chapter 18

126 9 1
                                    

Spotkanie.
Stałam przed lustrem już dziesięć minut i nadal nie byłam pewna czy strój, który miałam na sobie był odpowiednim. Zrezygnowana usiadłam na łóżku i złapałam za telefon dzwoniąc do Clifforda.

-Mike! Nici z wyjścia! Ja tak nie wyjdę! -powiedziałam jakby cały mój świat legł w gruzach.
-Oh, Melia. Nie zachowuj się jak dramatyzująca nastolatka! Nie wychodzisz ze swoim crushem tylko ze mną! -powiedział i w słuchawce usłyszałam jak zamyka drzwi od auta.
-Jeżeli jedziesz już po mnie to kup mi po drodze ładną maskę na twarz! -powiedziałam nabierając jakby energii.
-Pierdole to! -powiedział. -Jadę do Ciebie i lepiej żebyś była gotowa! To nie pokaz mody
-Nie pierdol bo Ci się rodzina powiększy! -powiedziałam oburzona. -Oh, nakazał Pan tęcza.
-Znam sposoby pierdolenia bez rodziny powiększenia, okeey? Zaraz będę, Melia. Radze Ci się szykować. -powiedział a ja nic już nie mówiąc rozłączyłam się z nim. Pieprzony dupek part #94576745859345489.
Faktycznie. Po niecałych dwóch minutach usłyszałam klakson samochodu przed swoim domem. Nie do końca pewna tego czy dobrze wyglądam, no ale w końcu ukradkiem wyszłam z domu aby rodzice nie robili sensacji z tego jak się 'wystroiłam'.
Miałam na sobie czarną, bardziej obcisłą sukienkę a do tego czarne koturny. Wsiadłam do auta Clifforda. Uwaga! Nie był to Range Rover!
-Woa, i ty nie chciałaś iść? -zapytał mnie od razu po tym jak zilustrował mnie całą.
-Ew, wybacz. To... -wskazałam na cały swój strój. -Kompletnie jest nie w moim stylu. -parsknęłam śmiechem. Chłopak miał założone czarne luźniejsze rurki i białą koszulę. Oczywiście musiał podwinąć rękawki tym samym mając na widoku swoje tatuaże.
-To co mam na sobie też nie należy do moich strojów codziennych. -zaśmiał się i w końcu odjechaliśmy spod mojego domu.
*czterdzieści pięć minut później*
Siedząc przy okrągłym stole, który był pokrytym śnieżnobiałym obrusem przyglądałam się zielonookiemu chłopakowi. Rozmawiał z jedną ze swoich ciotek i co jakiś czas spoglądał na mnie wywracając oczami co zapewne oznaczało 'mam już dość'. Ja uśmiechałam się złośliwie bo nie zamierzałam go ratować z tej sytuacji. Dopiero po dobrych dziesięciu minutach podszedł do mnie wyglądając jakby tańczył przez ostatnie pół godziny.
-Oh, widzę, że bardzo wciągnęła Cię ta konwersacja. O czym tak zawzięcie 'rozmawialiście'? -zapytałam złośliwie zaznaczając ostatnie słowo. Tylko z tego powodu, iż w rzeczywistości wyglądało to jak prowadzony przez jego ciotkę monolog. Chłopak bardziej interesował się swoimi butami niż tym co kobieta miała mu do przekazania. Jego mina była wtedy jak 'hm, co ja dzisiaj jadłem na śniadanie? dlaczego pomarańcze i mandarynki się tak od siebie różnią a wiele osób je myli?' cokolwiek!
-Melia, japa tam! -chłopak jęknął niezadowolony i złapał mnie za rękę w mgnieniu oka przyciągając do siebie. -Za to iż nie uratowałaś mnie z sideł mojej ukochanej ciotki... Ofiarujesz mi taniec. -powiedział z uśmieszkiem patrząc swoimi zielonymi ślipiami prosto w moje piwne.
-Ofiarować to mogę Tobie kopa w tyłek! -powiedziałam mierząc go, jednak ostatecznie powędrowałam z nim na parkiet.
Cóż, pozostaje pytanie gdzie z nim jestem, prawda?
Otóż kuzynka Mike miała ślub i cóż... nalegała by przyszedł ze mną. A jeżeli by mnie nie przyprowadził ze sobą... Ponoć mieli niecne plany wobec niego.
Chyba jednak mam zbyt dobre serce...

Without me ||L.TWhere stories live. Discover now