcesz, żeby była? -zapytała mając minę jakby zmartwioną.
-Żeby jej nie było... -powiedziałam uśmiechając się niewinnie. -niech Pani kontynuuje lekcje. -zaproponowałam i spojrzałam na Michaela, który pokręcił rozbawiony głową. Wytknęłam mu język i starałam się po prostu dotrwać do końca. O dziwo lekcja zakończyła się po 35 minutach więc wypuściła nas szybciej z klasy.
-Daj mi sprawić, że zapragniesz tego pięknego uczucia jakim jest miłość... -powiedział do mnie Horan niczym poeta na co się zaśmiałam.
-Oh, daj mi sprawić, iż będziesz czuł to piękne uczucie jakim jest ból po liściu z mojej ręki. -puściłam mu oczko i idąc obok niego ruszyliśmy na kolejną lekcję. Już jutro miał nadejść ten dzień. Czyli dzień spotkania drużyny Clifforda i drużyny Tomlinsona.

Without me ||L.TWhere stories live. Discover now