chapter 19

123 8 1
                                    

Kino.

Skocznym krokiem przemierzałam korytarz szkolny, mijając samych smutnych ludzi. Podążałam w kierunku liczebnej grupki, która uśmiechała się oraz każdy w niej wyglądał na szczęśliwego. Dostrzegłam wśród tych ludzi również Mike. Uśmiechnięta 'biegłam' ile sił w nogach. Nagle do moich uszu zaczął dochodzić dziwny dźwięk. Jakby zza światów.
-Amelia! Do cholery. Wstawaj! -mój młodszy brat krzyczał mi nad uchem szturchając mnie. Powoli otworzyłam oczy spoglądając na chłopaka.
-Wyjdź z mojego pokoju deklu! -powiedziałam głośno zakrywając się pod kołdrą.
-Ale potrzebuje Twojej pomocy... -powiedział a w jego głosie usłyszałam nutkę prośby. Westchnęłam ciężko. Chwile leżałam ale w końcu podniosłam się do pozycji siedzącej spoglądając na młodszego brata.
-Co się dzieje? -zapytałam. Generalnie dużo się nie kłóciliśmy... Po prostu często go wyzywałam bo działał mi na nerwy ale zawsze mogłam na niego liczyć. Wiele razy świecił za mnie oczami przed rodzicami! Aktorski talent zapewne udzielał mu się po mnie!
-Bo idę z koleżanką z klasy do kina dzisiaj i... nie wiem co ubrać. -jego policzki przybrały różowego kolorku w niektórych miejscach bardziej intensywnego. Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Ohh, randkę masz?! Nazywaj rzeczy po imieniu! -wstałam na równe nogi.
-To nie randka, Melia. -chłopak wywrócił oczami i zgryzł dolną wargę. Miał aktywniejsze życie towarzyskie w wieku jedenastu lat niż ja mając siedemnaście! To trochę chore!
-Mów sobie co chcesz! -puściłam mu oczko. -Na co czekasz? Idziemy do Twojego pokoju bo chyba w moje ciuchy nie chcesz się przyodziać, mhm? -uniosłam brwi do góry z uśmieszkiem.
Kiedy już zrobiłam mojego brata na boga seksu -oczywiście w wersji dla 'dzieci - on poszedł na spotkanie ze swoją 'koleżanką' z klasy. Wyciągnęłam od niego, że ma na imię Lottie. Również dowiedziałam się, że ma starszego brata, który uwielbia piłkę nożną i prywatnie śpiewa ale niewielu o tym wie.
Wchodząc do kuchni od razu zauważyłam karteczkę wywieszoną na lodówce. Podeszłam i przeczytałam wiadomość, która zawierała.
"Kochana Amelio...
Twoja ukochana mamusia i ukochany tatuś wrócą dopiero w niedziele wieczorem:( Mamy pilną delegację w jedno miejsce... Zajmij się młodym! I dom ma być w stanie takim w jakim go opuszczaliśmy!
Kochamy Was x"
Pokręciłam rozbawiona głową i zgniotłam kartkę wyrzucając ją. Otworzyłam lodówkę wyciągając mleko, a z szafki wyciągnęłam płatki. Śniadanie zrobione w trybie ekspresowym zostało przeze mnie bardzo szybko zjedzone.
dupek: cześć hej siemanko
dupek: witam w moim studio
dupek: jak tam?
dupek: widzimy się dziś?
dupek: mamy scenkę do odegrania B)
Me: ano faktycznie
Me: mieliśmy odegrać to jak się przede mną błaźnisz
dupek: ewww, ledwo co pewnie wstałaś a już zajeżdża od Ciebie disami na kilometr
Me: takie życie:)
dupek: ulicznego rapera, joooł
Me: Hood! >.<
dupek: to jak??????
Me: wpaaadaj do mnie
dupek: a nie miałaś wpaść do mnie? :<
Me: nie wiem, nie chce mi się wychodzić z domu
dupek: to mamy problem
dupek: bo mi też nie
Me: połączmy się na skype
Me: xd
dupek: a to ty byłaś załamana mną...
Me: MIAŁAM WIĘKSZY POWÓD, BO POWIEDZ MI, ŻE NIE
dupek: no nie ;p
Me: -,-

Oczywiście swoim urokiem sprawiłam, że to Hood przyszedł do mnie. Co więcej! Kupił nawet popcorn i pepsi! Żyć, nie umierać!
W sumie nasz ćwiczenie scenki wyglądało tak, że usiedliśmy w salonie oglądając głupie seriale i jedząc.
-Ruszyłbyś się w końcu na siłownie, a nie tylko wpierdalasz... -powiedziałam nagle na co on spojrzał na mnie zaskoczony.
-Wątpię, że odgrywając scenki Simon przełknie... -uśmiechnął się głupkowato na to słowo. Zboczeniec. -jakieś wulgaryzmy.
-Oh, powiedział ten, którego zdania wypełnione wulgaryzmami Pan Simon, musi 'przełykać' na co dzień.. -zadrwiłam.
-Odezwała się ta, której wulgaryzmy wychodzą z jej ust częściej niż niejeden ruchacz wkłada. -odgryzł się a ja zmierzyłam go z uśmiechem. Delikatnie uderzyłam go w twarz.
-Słabo się ze mną kłócisz, Hood jak na naturę buntownika... -powiedziałam i widząc jego minę... Stwierdziłam, że to znak dla mnie abym uciekała. Wbiegłam szybko po schodach, jednak jak byłam już na ostatnim schodku on złapał mnie za kostkę. Przytrzymałam się poręczy i delikatnie upadłam a chłopak znalazł się nade mną.
-Ostatnie życzenie? -uniósł brwi do góry trzymając mnie cały czas za nadgarstki. Spojrzałam w jego oczy. Zgryzłam dolną wargę. Zaczęłam się zbliżać do jego ust a kiedy zluźnił uścisk na moich nadgarstkach przewróciłam go na bok.
-Frajer. -parsknęłam śmiechem i teraz to ja znalazłam się nad nim tyle, że ja nie dałam mu ostatniego życzenia. Po prostu zaczęłam go gilgotać czego nienawidził całym sercem. A jego śmiech był wart nagrania.

Without me ||L.TWhere stories live. Discover now